AF: Cofnijmy się w czasie, a kim byli na przykład sportowcy w Niemczech. Rozumiem, że tak, Niemcy zachwycili się naszymi Sportowcami po czasie. Teraz mówimy o tym, kim są sportowcy dzisiaj. A chciałem zapytać o tych sportowców, naszych sąsiadów, czy Pan w ogóle myślał w takich kategoriach?
Nie, nie, ja nie myślałem, mnie w zasadzie Związek Radziecki nie interesował i społeczeństwo niemieckie też mnie nie interesowało. Sportowcami niemieckimi to byli spokojni obywatele, czekali do emerytury, mieli mieszkanie, brali kredyty na mieszkania, na samochody i, i, i strasznie się bali różnych kryzysów albo żeby to siadło, coś się stało. Teraz był taki ślad kryzysu, to Niemcy po prostu zwariowali. Te wszystkie galerie, z którymi miałem kontakt, powiedziały, że jest klops kompletny, bo ludzie się wycofują i nic nie kupują i czekają. To są właśnie tacy… Ale społeczeństwo niemieckie, kiedy się połączył DDR z RFN-em, to pokazało światu, jak potrafią zadbać o swoich ziomków. Ale, ale, po co o tym rozmawiamy?
AF: To był wątek poboczny. Aby jednak skończyć wątek główny, chciałem spytać, co zostało z tamtych sportowców dzisiaj? Którzy sportowcy przetrwali? Kiedy rozmawialiśmy o pana obrazach z albumu, to rozmowa o Sikorskim okazała się kalką rozmowy o tragedii pod Smoleńskiem. Analogia totalna.
Trudno mi tak teraz powiedzieć, mogę się zastanowić i to sobie wykombinować. Ale żeby być uczciwym, to przestałem się nimi interesować, ludźmi współczesnymi. Maluję Sportowców, ciąg dalszy, faktycznie. Bardziej skupiłem się teraz na aktach kobiet ciężarnych, na pejzażach, na autostopach. Bardzo dużo namalowałem pejzaży morskich, wiele lat poświęciłem abstrakcjom. Uczciwie, jestem artystą mało świadomym. U mnie uczucie jest ważniejsze, odbiór świata nie umysłem, tylko przeżyciem.
PP: Podświadome rozpoznanie czasu, w którym się żyje.
Bardzo ładnie. (ogólny śmiech)
PP: Kiedy powstawały komentarze? Teraz czy przy okazji planowania tego wydawnictwa?
Teraz.
PP: I ten komentarz do Jak umarł Sikorski?
Dlaczego zginął Sikorski.
PP: Przepraszam, Dlaczego zginął Sikorski i komentarz, że Polacy nie wierzą w te zwykłe nieszczęśliwe okoliczności, na ile ten komentarz jest po wydarzeniach smoleńskich, na ile to jest prorocze?
AF: Uzupełniasz moje pytanie, a ja pytam, ile w naszym społeczeństwie jest tego typu „stałek?
Zaraz powiem. Świetny trop do profetyczności artystów…
PP: Zastanawialiśmy się, czy może na tym „jechać”, badać…
Można to badać, bo ja przyznam, że sam się dziwię i powiem, dlaczego. Kiedyś namalowałem taki cykl Warszawy, to jest około 30 obrazów, np. Błękitna Warszawa. To było w 1981 roku, zacząłem to robić jakoś chyba w styczniu. To był po prostu stan wojenny w Warszawie – śnieg, zasieki, zamurowane, zasłonięte pomniki, pełno pojazdów opancerzonych i tak dalej. Później to robiłem prawie cały rok 1981. Przecież tam były wtedy różne wydarzenia, rozmowy, była euforia wtedy. Aż do grudnia. Profetyzm tych obrazów. Zresztą wszystkie są po muzeach. Jest obraz Hermansdorfera z 1981 roku. Potem kontynuowałem. W 1982 roku zrobiłem kilkanaście obrazów, już takim ciągiem. Ale teraz, wyobraźcie sobie, że namalowałem jakiś czas temu obraz pt. Mamy prezydenta. I to Wałęsa siedzi tam, tak? W głębi jest taki las, są drogi na Wschód, gdzie są ponumerowane jakby miejsca zsyłek do Rosji, jest kawałek jakiegoś takiego miejskiego pejzażu, a na dole jest fryz z głowami polityków, czyli tam jest Geremek, Michnik, Kuroń, głowy. No i jest Jarosław Kaczyński. I zaniosłem reprodukcję do tygodnika „Solidarność”. I mnie przyjął taki ich, taki ich sekretarz. Chyba w tym czasie Kaczyńscy byli naczelnymi redaktorami tego tygodnika, powiedzieli, „świetne”, ale mnie pytają, dlaczego tutaj nie ma Lecha? A ja mówię: „Kurwa, faktycznie, zapomniałem o Lechu”. (śmiech)
PP: Ŕ propos profetyzmu?
Tak. Ale teraz drugi obraz. Namalowałem bliźniaków. Nie bliźniacy, tylko bliźniaki. I Jarosław trzyma Lecha na rękach. I jest napisane: Polska pieta.
PP: Może jednak po tym wywiadzie będziemy bardziej znanym pismem.
A, dziękuję za komplement. (śmiech) Wcale tak nie będzie. No, ale pismo jest bardzo atrakcyjne i świetnie, że ma różną formę.
PP: Z okazji tego numeru wracamy do takiego klasycznego formatu „Rity”, prostokąta.
A kim była Rita Baum?
PP: To postać wymyślona.
Przypomina to tancerkę z Wuppertalu… Jak ona się nazywała?… Stworzyła taki taniec nowoczesny… Teraz niedawno zmarła…
PP: Pina Bausch?
Pina Bausch! O! Rita Baum – Pina Bausch.
AF: Ale odezwała się do nas prawdziwa Rita Baum z Nowego Jorku.
Naprawdę?
AF: I pytała, co to za Rita z Wrocławia.