Katarzyna Kowalska: W jednym z wywiadów z 2011 roku Michał Batory wspomniał o swoim marzeniu, jakim miała być jego wystawa w Łodzi – mieście rodzinnym. I stało się. Oto plakaty artysty można podziwiać w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. Co zadecydowało o wyborze tego konkretnego miejsca?
Norbert Zawisza: Jeśli Michał Batory wspomniał o marzeniu – wystawie w Łodzi w 2011 r. – a wystawę ma w 2012 r. to oznacza, że władze Łodzi marzenia swoich wybitnych mieszkańców błyskawicznie spełniają. Chyba jednak nie bez znaczenia w tym przypadku jest Jego pozycja artystyczna. A jeśli mogę, jako szeregowy obywatel tego miasta, te działania Władz Miasta oceniać – to była decyzja najsłuszniejsza. O wyborze sal Centralnego Muzeum Włókiennictwa, jako miejsca wystawy, zdecydował Michał Batory. Władze Miasta, które postanowiły wystawę sfinansować zaproponowały Michałowo Batoremu również inne powierzchnie ekspozycyjne (m.in. Ośrodek Propagandy Sztuki – Miejskiej Galerii Sztuki w Parku Sienkiewicza). Wybór Centralnego Muzeum Włókiennictwa jest samodzielną decyzją Michała Batorego i wynikał z walorów ekspozycyjnych tego akurat miejsca.
KK: W swoich wypowiedziach Michał Batory zwraca szczególną uwagę, że „galerią dla jego prac są ulice, a publicznością – przechodnie”[1]. Czy przestrzenie muzeum w pełni zaspokoiły potrzeby artysty i specyfikę jego prac?
NZ: Jeśli potraktuje się dosłownie wypowiedź Michała Batorego, to przestrzeni muzealnych za zbliżone do ulic, ani pod względem formalnym, ani funkcjonalnym uznać nie można. Wydaje się, że stwierdzenie „galerią…są ulice” było efektowną i chyba prawdziwą deklaracją wygłoszoną jednak w innych okolicznościach, czy na inne potrzeby. W koncepcji wystawy, która jest własną koncepcją autorską Michała Batorego odniesień do takiej deklaracji nie widzę. Przeczy temu choćby cała pierwsza (dla mnie osobiście najciekawsza i „najpożywniejsza” poznawczo) część wystawy. Czy w sposobie zaaranżowania ekspozycji plakatów można odczytać jakieś cechy charakterystyczne dla ulicznej prezentacji plakatów? Ja, osobiście tego nie widzę, ale być może było to celem Michała Batorego. „Publicznością – przechodnie” – tu analogia niewątpliwie jest. Widz muzealny jest oczywiście przechodniem, a duża powierzchnia ekspozycji tę analogie jeszcze wzmacnia.
KK: Może na chwilę odłożę na dalszy plan wypowiedź Michała Batorego, a porozmawiam z Panem na temat samej koncepcji wystawy. Wiadomo, że często plany i pragnienia pomysłodawcy ekspozycji muszą zderzyć się z rzeczywistością, czyli ograniczeniami wynikającymi z funduszy, przestrzeni wystawienniczej, itp. Czy artyście udało się w pełni zrealizować swoją koncepcję od początku do końca?
NZ: Tu na szczęście nie było momentu, kiedy plany musiały się zderzyć z rzeczywistością. Michał Batory z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem znał warunki ekspozycyjne, a więc nie musiał wcześniejszej koncepcji dopasowywać do warunków sali. Wypracowując koncepcję wystawy wypracowywał ją mając świadomość konkretnych warunków. Teraz, kiedy wystawa od kilku miesięcy z jest udostępniana publiczności, cieszy się wielkim zainteresowaniem, a my zgodnie z jej wysoką oceną możemy się przyznać do niewielkiego odstępstwa od pierwotnej koncepcji. Segment wystawy prezentujący „rekonstrukcję pracowni artysty” miał być pierwotnie o dwadzieścia kilka centymetrów wyższy; to odstępstwo od koncepcji Michał Batory zaakceptował. Jeśli chodzi o ewentualnie, inne jeszcze ograniczenia, to finansowych nie było i wielka za to chwała Władzom Miasta. Wystawa zajmuje około 840 m2 powierzchni – to jak na wystawę indywidualną bardzo dużo.
KK: Do Francji Michał Batory wyjechał z „bagażem” polskiego, emocjonalnego i metaforycznego języka. A czy w pracach artysty na jego obecnej wystawie można odnaleźć typowo francuskie „naleciałości”?
NZ: Mam głęboką niechęć do takich charakterystyk specyfiki narodowej, nawet ich prób, bez względu na to jakich dziedzin te charakterystyki mają dotyczyć. Analizujemy zwykle jedną osobę, a uogólniamy na cały naród. Oczywiście, nieporównywalnie łatwiej byłoby mi spróbować zidentyfikować „bagaż polski”, ale mam różne wątpliwości. Czy to, co Michał Batory wywiózł z Polski to również polska emocjonalność? Pamiętam Michała Batorego przez 4-5 lat jako studenta, zobaczyłem i pooglądałem Go po latach. Jest nie identyczny, ale bardzo podobny. Cały czas jest obok, ale nie z…. Jest obserwatorem chyba życzliwym i chyba niezbyt zaangażowanym. Nie odważyłbym się jednak odpowiedzialnie stwierdzić, czy pozycja obserwatora jest typowa dla Polaków. Polacy wydają mi się raczej gapiami (a nie obserwatorami) i przede wszystkim recenzentami – wszystkiego i wszystkich, a Michał Batory – nie. „Francuskie” w plakatach Michała Batorego wydaje się zamiłowanie do pewnej, nawet zdawkowej ładności. Pozostaje jednak pytanie, czy to jest cecha francuska, a nie – po prostu – rys współczesności, czy osobiste upodobanie Michała Batorego. Skłaniałbym się nawet do opinii, że ta ładność, którą przed chwilą byłem skłonny uznać za „francuską” jest w gruncie rzeczy logiczną reakcją na to, co zostawił w Polsce – brud, bałagan, improwizację. Jeśli Polsce jakoś zaprzecza, to znaczy jednak, że Polskę ma w sobie.
- Źródło: http://www.muzeumwlokiennictwa.pl/czasowe/1/464,michal-batory-plakaty-i-obiekty.html, dostęp: 29.11.2012.↵