Czemu służy dziś fotografia? Jaka jest jej największa wartość dla współczesnego człowieka?
Myślę, że współczesna fotografia służy temu samemu, czemu zawsze służyła. Dokumentuje świat dookoła nas. Przybliża nam go. Jej masowość w czasie „cyfrowym” jest trudna do zlekceważenia. Jej powszechność, powszedniość i łatwość jej publikacji z tak potężnym zasięgiem. Łatwość i w pewnym sensie też „niewinność” dzielenia się nią, bez ograniczeń przestrzennych, czasowych. Szybkość podzielenia się nią z innymi. Pokazania jej. Tym samym jest też oczywiście szybkość reakcji na nią, „odpowiedzi”, refleksji.
Jakie zjawiska mają obecnie największy wpływ na kształt fotografii w Polsce?
Masowość fotografii. Internet. Z pewnością też komercjalizacja tego czułego medium. Takie komercyjne, chłodne podejście do niej samych fotografujących z pewnością nie robi fotografii dobrze. Obserwuję, jak to nazywam, homogenizację jej. Często widzę w Internecie, i nie tylko w nim, podobne do siebie jak dwie krople wody, pozbawione w nich „egzystencji” fotografa, jego „inności”, zdjęcia różnych autorów.
Pamiętam bardzo dobrze „reklamowe” fotografie Irvinga Penna. Cóż za osobiste spojrzenie na „przedmiot”. „Reklamowe” portrety na zamówienie wielkich pism mody. Ileż w tych zdjęciach jest „osobowości” artysty stojącego z kamera! Jaka rozpoznawalność stylu. Te fotografie nie muszą być wcale przez Penna podpisywane, żeby zidentyfikować artystę. A Avedon? On też. Nie znam wielu współczesnych fotografów komercyjnych mających swój styl, swoja manierę w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Ta anonimowość fotografii, te drażniące podobieństwa, kopie, kalki i szablony są oczywiście zjawiskiem powszechnym, zauważalnym wszędzie, nie tylko w Polsce.
Dla mnie fotografia jest przede wszystkim przyjemnością. Przyjemnością widzenia. Ale też przyjemnością „dotyku”. Jak słyszę słowo „fotografia”, od razu widzę fotograficzny obraz na kartce papieru, obiekt dwuwymiarowy, najczęściej czarno-biały. Tego nie ma fotografia cyfrowa, ponieważ zdecydowana większość fotografów „cyfrowych” nigdy w życiu nie miała do czynienia z odbitką nawet zrobioną przy pomocy drukarki. Życie fizyczne takich fotografii nie istnieje. Istnieje za to ich niematerialne krótkie życie w postaci cyfrowego zapisu. Cudowny utajony obraz przestał w takiej fotografii egzystować. Przestał ukrywać się przyjemnie niewidzialnie do momentu utrwalenia negatywu. Myślę, że fotografii cyfrowej brakuje „soku”. To nie jest jej wina. To jest w pewnym sensie wina samych fotografujących. Ich podejścia do fotografii. Tak, z pewnością umarła już tak zwana celebracja całego procesu fotografowania. Akt napięcia, czas uroczystości. Uczucie skupienia, uwagi, koncentracji. Nie, tego już nie ma!
Co wyróżnia naszą fotografię na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć polskich fotografików możemy być dumni?
Nasza fotografia była zawsze fotografią „zaangażowaną”. Fotografią nie dla niej samej, nie o niej samej. Dlatego myślę, że jej język nie był językiem uniwersalnym. Nie był językiem dobrze rozumianym na świecie. Z pewnością mieliśmy dużo do powiedzenia, ale chyba nie wiedzieliśmy jak to powiedzieć. Polski fotograf nie odpowiadał na pytanie „jak”? Odpowiadał na pytanie „co”? Dla mnie forma w fotografii jest rzeczą o kapitalnym znaczeniu. Więc „jak” przede wszystkim, a później właśnie „co”.
Osiągnięcia polskich fotografów. Ruch konceptualny tak trudny do zrozumienia, tak „ciężki”. Fotografia socjologiczna. Nazwy, kierunki, trendy, nurty, ruchy, szkoły. Zawrót głowy. Ruch fotografii fotograficznej, „fotogenicznej” (termin Andrzeja Saja, jego nazwanie fotografii z kręgu fotografów „elementarnych”). Pamiętam jak Jerzy Busza często wspominał mi o typowej polskiej chorobie fotografów. Nazywał ją „dziecięcą chorobą naukowości”. Analiza medium. Operacje na nim. Eksperymenty. Zabawy. Oczywiście „gra” z odbiorcą też, delikatnie to nazywając.
Cóż, myślę, że fotografia polska była fotografia skazana na bycie w izolacji właśnie przez jej trudny do zrozumienia język, przez te trudną bardzo „osobistą” formę. Było kilka wyjątków. Z pewnością jest nim wspomniany przeze mnie wcześniej Witkacy. A inni? Jak inna była przecież na przykład fotografia czeska i słowacka, czyż nie? Rozumiana, uznana, znana.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Mass media. Nieodłączna część naszej codziennej rzeczywistości. Tak zwana kultura konsumpcyjna. Socjalizacyjna rola mediów. Media uczą. Media też niestety kłamią. Media to „czwarta władza”. Czy „władza” nie brzmi groźnie? Media niewątpliwie kształtują nas. „Budują” nasze widzenie świata, odczuwanie go. Wpływają na nasze emocje, interpretacje. Wpływają w znaczący sposób na naszą empatię. Tworzą niebezpieczne szablony, stereotypy. Ich stymulacyjny wpływ na rozwój kultury jest niezaprzeczalny. Wpływają na naszą wyobraźnię lub na jej brak. Jak media zubażają nasze życie. Jak je ograniczają. Ile jest w nich jest iluzji. Jak nas izolują, zamykają, blokują, ograniczają wolność naszego myślenia. Wprowadzają nas w świat iluzorycznych „substytutów”. Wyobcowują nas. Siła mediów, szczególnie Internetu, jego wirtualna rzeczywistość, doprowadza nas często do bycia i życia w urojonym świecie. Świecie bez zapachu i dotyku… Media narzucają poglądy. Tworzą mity, legendy, bohaterów…
W jaki sposób w ciągu ostatnich lat zmieniło się postrzeganie fotografii przez odbiorcę? Czy nowe technologie pozytywnie wpływają na jej odbiór, czy też stanowią zagrożenie?
Postrzeganie fotografii przez odbiorcę. Czy „odbiorca” wie czym jest fotografia? Ależ oczywiście, że wie, ale teraz widzi ją, tę fotografię, niestety najczęściej na zimnym ekranie komputera. Fotografia jako przedmiot dla „odbiorcy” przestała właściwie istnieć. Dla młodego odbiorcy szczególnie. Język formy stał się językiem starym, archaicznym, językiem znanym juz niewielu. Masowe oglądanie obrazów fotograficznych, zdjęć wykonywanych cyfrowym aparatem. Bez opamiętania. Prawdziwe szaleństwo. Jadąc do pracy często obserwuję turystów przed nowym World Trade Center. Cóż to za widok. Setki aparacików skierowanych w ten sam obiekt. Te same fotografie. Fotografie pamiątkowe. Ale czym różni się taka właśnie współczesna fotografia pamiątkowa od fotografii, też pamiątkowej, z tamtego wieku? Z jego początku? Myślę, że właśnie indywidualnością, unikalnością, wyjątkowością. Tamci fotografowie, też przecież amatorzy, odnosili się do fotografii z godnym jej szacunkiem. Mieli dla niej należny jej czas. Szanowali ją w naturalny sposób. Słowo „amator”, miłośnik. Czy wśród współczesnych fotografów amatorów są „miłośnicy”? Hmm, myślę, że jest ich bardzo mało. Anonimowe obrazy fotograficzne znaczące często tak mało.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w działalności samych fotografików. Czy dostrzegasz owe zmiany w swojej pracy artystycznej?
Nie, nie dostrzegam tych zmian w sposób aż tak znaczący, aż tak decydujący. Owszem, mam komputery, skanery, drukarki. Mam też mały aparat cyfrowy, którym „notuję” nie tylko swoje rodzinne życie. Proste narzędzia, którymi uczę się ciągle posługiwać. One mi pomagają. Ciągle jednak pozostaję fotografem analogowym, fotografem z tamtej, już prawie przeszłej epoki. Duży drewniany aparat fotograficzny, statyw, matówka kamery, obraz odwrócony do góry nogami. Lewa strona jest prawa, prawa lewa. Negatyw, papier fotograficzny, pachnąca ciemnia, jej magia. Przyjemność bycia w niej. Odbitki skopiowane na ciepłym papierze fotograficznym. Przyjemność ich oprawiania, patrzenia na nie, wieszania na ścianie. Przyjemność sprzedawania ich. Rzeczywiste ich istnienie jest niezaprzeczalne. Ich egzystencja jest długa, trwała.
W jaki sposób, Twoim zdaniem, rozwój nowych technologii wpłynął na obecną kondycję polskiej fotografii?
Nowe technologie z pewnością uczyniły fotografie jeszcze bardziej egalitarną. Jednocześnie też spowodowały jej zalew, jej masowość, brak jej unikalności, wyjątkowości. Fotografia stała się też anonimowo nieznośna. Fotografowie stali się przeźroczystymi narzędziami w „ręku” aparatu. Już właściwie nie wiem kto robi fotografię. Fotograf, czy aparat? Kto kim się posługuje?
Kondycja polskiej fotografii. Komercja? Pewnie tak. Brak indywidualności? Brak wielkich nazwisk? Globalizacja? Czy każdy może być artystą? Czy wystarczy mieć pióro, żeby być pisarzem?
Są ciągle fotografowie, którzy myślą inaczej. Fotografowie artyści. Prawdziwi koneserzy fotograficznej sztuki. Oni są jednak tylko marginesem. Ich ranga jest niezaprzeczalna. Obserwuję też młodych polskich fotografów zakochanych w analogowej fotografii. Fotografów powracających do starych analogowych technik fotograficznych.
Czego w dzisiejszych czasach najbardziej potrzebuje polska fotografia?
Tożsamości, indywidualności, bycia sobą, bycia zauważoną w Europie i na świecie. Potrzebuje dobrych fotograficznych uczelni. Dobrej, rozsądnej promocji. Mądrych i odważnych kuratorów. Bogatych, otwartych mecenasów. Ważnych wystaw w najważniejszych światowych fotograficznych muzeach i galeriach. Pięknie wydawanych albumów fotograficznych, które będę mógł zobaczyć na półkach w nowojorskich księgarniach, których niestety nie zostało już zbyt dużo.
Jakie wyzwania stoją przed fotografią na najbliższe lata?
Niech to pytanie będzie pytaniem retorycznym. Otwartym na wszystko, co najlepsze może być związane z fotografią.
Prawda. Tak bardzo chyba jej wszyscy potrzebujemy. Niech fotografia pozostanie fotografią z poszanowaniem jej najlepszych tradycji. Szczerość i bycie sobą!
Andrzej Jerzy Lech, Nowy Jork, 19 lipca 2013 roku
Dziękuję za rozmowę.
4 comments
Andrzej Jerzy Lech nie tyle „uprawia” fotografię, lecz sam „jest” fotografią”. On jest zrośnięty i tożsamy z fotografią.
Kocham jego fotografię…
Waldku, bardzo dziekuje! To mile i wzruszajace jest co piszesz o mojej fotografii! I wazne dla mnie tez! Najserdeczniej Cie pozdrawiam zza zimnego oceanu! Andrzej
Rzeczywiscie jest na co popatrzec i zawsze warto … to jest FOTOGRAFIA.
Dzien dobry Halinko, dziekuje pieknie za Twoj wpis… Transoceaniczne pozdrowienia, Andrzej
Comments are closed.