Oprócz urządzeń służących do tworzenia filmów w Zachęcie możemy oglądać liczne dokumenty, zeszyty oraz teczki biurowe. Życie autora Ostrego filmu zaangażowanego naznaczone było twórczym niepokojem. Problemy z sercem, które doprowadziły do jego przedwczesnej śmierci (zmarł w wieku niespełna 46 lat), wyzwoliły w nim niezwykłą pasję życia, jak też ciekawą refleksję nad kondycją ludzką. Antonisz kolekcjonował i komentował wycinki prasowe, robił setki notatek, rysunków. W ciągu krótkiego życia zgromadził dziesiątki dzienniczków i zeszytów, stworzył dużą grupę tzw. „pomysłowników”, w których zawarte są pomysły na kolejne filmy. Artysta łapczywie analizował, oceniał i katalogował rzeczywistość, tak jakby mocował się z tym, co go otacza, a co bezpośrednio na niego wpływa. Szczególną uwagę zdawał się przywiązywać do spraw związanych z życiem biologicznym i mechanicznym, tak jakby obsesyjnie zastanawiał się nad kondycją własnego ciała oraz umysłu. Zagadnienia te Antonisz skądinąd podejmował w wielu filmach, w których mechanika, witalność oraz biologia zdają się ewokować jego dążenia do tego, by wykorzystać i w pełni zagospodarować każdą chwilę dnia.
Przeglądając kolejne dokumenty, które zostawił po sobie Antonisz, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż są one świadectwem życia człowieka odczuwającego kruchość ludzkiej egzystencji, chcącego za wszelką cenę zatrzymać czas, opóźnić moment odejścia, niemniej jednak człowieka żyjącego godnie, potrafiącego maksymalnie wykorzystać lata, które zostały mu dane[8]. Człowieka żyjącego w kraju niedoborów, braków w zaopatrzeniu, propagandy i zakłamania, potrafiącego do otaczającej go, szarej rzeczywistości podejść z dystansem. Co więcej – mimo nieszczególnie sprzyjających okoliczności potrafiącego znaleźć sposób na twórcze, ciekawe i radosne życie. I chyba właśnie ta wyjątkowa samoświadomość, samodzielność oraz swoboda myśli, objawiające się w zgromadzonych urządzeniach oraz dokumentach, są największą wartością wystawy w Zachęcie. Wystawy mówiącej tak naprawdę o afirmacji życia, której Antonisz dał piękne świadectwo.
Wystawie Antonisz: technika jest dla mnie rodzajem sztuki towarzyszy katalog. Starannie i elegancko wydany, z zewnątrz imitujący PRL-owski brulion podobny do tych, w których Antonisz zapisywał swoje spostrzeżenia i pomysły, zawiera dużą liczbę ciekawych esejów poświęconych artyście i jego dziełom. Przeanalizowano w nich większość wątków obecnych w jego pracach, zarysowano tło historyczne niezbędne dla ich zrozumienia, podano szereg ciekawych informacji biograficznych, a także związanych z konserwacją samych filmów, jak i przyrządów, które umożliwiły ich powstanie. Do bogato ilustrowanego katalogu dołączono płytę z wyborem szesnastu dzieł, od debiutu (Fobia, 1967) po powstałe na krótko przed śmiercią Światło w tunelu (1986).
Reasumując: wystawa jest praktycznie bez zarzutu. Może tylko dobrze byłoby do monitorów, na których wyświetlane są Kroniki non-camerowe, dodać jeszcze jeden, służący do wyświetlania oryginalnych Kronik Filmowych, jednego z podstawowych środków propagandy PRL. W końcu to do nich odnosił się Antonisz, celnie wyśmiewając absurdy PRL-owskiej rzeczywistości. Starsi widzowie nie będą mieli problemu ze zrozumieniem kontekstu Kronik non-camerowych, bo Kroniki Filmowe mieli okazję regularnie oglądać kilkadziesiąt lat temu choćby przed seansami w kinach. Jednak dla młodych, licznie obecnych w salach Zachęty, one same jak i ich zawartość nie muszą być aż tak oczywiste, w końcu powszechność YouTube nie przekłada się automatycznie na znajomość wszelkich materiałów historycznych zamieszczonych na tym serwisie. No i jeszcze złota linia na podłodze, oddzielająca oglądających od skonstruowanych przez Antonisza maszyn…. Te wspaniałe, frapujące urządzenia, pełne ciekawych detali, świadectwa wyjątkowej inwencji i zaradności Antonisza, chciałoby się jednak oglądać z bliska. Większość z nich jest dostępna, a przy tym zabezpieczona przed ewentualnymi niepożądanymi działaniami widzów. Niektóre – niestety nie. I tu wkracza złota linia. Drobiazg, ale mimo wszystko szkoda. Nie zmienia to jednak oceny całej wystawy, którą naprawdę warto sumiennie obejrzeć. Jeśli nie w Warszawie to – między kwietniem a czerwcem – w Krakowie, w Muzeum Narodowym, gdzie również będzie prezentowana.
- Tytuł tej recenzji odnosi się do jednej z kart Dzienniczka Juliana Antonisza, który znacząco zatytułował: Ostatni dzienniczek. Matuzalem…, t. VII, prowadzony od 1982 r. Na karcie możemy oglądać rysunek przedstawiający śmierć jadącą na walcu drogowym i rozjeżdżającą człowieka, przypominającego wyglądem samego Antonisza. Nad całością znajduje się napis: Zatrzymać czas!!! Na Boga zatrzymać czas…↵
1 comment
pięknie napisane, dziękuję.
Comments are closed.