Ewa Zielińska: Czemu służy dziś film? Jaka jest jego największa wartość dla współczesnego człowieka?
Marek Lechki: Film – ten ambitny – jako sztuka, jest jednym z ostatnich bastionów wolnej myśli. Pośród wszechobecnej, wszechogarniającej głupoty, sztuka jest przestrzenią wymiany wolnej myśli, przestrzenią, która stwarza szansę refleksji, prowokuje do zadawania pytań, podważa wpajane nam „prawdy absolutne” oraz pozwala spotkać się z człowiekiem. Jest alternatywą dla wszelakich agresywnych, roszczeniowych systemów (religii, kapitalizmu-konsumpcjonizmu, itd.) Sztuka jest bezinteresowna, wynika z potrzeby podzielenia się, jest nie roszczeniowa, a przez to szczera. Jest zatem takim nasionem niepodatnym na złe warunki panujące dookoła.
Jakie zjawiska mają obecnie największy wpływ na kształt polskiego kina?
Myślę, że takim zjawiskiem może być powszechna komercjalizacja wszystkiego. Zjawisko to ma swoje dobre i złe strony. Z jednej stanowi kaganiec, zły wzorzec do którego się mierzymy (co może przekładać się np. na brak odwagi producenta), z drugiej będzie tworzyć opozycję oraz, mam nadzieję, niepokorne dusze.
Co wyróżnia naszą kinematografię na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć w tej dziedzinie możemy być dumni?
W chwili obecnej ciężko mówić o jakichś zjawiskach, które wyróżniają naszą kinematografię na tle innych kinematografii. Wydaje mi się, że mimo wszystko jesteśmy dość odtwórczy i asekuracyjni. Staramy się naśladować trendy, np. europejskie. Natomiast na przestrzeni historii – na pewno polska szkoła filmowa, ale przede wszystkim artyści poszukujący, indywidualiści głównie z lat 60.-70. (zasługujący na dużo większe uznanie niż to które udało im się zyskać), pośród których wymieniłbym Jerzego Skolimowskiego, Andrzeja Żuławskiego, Grzegorza Królikiewicza (którego „Na wylot” uważam za jeden z najlepszych filmów jakie kiedykolwiek powstały) czy Tadeusza Konwickiego. Są to artyści, którzy w swoim czasie proponowali rzeczy tak odważne i świeże, że niejednokrotnie wyprzedzali swoją epokę. Spora część ich filmów nie zestarzała się do dziś – do dziś stanowiąc wielką inspirację i przypomnienie, czym jest kino poetyckie.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Media, w mojej opinii, poza swobodą dostępu do kultury np. przez Internet, nie mają do zaoferowania nic interesującego. Oczywiście dostęp do informacji jest powszechny, jednakże niewspółmierny jest czas poświęcony na refleksję nad tym, co do nas z mediów dociera – na własne bądź czyjeś życzenie.
W jaki sposób w ciągu ostatnich lat zmieniło się postrzeganie filmów przez odbiorcę? Czy nowe technologie pozytywnie wpływają na ich odbiór, czy też stanowią zagrożenie?
Kiedy kilka lat temu pojawiła się technologia 3D, a razem z nią pierwsze, stworzone za gigantyczne pieniądze, widowiska filmowe, pojawiła się obawa, że nadchodzi kres kina kameralnego. Że pojawia się atrakcja tak silna, tak wizualnie magnetyczna, że skromne kino niekomercyjne nie będzie miało przed sobą większej przyszłości, oraz że biegli w tej technologii twórcy (i mający środki producenci) staną się światową elitą. Kilka lat obecności tej technologii na rynku pokazało, że raczej nie ma się czego obawiać. Z jednej strony widzowie chętnie oglądają komercyjne widowiska 3D, ale równie chętnie – być może zmęczeni mnogością trójwymiarowej tandety (jeśli coś się sprzedaje to szybko trzeba tego natłuc ile się da) poszukują kina skromnego, niełatwego, bliskiego człowiekowi. Znów okazuje się, że najważniejszym elementem filmowego spektaklu jest scenariusz.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w podejściu samych artystów do sztuki. Czy dostrzega Pan owe zmiany w swojej pracy?
Rozwój technologii to także powszechniejszy dostęp do profesjonalnego sprzętu: tanieją kamery, komputery; programy do montażu nie kosztują już milionów; czułość sprzętu rośnie (co oznacza mniej światła), tanieją nośniki. Oczywiście dzięki tańszej technologii możemy sobie pozwolić na swobodniejsze podejście do materii – nie oceniam, czy jest to lepsze. Dzięki taniemu nośnikowi możemy na przykład wykonać więcej dubli, ale może przy taśmie wszyscy mieli większą świadomość powagi sytuacji i potrafili się bardziej zmobilizować. Tani sprzęt oznacza też, że możemy sami (wielu reżyserów zdecydowało się na ten krok) wyprodukować swój film, dzięki temu osiągając efekt artystyczny bliższy swojemu wyobrażeniu. Często też, kiedy coś jest trudne do skorygowania na planie, można zdać się na postprodukcję i poprawki komputerowe czy wręcz generowanie scenografii. Rozwój technologii nie jest niczym złym. Powstają kolejne ułatwiające pracę narzędzia. Jednak najważniejszy i tak jest scenariusz:)
W jaki sposób, Pana zdaniem, rozwój nowych technologii wpłynął na obecną kondycję polskiej kultury?
Ciężko to ocenić. Na przykład muzycy, dzięki temu, że mają łatwiejszy dostęp do profesjonalnego sprzętu, a także możliwość zaprezentowania swoich dokonań, chociażby w internecie – mogą ominąć pośrednika w postaci zafiksowanego na targecie producenta czy wydawcę – zachowując tym samym więcej serducha. W tej sytuacji w internecie można znaleźć bardzo dużo wyśmienitej, szczerej muzyki – tylko trzeba troszkę poszukać. Bo nie jest to takie oczywiste, że najpiękniejszą muzyką nie jest ta lansowana przez wszystkie stacje radiowe jako „najlepiej sprzedający się”. Ta najpiękniejsza muzyka może być skromna, chropowata, koślawa, ale… płynąca z serca.
Pełen szacunek dla tych, którzy mimo, iż nie są w stanie utrzymać się z grania, robią to z pasji.
Czego w dzisiejszych czasach najbardziej potrzebuje polska kinematografia?
Odwagi.
Jakie wyzwania stoją przed polskim filmem na najbliższe lata?
Tendencja jest raczej wznosząca. Ciągle jeszcze nie jesteśmy w stanie przebić się na najważniejsze festiwale, choć pomału i to się zmienia. Chyba najważniejsze jest, aby – w tych dość trudnych czasach – zachować świadomość, że film to sztuka. I tyle.
Dziękuję za rozmowę.