Agnieszka Wnękowicz-Smenżyk: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło, według Ciebie, na obraz polskiej kultury?
Piotr Sieklucki: Niewątpliwie jest to twórczość Krzysztofa Warlikowskiego, który stał się niekwestionowanym królem polskiej sceny. Wspólnie z aktorami stworzył nie tyle zespół artystyczny, co dom rodzinny. Jego teatr bardzo silnie wpłynął na rozwój polskiej kultury, i na to, jak ją widzą zagraniczni artyści, dyrektorzy, czy dziennikarze. Dlatego też skandalem jest działalność Stołecznego Miasta Warszawa. Obiecywanie przez Gronkiewicz-Waltz, że „wesprą-zadotują-zafundują”, kokietowanie i przerzucanie się przez urzędników odpowiedzialnością w sprawie Nowego Teatru czy TR pokazuje, jaki stosunek do kultury ma dzisiejsza władza. To jest najbardziej przykre. Szkoda, że takiego teatru nie ma w Krakowie.
A czy ktoś jeszcze, poza wspomnianym już Krzysztofem Warlikowskim, odegrał Twoim zdaniem istotną rolę w polskim teatrze?
Ktoś zupełnie z przeciwnego bieguna, a mianowicie Krystyna Janda i jej prywatna działalność. Myślę, że również można się tym chwalić. To mieszczański teatr, ale taki również jest potrzebny, a ponadto jest opłacalny – nie wydaje pieniędzy w sposób nieracjonalny tak, jak większość instytucji kulturalnych w Polsce. Mnie ten teatr się nie podoba, ale uważam, że jest wart zauważenia.
Czy jest jakieś wydarzenie w historii polskiego teatru, które zostało niesłusznie potraktowane – pominięte bądź zignorowane – przez polską krytykę?
Zadałbym to pytanie w drugą stronę: czy jest coś, co zostało nad wyraz wypromowane i rozreklamowane przez krytykę? Na pewno tak! Krytyka teatralna nie jest obiektywna, nie ma nic wspólnego z głosem publiczności. Prosty przykład teatru Michała Zadary, z którego krytyka, a nie publiczność, zrobiła swego czasu gwiazdę. Jaki jest dla mnie jego teatr? To raczej impresja na temat tego, jak mogą wyglądać próby, którą on oddaje jako premierę. Wiem, że taki teatr ma zwolenników, ale mnie się on nie podoba, tak jak jemu nie musi się podobać to, co robimy na Gazowej. I oboje mamy prawo uprawiać Teatr.
A czy jest jakiś spektakl, który był świetny, ale został niezauważony? Trudno odpowiedzieć.
Czemu w dzisiejszych czasach służy teatr? Jaka jest jego największa wartość dla współczesnego człowieka?
Każdy odpowie na to pytanie inaczej. Każdy teatr ma swój profil, każdy artysta ma swoją indywidualną wrażliwość; ktoś powie, że teatr musi bawić, bo wtedy jest prawdziwym teatrem… Dla mnie teatr jest siłą do zmiany świata, choć tylko pozornej; mając trzydzieści dwa lata i pracując z ludźmi w tym wieku, wydaje nam się, że poprzez teatr można zmieniać świat. To co robimy u nas, w Teatrze Nowym, to jakie tematy poruszamy, jak jesteśmy odbierani, że mówi się o nas jako o skandalistach wynika z tego, że tak bardzo wierzymy w to co robimy. W wieku lat sześćdziesięciu, w wieku, gdy zostajesz dyrektorem na instytucjonalnym stołku, dochodzisz do wniosku, że świata teatrem nie zbawisz, że to bez sensu, że ci się nie chce. Dlatego teatry wyglądają jak wyglądają: dyrektorzy mają po sześćdziesiąt parę lat i siedzą dwadzieścia lat na stołkach i po prostu im się nie chce; z zawodu są dyrektorami. Młodzi ludzie traktują go w większej mierze jak misję, jako narzędzie do zmiany świata. Dlatego uważam, że Minister Kultury i dyrektorzy wydziałów kultury powinni więcej zwracać uwagę na młodych reżyserów, którzy chcą zostać dyrektorami teatrów, bo oni jeszcze w ten teatr i w ten świat wierzą. Mam 32 lata i mam ogromną potrzebę wypowiadania się przez teatr, bo Teatr jest po to, żeby dyskutować o kondycji współczesnego człowieka, żeby brutalnie, ordynarnie łamać tabu – mówić o czymś ważnym – co boli, denerwuje, drażni. Znam wielu takich dyrektorów z zawodu, to po prostu urzędnicy. Można źle oceniać dyrekturę Klaty i Majewskiego, można nie lubić tego na wpół-przygotowanego produktu teatralnego, ale nie można odmówić im pasji i charyzmy.
Czy zauważasz jakieś konkretne zjawiska, które mają znaczący wpływ na dzisiejszy kształt polskiego teatru?
Myślę, że dojrzewanie społeczeństwa polskiego do prawdziwej demokracji. Dojrzewanie do wolności, równości i podejmowania działań przeciwko wykluczeniu – czy to ze względu na płeć, orientację seksualną czy kolor skóry. Myślę, że znajdujemy się w momencie, w którym te tematy – nowe w Polsce – wpływają na kształt polskiego teatru.
Chyba najlepszym przykładem silnej obecności wspomnianych tematów na deskach teatralnych jest działalność kierowanego przez Ciebie Teatru Nowego. W jaki jeszcze sposób, poza samą możliwością podejmowania nowych zagadnień, owo dojrzewanie społeczeństwa wpływa na kształt naszego teatru?
Teatr poprzez dojrzewanie naszego społeczeństwa staje się bardziej bezkompromisowy i otwarty. Jeśli widzi, że naród Polski dojrzewa do akceptacji odmienności, nie boi się poruszać tego tematu, nawet w sposób brutalny, jakim np. był spektakl „Oczyszczeni” Warlikowskiego. A z drugiej strony im bardziej polski teatr szarpie człowieka, drażni, prowokuje, to tym samym zmienia jego postrzeganie świata.
A czy jest coś takiego w dzisiejszym teatrze, co wyróżnia nas na tle innych krajów? Z czego możemy być szczególnie dumni?
Uważam, że szczególnie dumni możemy być z jednej strony z teatru Krystyny Jandy, z drugiej – z teatru Krzysztofa Warlikowskiego. To dwie różne, przeciwstawne siły oddziaływania; obydwoje mają swoich fanów i obydwoje wyjeżdżają ze swoimi spektaklami.
Sądzę też, że możemy być dumni z naszej młodej demokracji. Polska się zmienia i powinniśmy z niej być dumni. Mówienie, że jest źle, mówienie o jakimś spisku międzynarodowym i zamachu na Polskę, mówienie o „wykradaniu państwa”, że lewacy, że pedały, że kibole, że pisowcy to jakieś nieporozumienie. Różnimy się po prostu! A historia Europy po doświadczeniach holocaustu i zwierzęcej nienawiści każe nam być czujna!
Chciałam również zapytać o nowe technologie. W ciągu ostatnich kilkunastu lat sporo się pod tym względem zmieniło – nastąpiła rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę, według Ciebie, odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Wydaje mi się, że bardzo ważną. Oczywiście media wpływają na kulturę korzystnie i niekorzystnie; niekorzystnie np. poprzez prowadzenie nieuczciwych gier promocyjno-reklamowych, a korzystnie – rzetelnie opisując działania artystyczne nie tyle przez krytyków a publiczność, która pod każdym postem na fb może wyrazić swoją opinię. Świat poprzez Internet i jego wynalazki biegnie szybko, a wszyscy wiemy, że tego czasu mamy tak mało. To co wydarzyło się w ciągu ostatnich 15 lat w Polsce jest fenomenem. Powoli „dobijamy” do zachodu, ale Internet – fantastyczne medium – nadal jest dla nas novum. Z jednej strony odkrywczy i fascynujący, a z drugiej – coraz więcej słyszymy o niebezpieczeństwach związanych z tak zwaną „inwigilacją”. To wszystko wymaga równowagi, miary. W Polsce Internet jest na tyle nowy, że nie jesteśmy świadomi siły, jaką posiada, ponieważ inwigilacja nie przebiega jeszcze tak sprawnie. Powoli się uczymy tej niebezpiecznej gry: jak wykupić np. dane osobowe przez ubezpieczalnie czy banki. Jak ubezpieczyciel ma się dowiedzieć, na co jesteśmy chorzy i czy pożyjemy na tyle, żeby spłacić bankowi kredyt hipoteczny? Wtedy kończy się pasja i zabawa…