Agata Leśniewska: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obecny obraz polskiej kultury?
Andrzej Smolik: Wydaje mi się, że nie ma jednego, spektakularnego wydarzenia, które by pociągnęło za sobą lawinę innych wydarzeń, otworzyło jakieś drzwi, zmieniło bardzo wiele w polskiej kulturze. Wszystko, co się dzieje, to stosunkowo niewielki krok w przód, czasami też pewnie i w tył.
Czy może Pan wskazać twórców, którzy Pana zdaniem w sposób szczególny zapisali się w historii polskiej muzyki?
Mówię to z pewną przykrością, ale wydaje mi się, że sukces i „wynoszenie na zewnątrz” dotyczy głównie muzyków klasycznych i kompozytorów filmowych. Oczywiście, to zaczęło się bardzo dawno temu – wspomnę tu choćby Krzysztofa Komedę, który, można powiedzieć, napisał filmowe hity rozpoznawalne na całym świecie. Jest sporo kompozytorów pokolenia nowszego, którzy robią muzykę do filmów „tutaj”, ale okazało się, że równie dobrze radzą sobie „tam” – Kaczmarek, Preisner czy choćby Wojciech Kilar. To, co przemawia językiem uniwersalnym, jest rozpoznawalne i doceniane na całym świecie – to filmy, do których te soundtracki zostały stworzone. Natomiast w muzyce rozrywkowej niestety nie możemy się pochwalić wielkimi sukcesami, może z wyjątkiem zespołu Skalpel, który przez chwilę miał bardzo dobry czas dla siebie i zrobił coś, co było bardzo osobliwe, a jednak pochodziło „stąd”.
Czy w historii polskiej muzyki jest wydarzenie, które zostało niesłusznie pominięte czy niezauważone przez krytykę lub środowisko artystyczne?
Myślę, że pewnie ze względu na naszą przeszłość mamy tendencje do tego, by wyżej cenić to, co „stamtąd”, co jest cudze, nie to, co jest nasze, lokalne, choć oczywiście to się już zmienia. Uważam, że mnóstwo rzeczy w nowej polskiej rzeczywistości zostało nie tyle zupełnie pominiętych, ile osłabionych brakiem krytyki, brakiem wsparcia krytyki, brakiem udzielenia jakby paszportu, awansu. Jednak nowa historia świata muzyki w Polsce, gdzie każdy może robić, co chce, nie jest się obarczonym żadną cenzurą, nie trzeba mieć specjalnych papierów, żeby uprawiać tę sztukę, nie podlega się żadnym kuratorom, a jedynie swobodnemu przepływowi informacji, to zjawisko, które powstało całkiem niedawno. Bardzo długo uczyliśmy się i dochodziliśmy do tego, także do technologii, z której nasi sąsiedzi korzystają od długiego czasu. Wydaje mi się jednak, że w zasadzie w ostatniej dekadzie technologicznie dogoniliśmy świat, ale mentalnie wciąż jesteśmy z tyłu – nie potrafimy siebie wspomagać i windować.
Dla mnie produkt polski powinien być powyżej produktu, który importujemy. W Polsce jest mnóstwo festiwali, na które przyjeżdżają wszyscy zachodni artyści i z powodzeniem grają koncerty. Nasi artyści nie wyjeżdżają nigdzie. Mało tego, najwięksi polscy artyści, którzy grają na dużych festiwalach, sprzedają platynowe, złote płyty, nie są nawet wymieniani na plakatach. Wydaje mi się, że coś jest po prostu nie tak w systemie. Powinniśmy siebie gratyfikować i doceniać. Budujemy swoją tożsamość od zera i idzie to dosyć ciężko.
Czemu służy dziś muzyka i jaka jest jej największa wartość dla współczesnego człowieka?
Wydaje mi się, że ciężar muzyki w dużej mierze przeniósł się na teren uciech. Muzyka służy przyjemności. Coraz mniej jest w niej rewolty, idei, jakichś bardzo ważnych nurtów. Do tego coraz bardziej w pewien sposób rozczłonkowuje się. Nie ma dzisiaj tak naprawdę wielkich formacji, postaci muzyki, które by ciągnęły tłum i pewną ideę za sobą, które byłyby rodzajem wieszcza czy kogoś, kto ma do powiedzenia coś naprawdę ważnego, co zmienia pokolenie. Jest mnóstwo nisz i punktów, za którymi podążają ludzie. Wydaje mi się, że jest dziś mniej treści w muzyce. Przez dostępność, o której mówiliśmy wcześniej i przez globalizację muzyka jest o wiele bardziej eklektyczna. W polskim kawałku można faktycznie usłyszeć wpływy afroamerykańskie, azjatyckie czy rosyjskie. Przez to tożsamość muzyki lekko zanika, staje się muzyką globalną, a nie muzyką lokalną, co, wydaje mi się, stanowiłoby jej ogromny walor.
Jakie zjawiska mają według Pana obecnie największy wpływ na kształt polskiej sceny muzycznej?
Wydaje mi się, że cały czas to, co się dzieje, ogromnie oddziałuje. Polacy bardzo czujnie obserwują i są pod wielkim wpływem wydarzeń w Wielkiej Brytanii, Francji, Stanach Zjednoczonych, Europie. To jedna strona. Druga jest taka, że od pewnego czasu przestaliśmy się wstydzić swoich korzeni; swojego folku i utworów folkowych. Zaczynają odnosić sukces płyty czy muzyka, która wyraża naszą folkową naturę. Wydaje mi się, że jeszcze przed dziesięcioma, piętnastoma laty byłoby to prawie niemożliwe, ponieważ zostałoby uznane za obciach. Tego się po prostu nie robiło. Pierwszą tego rodzaju płytą była chyba płyta Grzegorza Ciechowskiego, która stała się pierwszym krokiem w niebiesiadną, ale jednak ludową muzykę.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury? Jakie są ich plusy bądź minusy z Pana perspektywy?
Media odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu kultury, dlatego że prawie każdy korzysta z nich obecnie w sposób, w jaki być może nigdy wcześniej nie korzystał, spędzając czas przed komputerem, czy to zawodowo, czy dla rozrywki: na portalach społecznościowych, forach itp. Młodzi ludzie są już zatopieni w tej rzeczywistości, starsi być może trochę mniej, ale nie są w stanie żyć bez technologii – siłą rzeczy jesteśmy zakładnikami mediów. Dzisiaj internet to jedyne medium, które moim zdaniem ma tak naprawdę siłę, które w jakiś sposób może kształtować to, co nam się podoba, co myślimy, co czujemy. Oczywiście telewizja również, ale pozostałe kanały masowego przekazu schodzą na margines. Obecnie przecież filmy ogląda się na laptopie, muzyki słucha się z laptopa, nie z wieży i kolumn czy radioodbiornika. Jakość wszystkiego została zredukowana i w dużej mierze skompresowana.
W jaki sposób w ciągu ostatnich lat zmieniło się postrzeganie muzyki przez odbiorcę? Czy właśnie nowe technologie jakoś wpłynęły na jej recepcję?
Pamiętam swoje kontrakty płytowe sprzed kilkunastu lat i w ogóle nie ma w nich zapisu o muzyce w kontekście mediów cyfrowych. Części moich płyt nie można nigdzie teraz zakupić, nie produkuje się ich fizycznie, a nie ma takich praw, które pozwoliłyby włączyć je do sprzedaży. Ogromny i szybki przeskok dokonał się za mojego życia, w czasie mojej pracy zawodowej, która trwa zaledwie 20 lat. Wydaje mi się, że zmiana jest kluczowa, dlatego że dzisiejszy konsument – Polak nie rozgranicza już, czy produkt jest polski, amerykański, czy też pochodzi z Europy. Liczy się sam produkt, który się podoba. Dziś Polski artysta i polska sztuka z jednej strony mają szansę być dostrzeżone w najodleglejszym krańcu świata – poprzez jedno kliknięcie, wymagające minimalnej chęci i zainteresowania, o które jednak mimo wszystko jest bardzo trudno. Z drugiej strony sztuka, nie mając żadnego wspomagania i pewnej wyporności, która pozwoliłaby jej „wylać się” na ludzi, którzy mieszkają poza granicami naszego kraju, musi walczyć już nie tylko z rodzimą konkurencją – na dzień dzisiejszy naszą konkurencją jest cały świat. Nikt nie daje nam żadnej taryfy ulgowej. Stajemy na równi z każdym, kto ma dostęp do Internetu, z każdym artystą i każdym produktem.
Rozwój technologii to także istotne zmiany w podejściu samych artystów do muzyki. Czy dostrzega Pan takowe zmiany w swojej pracy artystycznej?
Oczywiście. Tak jak wspominałem, dotknąłem jeszcze świata, w którym w zasadzie nie rozmawiało się o rzeczach, które dzisiaj wydają się zupełnie dostępne i normalne. Trudno mi sobie wyobrazić, że miałbym wrócić do technologii analogowej, do trybu pracy sprzed lat. Mówię też o dostępności informacji, przesyłaniu sobie danych, dostępności sampli, pomysłów, idei. W tej chwili bez komputera bardzo ciężko byłoby sobie poradzić.
Wierzę też, że wkrótce muzyka nie będzie tylko pewnego rodzaju liniową propozycją, jaką jest teraz. Artysta zaproponuje kawałek, który zacznie być tworem interaktywnym, który żyje razem ze słuchaczem. Być może będzie się dostosowywać do warunków akustycznych pomieszczenia, ruchów, emocji, do pewnych konkretnych sytuacji, w których samemu, nie będąc muzykiem, będzie można modyfikować produkt w taki sposób, żeby czuć się jeszcze bardziej emocjonalnie z nim związanym. Utwór w jakiś sposób będzie do każdego oddzielnie dostosowywany. Już w tej chwili pojawiają się różne rzeczy, które, wydaje mi się, idą w tę stronę. W obszarze muzyki są ludzie bardziej wymagający i inteligentni, nie wystarczy im to, co mają wszyscy. Każdy będzie chciał coś specjalnego dla siebie. To może dać pewnego rodzaju interaktywna nadbudowa.
Czego obecnie najbardziej potrzebuje rynek i scena muzyczna oraz jakie wyzwania stoją przed nią w najbliższych latach?
Wydaje mi się, że główne wyzwanie to wzmocnić się nie tylko wewnątrz, ale też i na zewnątrz, dlatego że nie jesteśmy w stanie funkcjonować jedynie w Polsce. Do tej pory przez bardzo długi czas polski rynek był duży i dostępny niemal wyłącznie dla polskich artystów, a przyjazd jakiejkolwiek gwiazdy z zagranicy był rarytasem. Dzisiaj przyjazd i koncert jakiejkolwiek gwiazdy jest rzeczą zupełnie normalną. Staliśmy się krajem, który właściwie importuje wszystko w obrębie muzyki i sztuki, także technologii. Nawet ostatnio u siebie na targu udało mi się kupić ziemniaki z Cypru zamiast z Polski. Wygląda to zatem bardzo niedobrze. Jeżeli nie zaczniemy myśleć o ekspansji, tak jak myślą nasi sąsiedzi, to będziemy coraz bardziej ściskani i ostatecznie być może, w jakiś sposób, znikniemy.
Dziękuję za rozmowę.