O młodym polskim malarstwie pisze się niewiele. Przede wszystkim dlatego, że w dalszym ciągu dominuje przeświadczenie o trwającym już od kilku lat marazmie, który objawia się brakiem pomysłów, świeżych postaw i interesujących, nowatorskich rozwiązań, co rokrocznie potwierdza się w czasie dedykowanych młodej sztuce przeglądów, odbywających się w wielu miastach Polski. I rzeczywiście, od dłuższego już czasu w tym obszarze nie dzieje się zbyt wiele, a prezentowane przez studentów i absolwentów uczelni artystycznych prace nie wnoszą za dużo do aktualnego dyskursu o sztuce. Dlatego też do odbywającej się w Legnicy wystawy podeszłam w sposób nie do końca ufny, co – jak się potem okazało – było podejściem błędnym, bowiem wyeksponowane prace nie były przykładami słabego malarstwa, wskazując na to, że w obszarze tym coś w końcu drgnęło. Czyżby kryzys został zażegnany?
Niewątpliwie zachodzą zmiany. Zaprezentowane w ramach legnickiej wystawy obrazy dowodzą, że młode malarstwo zaczyna się budzić – staje się dojrzalsze, głębsze, ciekawsze i powoli wraca na drogę eksperymentu formalnego. Pod względem problemowym pozostaje jednak bez zmian – w dalszym ciągu zauważalny jest brak zainteresowania bardziej krytyczną tematyką społeczno-polityczną, choć ożywia się nurt analizujący rzeczywistość codzienną – najbliższe otoczenie, urbanistykę czy też przestrzeń miejską. Wyselekcjonowane przez jury prace malarskie pokazują również, że młodzi odchodzą od dominującego jeszcze w roku ubiegłym malarstwa figuratywnego, coraz odważniej wkraczając w obszar sztuki abstrakcyjnej, która w tym momencie – co warto zaznaczyć – utrzymana jest na zdecydowanie wyższym poziomie. Ponadto – jak słusznie zauważył Ryszard Woźniak – „młodzi pragną być raczej poprawni, niż ryzykowanie oryginalni, chcą wypowiadać się raczej w ramach szlachetności dyscypliny, niż wkraczać w obszary międzydyscyplinarne”[1], co oczywiście nie jest niczym złym. Wskazuje bowiem na owe transformacje, które być może w niedługim czasie otworzą przed malarstwem polskim zupełnie nowy etap.
Na konkurs nadesłano 228 prac aż 76 młodych twórców z całego kraju, z czego do wystawy pokonkursowej zakwalifikowano grupę 25 malarzy, którzy zdaniem jury prezentowali wysoki i bardzo zbliżony poziom. Nagroda Grand Prix przyznana została Danielowi Cybulskiemu, którego cykl prac dyplomowych był już wielokrotnie eksponowany i doceniany. Głównie dlatego, że malowane farbą ftalową, abstrakcyjne obrazy charakteryzują się pogłębionym myśleniem o samej strukturze i dającym się wyraźnie odczuć dojrzałym i świadomym podejściem. Prace te – choć wymagające – na legnickiej wystawie były dość dobrze wyeksponowane i wyróżniały się na tle pozostałych nie tylko walorami estetycznymi, ale też zamkniętą, przemyślaną i spójną koncepcją artystyczną. Również Karolina Balcer, która otrzymała Nagrodę Marszałka Województwa Dolnośląskiego i Nagrodę Pisma Artystycznego FORMAT, doceniona została za wyróżniający się sposób myślenia o kreowanym przedmiocie malarskim. Anna Kania-Saj o pracach tych pisze, że odznaczają się one „dużą dojrzałością i oprócz starannego warsztatu, charakteryzują się również głębszym dla odbiorcy przekazem. Niepozorne malarsko, rozbudowane geometryczne kompozycje, kryją w sobie wiele treści mówiących o otaczającej nas rzeczywistości. Jest to malarstwo bezkompromisowe, a jego autorka odważnie idzie własną drogą”[2]. Realizacje te – inaczej, niż w ramach wrocławskiej Świeżej Krwi – zostały wyeksponowane całkiem dobrze, chociaż w moim odczuciu projekt ten powinien być oglądany w swej pierwotnej postaci, czyli tak, jak został zaprezentowany podczas obrony dyplomu we wrocławskiej galerii M_DS. Rozczłonkowanie go na pojedyncze segmenty nie pozwala bowiem spojrzeć całościowo, przez co też utrudniona jest możliwość uchwycenia ciekawego, teoretycznego podłoża cyklu. Nagroda Prezydenta Miasta Legnicy została przyznana Kamilowi Kukli, którego obrazy charakteryzowały się przede wszystkim emocjonalnym, żywiołowym podejściem i odważną, zdecydowaną plamą barwną. Utrzymane na pograniczu sztuki przedstawiającej i abstrakcji, są przykładem interesującej postawy malarskiej, która w szczególny sposób zaznaczyła się w obrazie pt. 13 mil. Uwagę publiczności zwróciła też Agnieszka Piotrowska, która otrzymała Nagrodę Galerii Sztuki w Legnicy – statuetkę „Srebrna Ostroga”. Prace artystki wskazują na interesujący trop poszukiwań formalnych, który oprócz intrygującej, kojarzącej się z plamami Rorschacha warstwie wizualnej, jest ciekawy również ze względu na stosowaną przez malarkę technikę. Bowiem obrazy jej autorstwa malowane są środkami farmakologicznymi, co w bezpośredni sposób odnosi nas do poruszanej przez Piotrowską problematyki. I myślę, że twórczości tej nie powinno analizować się bez osadzenia w konkretnym obszarze znaczeniowym, który dość dobrze wyjaśniony jest w artist statement malarki i odnośni się do zagadnień związanych z chorobą, jej metaforyką i społecznym postrzeganiem.
Moją uwagę w sposób szczególny przykuł obraz pt. Seks autorstwa Małgorzaty Kuźnik, absolwentki Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Praca ta stosunkowo mocno wyróżniała się na tle pozostałych realizacji zarówno pod względem czysto malarskim, jak i też podejściem do tematu. Obraz ten w umiejętny sposób łączył w sobie pozornie sprzeczne cechy – dekoracyjny charakter z bezkompromisową, naprawdę ciekawą stylistyką, dzięki czemu w mojej opinii powinien zostać zauważony. Malarka zaprezentowała dwie prace, które jednak różniły się od siebie, wskazując na nierówność poziomu artystycznego. Drugi obraz Kuźnik pt. Portret nie miał niestety aż tak dużej siły oddziaływania i był w pewnym sensie wtórny – widać tu bowiem stylistyczne i kompozycyjne nawiązania do m.in Wróblewskiego, przez co po prostu traci na wyrazie. Nie można jednak odmówić artystce talentu, warsztatu i umiejętności budowania przyciągającej atmosfery, co według mnie przemawia za tym, by uważnie śledzić jej rozwój. Podobne odczucia towarzyszyły mi przy kontakcie z pracami Karoliny Bracławiec, na której obrazy zwróciłam uwagę już w trakcie wrocławskiego Przeglądu Młodej Sztuki Świeża Krew, gdzie zaprezentowane zostały dwa wielkoformatowe, silne pod względem oddziaływania obrazy jej autorstwa. Artystka ta, absolwentka gdańskiej uczelni, posługuje się charakterystyczną, odważną, dynamiczną plamą barwną i właściwą sobie otwartą kompozycją, co sprawia, że prace jej bardziej, niż inne ujmują widza swoją malarskością. Interesujący jest tu sposób, w jaki malarka balansuje pomiędzy światem przedstawiającym a abstrakcją oraz to, jak dobrze radzi sobie z ujarzmianiem przestrzeni kompozycyjnej obrazu. Jest to z pewnością określony już styl malarski, którego rozwoju jestem niezwykle ciekawa. Warto wspomnieć jeszcze o Krzysztofie Bryle, którego malarstwo znam dosyć dobrze, a które podczas tegorocznych Promocji stosunkowo mocno mnie zaskoczyło. Głównie dlatego, że zaprezentowany przez artystę obraz pt. Moje wykopaliska wskazuje na zachodzące w twórczości tej zmiany, które objawiają się w sposobie malowania, ale też w pewnym sensie w podejmowanym temacie. Malarstwo to zaczęło niejako żyć własnym życiem. Przestało jedynie wiernie odzwierciedlać otaczającą nas – chociaż rzadko dostrzegalną – rzeczywistość przeistaczając się w malarską jej interpretację. Odnoszę wrażenie, że również warsztat malarski – który nota bene zawsze był dobry – uległ zmianie na lepsze. W tym miejscu dobrze też zwrócić uwagę na odmienny typ myślenia o temacie, co doskonale obrazuje drugi obraz Bryły – Nekrologi, będący niejako zaprzeczeniem wielokrotnie sprawdzającej się tezy, że młoda sztuka nie podejmuje tematów społecznych. Był to ważny wyjątek.
Tegoroczne Promocje okazały się wobec tego pozytywnym zaskoczeniem, które wywołane zostało zbiorem naprawdę ciekawych, utrzymanych na wysokim poziomie prac. Również dlatego, że zauważalna jest stopniowo zachodząca zmiana w myśleniu młodych, którzy – co prawda jeszcze nieco po omacku i nieśmiało – zaczynają wchodzić na drogę indywidualnej twórczości, odchodzącej od standardowych wzorców. Ponadto dostrzegalny jest eksperyment, szukanie nowych środków ekspresji malarskiej, a co za tym idzie odwaga twórcza, która przeciwstawia się modom czy wyraźnie lansowanym trendom. Jest to pocieszające, gdyż w moim odczuciu daje wyraźny sygnał, że coś w końcu drgnęło i, że malarstwo nareszcie wychodzi z kryzysu.