Katarzyna Kowalska: Gdzie, Pana zdaniem, jest miejsce rysunku pośród różnorodnego wachlarza wielu innych aktualnych dziedzin sztuki?
Mariusz Tarkawian: Rysunek w swojej jak najbardziej konwencjonalnej formie, na przykład wykonany ołówkiem 2b na papierze formatu A4, w świadomości krytyków sztuki oraz jej odbiorców nie zajmuje tak znaczącego miejsca jak chociażby malarstwo lub video art. Lecz nie należy się tym przejmować, ponieważ rysunek od zawsze towarzyszy wszystkim dziedzinom sztuki – w szkicach do obrazów, projektach instalacji, osobistych notatkach. Myślę, że dla wielu artystów zajmujących się najróżniejszymi mediami, rysunek jest w pewnym stopniu ważny może nawet w sposób sentymentalny, ponieważ prawie każdy zaczynał swoją edukację od rysowania. Reasumując, rysunek nie będąc na piedestale sztuk, mimo wszystko zawsze będzie jej stałym elementem, co mnie osobiście bardzo cieszy.
Czym dla Pana jest rysunek?
Rysunek jest sposobem komunikowania się podobnym do języka migowego, w którym to ręce mówią.
Gdzie, Pana zdaniem, znajduje się granica między rysunkiem przeznaczonym do notesu, a tym, który wisi na ścianach coraz to liczniejszych wystaw?
Nie widzę tu żadnych granic ani powodu dla którego miałyby one istnieć.
Z jakim stosunkiem do rysunku spotyka się Pan w środowisku artystycznym jak i galeryjnym?
Jest to stosunek pozytywny, prawdopodobnie wynikający ze stopniowego wzrostu zainteresowania rysunkiem w ciągu ostatnich lat. Chociażby cykl artykułów w Kunstforum z 2010 roku pt. „Zeichnen zur zeit – einzelporträts” prezentujący sylwetki współczesnych artystów zajmujących się także lub tylko rysunkiem może być tego przykładem.
Poza tym, kiedy rysuję ludzi na żywo, spotykam się z życzliwym odbiorem i daje mi to ogromną satysfakcję. Chyba odzwyczailiśmy się od tego, że ktoś w barze albo w galerii może nas narysować.
A podczas wspomnianych przez Pana spotkań z „życzliwym odbiorem”, na co odbiorcy zwracają szczególną uwagę?
Jak już wspomniałem, rzadko mamy okazję być narysowanym, stąd portretowani odbiorcy są niejako mile zaskoczeni, a kiedy wyjdą na rysunku podobni do siebie, radość jest jeszcze większa. Może są to mało znaczące, trywialne rzeczy, ale jeżeli na krótką chwilę mogą spowodować uśmiech na czyjejś twarzy, to już coś.
Jaką rolę odgrywa, Pana zdaniem, rysunek we współczesnej kulturze zdominowanej przez coraz to bardziej różnorodne media?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie ale być może odgrywa on rolę bardzo romantycznego, intymnego ale też chłodnego środka wyrazu. Rysując na papierze nie mamy klawiszy ctr+z pod ręką, a nawet jeśli wytrzemy linię gumką i tak pozostanie ślad na papierze, co sprawia, że jest to bardzo ludzkie, bo sami popełniamy błędy. A kiedy uda nam się narysować linię idealnie, mamy satysfakcję z prostej rzeczy, którą w końcu zrobiliśmy własnymi rękami.
Pana prace często są komentarzem do aktualnej sytuacji czy to w życiu codziennym czy też scenie artystycznej. Czym dla Pana jest rzeczywistość i w jaki sposób rysunek może oddać w pełni jej istotę?
O rety, czym jest dla mnie rzeczywistość? Jeszcze nie wiem, na pewno czerpię z niej dużo inspiracji, ale spróbuję odpowiedzieć na drugie pytanie o to w jaki sposób rysunek może oddać jej istotę, o ile rysunkiem w ogóle można tego dokonać. Dla tej rozmowy przypuśćmy, że tak.
Zatem, rysując od dzieciństwa i patrząc teraz na te wszystkie zachowane prace, których mam już około 8000, widzę, że rysunek może pokazać nam namacalnie banalną kruchość i nietrwałość rzeczywistości. Prawdopodobnie nie jest to jej istotą, ale na pewno ważnym składnikiem.
Uważam, że w naszych czasach rysunek na kartce papieru w kratkę jest bardziej efemeryczny od fotografii. Nawiasem mówiąc, brakuje mi rysunku reportażowego w gazetach, teraz to by było coś!
A w czym tkwi wspomniana przez Pana efemeryczność rysunku?
Dla mnie efemeryczność rysunku tkwi w niedokończonych liniach, delikatnym papierze podatnym na uszkodzenia, graficie ołówka. Mam świadomość, że brzmi to bardzo patetycznie (sam nie znoszę patosu) ale wygląda na to, że rysunek ma taki charakter.
Kiedy, Pana zdaniem, rysunek staje się najbardziej przemawiający i przekonywujący?
Kiedy nie jest wymęczony, ale spontaniczny albo bardzo matematycznie opracowany. Kiedy jest wynikiem pasji rysującego i kryje się za nim jakaś idea.
Jakie perspektywy i wyzwania stoją przed rysunkiem na współczesnej scenie artystycznej i dzisiejszym rynku sztuki?
Perspektywy są, jak najbardziej, on będzie zawsze gdzieś się przejawiać na scenie artystycznej i łączyć z innymi dziedzinami. Wyzwaniem może być to, aby w świadomości społecznej zmienić podejście do rysunku jako infantylnego środka wyrazu. Jeśli chodzi o rynek sztuki, trudno mi powiedzieć. Najpierw należało by się zastanowić czy rynek sztuki w Polsce istnieje. Nie wiem.
Czy Pana zdaniem, nawiązując do tytułu wystawy w białostockim Arsenale w 2012 r., rysunek powrócił w wielkim stylu?
Nie, bo on nie musiał nigdzie powracać, on zawsze był. Owszem, tytuł wystawy jest bardzo wymowny i sugeruje pewien zwrot ku rysunkowi, jednak dla mnie takie określenia w rodzaju, powrót malarstwa, czy powrót rysunku, należy traktować z przymrużeniem oka, są one ryzykowne.
Jaki potencjał kryje w sobie rysunek w obliczu rozwoju sztuki na najbliższe lata?
Może stać się jednym ze sposobów, za pomocą którego artysta w sposób bardzo prosty i klarowny, a nawet zabawny przekaże nam swoje idee, manifesty. Spójrzmy chociażby na sztukę Dana Perjovski’ego, którego bardzo cenię.
Rysunek w obliczu rozwoju sztuki ma potencjał, bo można rysować wszędzie, bez prądu, bez wi-fi, a wraz z rozwojem technologii może on z powodzeniem wchodzić w kontakt z innymi dziedzinami, jak chociażby z muzyką. Wystarczy podpiąć mikrofony kontaktowe pod papier (których działanie można porównać do sposobu działania lekarskiego stetoskopu) i stworzymy wtedy ciekawy instrument na którym gra się rysując. Krótko mówiąc, jest duży potencjał.
Dziękuję za rozmowę.