Agata Zbylut chce być księżniczką. Tę prawdę odkryłem podczas wystawy Szalik i medalik w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.
A było to tak: jechałem do Orońska jako kierownik Katedry Mody, bo zostałem poinformowany, że wystawa Agaty Zbylut będzie się składała z dwóch zasadniczych obiektów. I te dwa zasadnicze obiekty to będą sukienki.
To mnie zainteresowało, to mnie przyciągnęło. Że w galerii rzeźby pokazuje się sukienki. W ten oto sposób sukienki stają się niezależnymi od garderoby obiektami. Obiektami przestrzennymi. Niczym rzeźby. Po drugie przyciągnął mnie do Orońska fakt, że dziełem artystki sztuk plastycznych stały się sukienki. Pomyślałem sobie, że w ten oto sposób – być może – rodzi się artystyczna autonomia sukienki (mody?). Po trzecie przyciągnęła mnie tematyka okolicznościowego panelu. Tematem dominującym miał być feminizm, a jednym z jego kontekstów moda.
Agata Zbylut jest feministką, i ja jestem feministką. To nas do siebie niewątpliwie zbliża. Różni nas natomiast (poza płcią biologiczną) to, że w moich feministycznych marzeniach nie ma miejsca na bycie księżniczką. A co za tym idzie, kiedy usłyszałem, że Agata Zbylut – feministka – pokazuje na feministycznej wystawie sukienki, w najśmielszych wyobrażeniach nie przypuszczałem, że mogą one TAK (!) wyglądać. Góra – pozbawiony ramion gorsetowy stanik mocno ściśnięty w pasie. Stąd (czyli od pasa) rozkloszowuje się dół – duży, obszerny, oparty na czymś w rodzaju panieru, opadający fałdami tkanin aż do ziemi. Obiekt, który nie tyle można na siebie nałożyć (jak sukienkę), ile do niego wejść (jak do formy), jeżeli wręcz nie dać się weń zakuć (jak w dyby).
Jest to obiekt jednocześnie historyzujący w formie i ceremonialny w charakterze. Agata Zbylut bowiem chce się znaleźć w środku ceremoniału. A kto wie, czy nie chce zostać mistrzynią ceremonii. Dlaczego nie?
Chodzi o dwie ceremonie. O mszę w Kościele katolickim, i o mecz piłki nożnej, ale nie w wymiarze sportowych zmagań, tylko jako męski ceremoniał bitwy, jaki odbywa się pomiędzy kibicami, w której to bitwie szalik staje się mieczem, tarczą, chorągwią i dystynkcją. Zastępuje niemal w całości rycerską symbolikę, wpisując się jednocześnie w narodowe tradycje rycerstwa polskiego. Jest dla kibiców-bojówkarzy oznaką honoru, waleczności, męstwa.
Agata Zbylut stawia pytanie o nieobecność kobiet w obu tych ceremoniałach. Nieobecność lub ich podrzędną, niemal niewidoczną, rolę. Czy możliwe, żeby znalazły one miejsce, równorzędne miejsce, w tych dwóch skrajnie zmaskulinizowanych rytuałach? I co by się w nich wtedy zmieniło? Jak by się zmieniły i czy?
Oglądając te suknie ma się wrażanie, że artystka nie chce pozbawić ceremoniału jego ceremonialności, nie chce tej ceremonialności zniszczyć. Wykpić, ograbić ją z właściwej wszelkim ceremoniom hieratyczności. A sprawa leży właśnie w tych sukniach.
Suknie, jakie tworzy Zbylut są bowiem strojem ceremonialnym. Strojem kapłana, a nie buntownika, niedowiarka, odszczepieńca. Tylko że w wydaniu żeńskim. Zmaskulinizowane te dwa kulty nie przewidziały stroju dla mistrzyń ceremonii. Dla kapłanki. Dla przywódczyni. Kobiety postawione raptem na czele którejś z tych dwóch grup nie miałyby się nawet w co ubrać. Do swoich działań zaprzęga więc modę.
Szyjąc formę dla kobiety, mocno ściska ją w pasie, wyszczupla talię, opierając szeroką spódnicę na panierze (w stylu dworskich sukien z XVI, a potem z XIX wieku), seksownie odsłania ramiona, pozostawiając ponad biustem puste miejsce. Może na szal, może na chustę, może na futrzaną etolę. Buduje zakonserwowaną i konserwatywną formę mody i kobiecości.
Po tym stwierdzeniu nie ma co już dłużej zwlekać. Potrzeba miejsca na rebelię. Mówi strój-forma już jest. Teraz potrzeba kobiety-treści. Kobiety, która stanie na równi z kapłanami obu męskich religii. Ubrana jak oni, a nie przebrana za nich. Nie ma tu miejsca na oszustwo, na podszywanie się, na przebierankę. Ani na ostentacyjne odróżnianie się, które skazywałoby kobietę tylko na kontestację, której znaczenie jakże łatwo ograniczyć do chuligańskiego wybryku (przykład: członkinie Pussy Riot w moskiewskiej świątyni).