Agnieszka Smutek: Na wystawie Przywiezione razem z Łukaszem Rusznicą prezentujecie fotografie, które przybyły do Wrocławia po 1945 roku wraz z ludźmi zachęconymi przez propagandę lub też szukającymi nowego miejsca do życia. Dlaczego ten właśnie temat stał się głównym motywem wystawy?
Agnieszka Pajączkowska: To prawda, że prezentujemy zdjęcia przywiezione do Wrocławia po 1945 roku, ale w różnych okresach, w różnych okolicznościach i z różnych powodów. Tak samo ciekawe są dla nas zdjęcia przywożone w 1945 roku z tzw. kresów, czy w 1947 roku znad Buga czy Bieszczad, jak i te, które trafiały tu w okresie PRL-u w związku z przeprowadzkami, które motywowane były chęcią zdobycia pracy lub wykształcenia, chęcią mieszkania w mieście. Okres transformacji lat 90. – charakterystyczne zdjęcia robione „małpkami” – też jest dla nas interesujący. Zdjęciem „przywiezionym” jest więc dla nas zarówno pamiątkowa, szkolna fotografia studentki, która przyjechała do Wrocławia w zeszłym roku, jak i rodzinna, atelierowa fotografia ponad 80-letniej kobiety, której rodzina straciła w okresie drugiej wojny światowej dom na wschodzie. Oba zdjęcia trafiły do Wrocławia i pośrednio pokazują historię miasta i jego mieszkańców – historię polityczną, społeczną, kulturową, a także bardzo współczesną. Jednocześnie są to zdjęcia, na których Wrocławia nie ma – takie, które ujawniają to, że wiele osób mieszkających w tym mieście, tworzących jego charakter, ma swoje korzenie gdzie indziej. To wystawa, która pokazuje także, że przesiedlenia, migracje, przeprowadzki – przymusowe, dobrowolne, dramatyczne lub związane z aspiracjami – wiążą się często z zabieraniem ze sobą fotografii wciąż uważanych za jedne z najważniejszych przedmiotów pamiątkowych, budujących relacje rodzinne, dających poczucie tożsamości.
Organizatorzy TIFF Festival poszukują w tym roku sposobu na funkcjonowanie w sytuacji ograniczonych, szeroko pojętych „zasobów”. W jaki sposób Twoim zdaniem można wystawę Przywiezione wpisać w ten kontekst?
Przywiezione tworzymy w oparciu o zasoby mieszkańców – pomysł na wystawę zakłada prezentowanie fotografii wybranych spośród tych, które wypełniają albumy, szuflady, pudełka lub twarde dyski wrocławian. To zdjęcia, które większość z nas ma i zna – dokumentujące życie rodzinne nasze lub naszych rodziców, dziadków. Zdjęcia z wakacji, sprzed domu, z urodzin, portrety robione u fotografa lub zdjęcia wykonywane własnym, często bardzo prostym aparatem. Wiele osób rzadko je przegląda, a jeszcze rzadziej ma okazję obejrzeć rodzinne zbiory innych, nieznajomych osób. Uważamy, że zasobem są same fotografie, ale też związane z nimi opowieści, wspomnienia, historie – do wystawy będzie można dołączyć własne zdjęcie wraz z towarzyszącym mu opisem, ale też obejrzeć zdjęcia przyniesione przez inne osoby. Nie zbieramy ich z myślą o tworzeniu archiwum, nie z myślą o badaniach z „materiałem źródłowym”, za który bywa uważana fotografia – chodzi nam o to, aby stworzyć miejsce do wymiany osobistych opowieści, do szukania wspólnych punktów, do uruchomienia emocji i zadziwienia się różnorodnością historii mieszkańców Wrocławia. To wystawa tworzona przez mieszkańców i dla mieszkańców – oparta o zasoby fotograficzne, ale, mamy nadzieję, wzmacniająca „zasoby społeczne”, które oznaczają dla nas między innymi poczucie związku z miejscem zamieszkania i z innymi, także nieznajomymi osobami, współdzielącymi przestrzeń miasta.
Skąd pochodzą zdjęcia, które już zgromadziliście? W jaki sposób wrocławianie mogą wziąć czynny udział w projekcie?
To zdjęcia od znajomych znajomych – osób w rozmaitym wieku i z rozmaitymi rodzinnymi historiami. Łączy ich to, że wszyscy mają w swoich rodzinnych zbiorach zdjęcia „przywiezione” – takie, które trafiły do Wrocławia między 1945 rokiem a dniem wczorajszym. Wspólnie oglądaliśmy ich zbiory – czasami były to stosy albumów, pudełka pełne rodzinnych fotografii, a czasami kilka pojedynczych zdjęć włożonych do koperty lub plastikówki. Spośród nich wybieraliśmy te szczególne – takie, z którymi wiązało się szczególne wspomnienie, ciekawa, zabawna lub poruszająca historia. Część fotografii zwróciła naszą uwagę z powodów czysto wizualnych – zaskakujących kadrów, znaczących zniszczeń, efektownej kompozycji lub niecodziennej sytuacji. Towarzyszące im opisy, wykonane przez właścicieli fotografii, to często fragmenty ich opowieści, którymi podzielili się z nami podczas spotkania. Do podobnego doświadczenia – wspólnego oglądania, wybierania i opisywania fotografii z rodzinnego archiwum – zapraszamy wszystkich mieszkańców i mieszkanki Wrocławia, którzy mają w swoich zbiorach zdjęcia „przywiezione” i chcą nam o nich opowiedzieć, a następnie dołączyć do wystawy. W Galerii BWA Dizajn od 7 do 30 września, w ciągu tygodnia od 16:00 do zamknięcia galerii, a w weekendy przez cały dzień będzie czekała osoba, która pomoże nie tylko w technicznym skopiowaniu i wydrukowania zdjęcia, ale także w jego wyborze i opisaniu.
Od wielu lat próbuje się odnaleźć wrocławską tożsamość. Pewną spójną narrację, która nie jest konkretna, ponieważ miasto to ma złożoną przeszłość. Czy przygotowywana przez Was wystawa rzuci nowe światło na ten temat? Co chcielibyście przekazać nam, wrocławianom i uczestnikom TIFF Festival za pomocą tego projektu?
Że wszystkich, którzy tu mieszkają łączy to, że nie do końca są stąd – to kawałek tożsamości wrocławian, ale także bardzo wielu osób w całej Polsce. Nie ma w tym rzecz jasna nic złego – to raczej okazja do uświadomienia sobie jak bardzo różne mamy historie, mieszkając tuż obok siebie, tworząc jedną społeczność. To opowieści osobiste, w których odbijają się fragmenty historii Polski – społecznej, ekonomicznej, politycznej, kulturowej. Interesuje nas również to, że w tych zdjęciach przewija się kawał wiedzy o tym, jak używamy na co dzień fotografii – że nadal jest ona tym, co u większości z nas wiąże się z wspomnieniami, co uruchamia opowieści, co ma wartość sentymentalną, ale też wiąże się z własną tożsamością. Nie tylko miasto, ale też doświadczenie fotografii – tej domowej, prywatnej, pamiątkowej – jest czymś co nas łączy.
W Galerii Dizajn BWA Wrocław zaprezentujecie m. in. prace Witolda Romera – inżyniera, artysty fotografika, założyciela Katedry Fotografii Politechniki Wrocławskiej, których ekspozycja będzie możliwa dzięki uprzejmości Barbary Romer. Czy to one właśnie były dla Was punktem wyjścia? Czy może tylko środkiem do przekazania idei projektu?
Zdjęcia Witolda Romera tworzą na wystawie rodzaj osi – punktów zaczepienia wokół których mieszkańcy mogą dodawać swoje własne fotografie i historie. Te zbiory są dla nas ciekawe z kilku powodów – zostały przywiezione ze Lwowa, więc wiążą się z ważną relacją Lwów-Wrocław, będącą częścią tożsamości miasta. Ale to również archiwum o ciekawym statusie – Romer był naukowcem, artystą, ale także członkiem swojej rodziny. Fotografie w archiwum jego wnuczki – Barbary Romer – mają więc nieoczywisty status – można na nie spojrzeć jak na rodzinne pamiątki, jak na fotografie o walorach artystycznych (część z nich znajduje się również w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu), częściowo zaś jako na efekty działań związanych z fascynacją techniką fotograficzną (Romer wynalazł izohelię). Ciekawa jest historia uratowania archiwum Romera i jego obecny status – znajduje się w rękach rodziny, która głównie w osobie pani Barbary, stara się własnymi siłami digitalizować i udostępniać zbiory postrzegając je jako ważną część polskiej fotografii i kulturowego dziedzictwa Polski. Zarazem – ma związane z nimi osobiste wspomnienia, bo wiążą się z postacią dziadka. Archiwum Romera uświadamia, że linia podziału między fotografią artystyczną, dokumentalną i pamiątkową nie jest ostra, oraz że nie ma w Polsce instytucji (choć jest organizacja – Fundacja Archeologii Fotografii), której główną misją byłaby opieka nad odkrywanymi zbiorami fotograficznymi o charakterze prywatnym, rodzinnym – nawet wtedy, gdy należą one do osoby istotnej dla polskiej fotografii.
Nie da się rozmawiać o zasobach w postaci zdjęć-pamiątek bez wrocławian. Dlaczego zaangażowanie mieszkańców i uczestników Festiwalu jest kluczowe dla projektu Przywiezione?
Bo bez ich udziału – bez przyjęcia zaproszenia do otwarcia swoich szuflad, albumów i pudełek ze zdjęciami – nie mamy szansy zobaczyć, co zawierają zasoby prywatne. Fotografia prywatna, domowa, rodzinna to paradoksalnie fotografia najrzadziej oglądana, najmniej zbadana, mam wrażenie, że niedoceniona. A przecież poza tym, że może budzić emocje, gromadzić wokół siebie osoby dotychczas sobie nieznane, być pretekstem do wymiany opowieści, to przecież jest niezwykłym, społecznym archiwum codzienności – zmieniających się obyczajów, mód, estetyk, ale również zmian o charakterze politycznym, które odbijają się w losach (a więc także – w fotografiach) prywatnych.
Co dla Ciebie jest najbardziej fascynujące w tym projekcie?
Że w momencie otwarcia wystawy nie wiem, jak będzie ona wyglądała w dniu zamknięcia – jestem bardzo ciekawa zdjęć, które przyniosą nam mieszkańcy. Miałabym ochotę z każdą osobą porozmawiać osobiście i brać udział w oglądaniu wszystkich zbiorów.
Wystawę pt. Przywiezione będzie można oglądać w Galerii Dizajn BWA Wrocław do 29 października 2017 r. Wszystkich, którzy chcieliby ją współtworzyć, zapraszamy do przynoszenia swoich zdjęć w dniach 7-30.09.2017 (środa-piątek) w godzinach 16:00-20:00 oraz w weekend w godzinach: 12:00-20:00 lub też do kontaktu biuro@tiff.wroc.pl.