„Politycznie jestem piłsudczykiem”[1] – pisał Józef Czechowicz we wrześniu 1932 roku do Mariana Czuchnowskiego, jednoznacznie deklarując swoje polityczne zapatrywania. Natomiast według Janiny Broniewskiej podczas rozmowy, jaką odbyła ona z autorem nuty człowieczej, gdy zatrudniona została w Wydziale Wydawniczym Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie, na jej uwagę, że endeki endekami, ale wcale mi nie milsza wasza sanacja, Czechowicz miał odpowiedzieć: Żadnych rzeczy niegodnych i niezgodnych z własnymi przekonaniami nie musisz pisać. O „dziadku” służę wyręką. I to z przekonaniem. Na każdą galówkę[2]. I rzeczywiście pisał o marszałku „z przekonaniem” w zasadzie przez całe życie.
Pierwsze bezpośrednie spotkanie z „Brygadierem” Czechowicz uwiecznił w opublikowanym w 1936 roku wspomnieniu Dawna chwila. Opisał w nim, jak pewnego „upalnego dnia sierpniowego” 1915 roku, stojąc w cieniu lubelskiego kościoła Panien Brygidek (zwanego dziś „powizytkowskim”), miał okazję zobaczyć dorożkę wiozącą niezwykłego pasażera: Zza zgarbionych pleców dorożkarza – dym. Pasażer palił papierosa. Dym to strużka sinawa, ginąca bez śladu w białym upale południa. Strużka wychodziła spod ciemnych wąsów, sączyła się – o dziwo – wzwyż, ponad krzaczaste brwi, zwiewnym floresem omijała orzełka na maciejówce i wtedy dopiero rozwiewała się nagle, bezpowrotnie. Pasażer był w szarym mundurze legionowym, w sztylpach, jak wielu oficerów wielkiej wojny. Lecz choćby był w najlichszym odzieniu człowieka z tłumu – poznałbym go. Nieraz z bratem oglądałem ukrytą w okładce łacińskiego słownika podobiznę Brygadiera. Patrzyłem, oparty dłonią o chłodny dzwon. Musiało się coś stać? Musiało. Stało się tak niewiele: dorożka brudna i obdarta wiozła ulicą kogoś, kto palił papierosa. Ale patrzyłem długo i uważnie, aby zapamiętać to pierwsze spotkanie. Z wyspy skarbów, z cienia kościoła, z niepamięci chłopięctwa chciałem utrwalić w sobie to – historię[3].
Wspomniany w tym fragmencie brat poety Stanisław należał do ochotników, którzy po wkroczeniu w 1915 roku beliniaków do Lublina wstąpili na fali patriotycznego uniesienia do Legionów. Sam poeta w znanym wierszu autoportret z tomu ballada z tamtej strony, przedstawiając swego brata jako jednego z tych, którzy „wyrwali go ze snów dzieciństwa”, użył słów: „taki duży piłsudskiego żołnierz”.
Inny przykład autentycznej fascynacji postacią marszałka znaleźć można w liście z 15 sierpnia 1929 roku wysłanym do Kazimierza Miernowskiego z Berezy Kartuskiej, gdzie Czechowicz odbywał służbę wojskową w szkole podchorążych. W liście tym poeta opisywał między innymi stosunek swoich kolegów do komendanta i jednocześnie wspomniał o pewnym interesującym szczególe: W drużynie mojej obecnej i w tej, w której byłem uprzednio, nastrój, niestety, bardzo nie legionowy. Tej wściekłej młodzieży drobnoburżuazyjnej nie można powiedzieć nazwiska Piłsudski, bo im się robi niedobrze. Jeśli zobaczą, że ja, aczkolwiek luźno z legunami związany, przywiozłem ze sobą fotografię „dziadka”, to mnie zjedzą[4].
Jakie były przyczyny tego uwielbienia, które sprawiło, że podchorąży Czechowicz zabrał ze sobą do wojska fotografię Piłsudskiego? Można oczywiście snuć przypuszczenia, że dla chłopaka, który w wieku zaledwie dziesięciu lat stracił ojca, marszałek był postacią rekompensującą ów brak. Wydaje się jednak, że od takich trudnych do udowodnienia psychologicznych motywacji znacznie ważniejsze było to, iż postać Piłsudskiego kojarzyła się chłopcom ze społecznych nizin, którzy wchodzili w dorosłość w pierwszych latach Polski niepodległej, z wiarą w projekt emancypacyjny, a tych nadziei „młodzież drobnoburżuazyjna” nie mogła podzielać. Oto przed młodzieżą urodzoną w biednych chałupach czy suterenach pojawiała się możliwość zdobycia wykształcenia, poprawy losu, a nawet i wejścia w krąg elit nowo powstałego państwa (co zresztą stało się udziałem autora nuty człowieczej).
Trudno się zatem dziwić, że Józef Czechowicz debiutował jako poeta dwuczęściowym utworem poświęconym właśnie twórcy Legionów. Wiersz Piłsudski (Na brwiach – nagłych jak ciosy…) ukazał się w wydanej w 1924 roku przez lubelski Dom Wydawniczy Franciszek Głowiński i spółka antologii Józef Piłsudski w poezji. Natomiast pierwsza część tego utworu, jako samodzielny tekst, została wydrukowana w „Expressie Lubelskim” 11 sierpnia 1924 roku, a więc w czasie, gdy w ramach obchodów dziesiątej rocznicy czynu legionowego do Lublina przybył na dwa dni sam marszałek. Liryk ten powstał najprawdopodobniej rok wcześniej – 15 lipca 1923 roku – tak przynajmniej wynika z daty zapisanej na jednym z zachowanych rękopisów.
Znacznie bardziej znany jest inny utwór Czechowicza o takim samym tytule, zaczynający się od słów: śnieżne konie śnieżyca po świętym marcinie. Tekst ten powstał jesienią 1928 roku, a po raz pierwszy opublikowany został jeszcze w tym samym roku na łamach miesięcznika „Droga”, redagowanego przez Wilama Horzycę – kolejnego piłsudczyka, który odegrał bardzo ważną rolę w życiu lubelskiego poety. Jak wspominał sam autor w liście do Miernowskiego z grudnia 1928 roku, wiersz ów został napisany „na zamówienie”. Niemniej jednak wyróżniał się bardzo pozytywnie na tle innych podobnych liryków Czechowicza o okolicznościowym charakterze. Poeta miał najpewniej tego świadomość, skoro włączył go do tomu dzień jak co dzień, a później także do zbioru ballada z tamtej strony.
Obok tych dwu wierszy lubelski poeta opublikował jeszcze cały szereg tekstów literackich związanych z Józefem Piłsudskim – m.in. wiersz Słuchajmy Zygmunt dzwoni[5] czy cytowane już wspomnienie Dawna chwila. Ponadto z okazji imienin marszałka 19 marca 1932 roku o godz. 12.00 w sali kina „Corso”, mieszczącego się przy ulicy Radziwiłłowskiej w Lublinie, wystawione zostały napisane przez Czechowicza „obrazki z życia legionowego w trzech odsłonach” pt. 19-go marca 1915 roku[6]. Tekst „obrazków” nie zachował się. Osobną, dość liczną grupę utworów, w których pojawia się postać marszałka, są wiersze i opowiadania dla dzieci, drukowane przede wszystkim na łamach „Płomyka” i „Płomyczka”, takie jak: Ziemia Wieszcza i Wodza[7], Miasto pana Marszałka[8], Dzień imienin[9], Do Wilna[10], Z dziejów harcerstwa[11], W kinie[12], Żałobna rocznica[13], W Belwederze[14], Łanie[15].
Znaczna większość opublikowanych przez Czechowicza tekstów poświęconych Piłsudskiemu pisana była w związku z bieżącymi potrzebami redakcji, w których poeta pracował, stąd literacka wartość tych utworów nie zawsze jest najwyższa. Nie dotyczy to jednak obu wspomnianych wierszy noszących tytuł Piłsudski. Zarówno młodzieńczy debiut poetycki z 1924 roku, jak i liryk cztery lata późniejszy można z całą pewnością umieścić w głównym nurcie poezji Czechowicza. Nawiasem mówiąc: podobnie jest w przypadku wielu innych wierszy poświęconych postaci marszałka pisanych przez wybitnych poetów – trudno przecież uznać tego rodzaju teksty pióra Jana Lechonia, Juliana Tuwima, Kazimierza Wierzyńskiego czy Józefa Łobodowskiego za przejaw okolicznościowej grafomanii.
Przyjrzyjmy się zatem pierwszemu z tekstów Czechowicza – opublikowanemu w całości w antologii wydanej przez Franciszka Głowińskiego w 1924 roku. Utwór podzielony został na dwie dość znacząco różniące się części. W pierwszej postać marszałka ukazana została na tle spokojnego polskiego krajobrazu, „umajonej Litwy”:
Poza nim sad kwitnący i ule w szeregu,
Za sadem – łan wysoki i srebrne jezioro.
Słodką, polską melodię od brzegu do brzegu
Nucą fale piaszczystym kolejowym torom[16].
Od tego tła Piłsudski wyraźnie się odcina, tkwi w nim jakaś przyczajona siła mocno kontrastująca z otoczeniem – widać to już w pierwszym wersie, w którym mowa o tym, że „na brwiach – nagłych jak ciosy – leśna milczy głusza”. Komendant śni („może o berle”), ale jednocześnie jego „twarz się świeci zapałem”, wargi „tchną żaru powiewem”, a w oczach – „jak w perle” – odbija się najprawdopodobniej cierpienie. Jest w tym milczeniu coś niepokojącego, świadczy ono o jakimś zastoju, niemocy, poczuciu klęski, wreszcie – śmierci:
Chyba wieńce powiędły, Nike uleciała,
A wichura wiosenna z słońca i zapachu
Orlich marzeń majaki i zwidy porwała,
By je utulić w grobie z bursztynu i piachu.
Podmiot mówiący zaczyna wątpić w siłę tytułowego bohatera – dlatego pyta: „Czy ty niemoc mu dajesz, umajona Litwo?… / Czy zasłuchał się w serce złotej pieśni pszczelej?…” W ostatnich wersach pierwszej części utworu okazuje się, że była to tylko cisza przed bitwą, bo Piłsudskiemu „dłoń twardą (…) chłodzi klinga karabeli”. W drugiej części widzimy już postać marszałka w ruchu, w drodze. Nie jest to jednak triumfalny pochód, a „żałobny marsz” – ciszę rozpraszają tylko szloch i „drzewa miejskie”, które „jak sztandar łopocą”. Walka Piłsudskiego polega bowiem na ciągłym mierzeniu się ze śmiercią i goryczą porażki:
Noc każda wypłakuje ci żałobne marsze
i każda cię okrywa ostatnim całunem.
Ku śmierci droga twoja. Splamiono twe tarcze,
a na uczcie przedzgonnej pojono piołunem.
Podobne spojrzenie na Piłsudskiego znaleźć można w napisanym przez Czechowicza wierszu Słuchajmy Zygmunt dzwoni, w którym dźwięk tytułowego dzwonu – jako swego rodzaju testament marszałka (utwór powstał już po 1935 roku) – skonfrontowany został z oznakami śmierci: „srebrną buławą” i pogrzebowymi wieńcami „pachnącymi w podziemiu cichem”. Pojawiające się na początku liryku z 1923 roku „berło” oraz umieszczona w zakończeniu wzmianka o koronowaniu stanowią rodzaj klamry i jednocześnie świadczą o tym, że młodziutki Czechowicz wiązał postać Piłsudskiego z ideą monarchii, która stanowić miała gwarancję nie tylko politycznego, ale także etycznego, a nawet metafizycznego ładu. W ogóle w utworze tym interesująco zderzony zostaje tradycyjny, sarmacko-romantyczno-młodopolski jeszcze sztafaż („berło”, „klinga karabeli”, „złota pieśń pszczela”, „okrywa cię ostatnim całunem”, „zgasły gwiazdy twoje, orle płowy”, „gloria (…) wskrześnie”, „bramy tryumfalne z czarnych tęcz”) z oddechem nowoczesności („kolejowy tor”, „samochodu pudło, lśniące jak lakierki”). Zwłaszcza to ostatnie porównanie wydaje się pochodzić z innego – kojarzącego się już z futuryzmem i awangardą – porządku. Potwierdzeniem wydaje się pokreślony fragment zapisany na odwrocie rękopisu tego wiersza, stanowiący najpewniej zarzuconą wersję drugiej części utworu lub jej kontynuację (rękopis ten przechowywany jest w Muzeum Józefa Czechowicza w Lublinie):
<Masz wiernych sobie ludzi w zaułkach i kątach,
Nędzarzy rozmarzonych o sławie i Tobie
Wśród nich imię rozbłysłe w <bojowych> bitewnych zawrotach
Powtarzają>
Nędzarze pamiętają oczu szarych lśnienia
Nad samochodu cielskiem czarnem, jak lakierki
I w sercu <swojem> prostem noszą o Tobie marzenia
Wśród swoich nędz i włóczęg <kr[wawej]> smutnej poniewierki
<Nędzarze>
<Wychudli, usmoleni na rogu bulwaru>
<Dyskutują nad> <Gdy ciemność zaciemnieje w ulicach bez kresu>
Czekają na Twój przyjazd od samego rana
I gdy przyjeżdżasz – patrzą na Ciebie jak w tęczę[17]
W cytowanym fragmencie „samochód” i „lakierki” – symbole luksusu – zestawione zostają z „nędzarzami rozmarzonymi o sławie i Tobie”, „wychudłymi, usmolonymi, na rogu bulwaru”. Tym samym poeta przypomina o ważnym elemencie legendy Piłsudskiego, jaki stanowiły jego socjalistyczna przeszłość i zaangażowanie w walkę o poprawę losu najuboższych warstw społecznych.
Drugi z wierszy Czechowicza poświęconych Piłsudskiemu powstał – jak wcześniej wspomnieliśmy – w 1928 roku, a więc po przewrocie majowym. Marszałek nie czekał już zatem jak w 1923 roku na „koronowanie cichej (…) poniewierki”, ale stał się kreatorem, aktywnym budowniczym i jednocześnie filarem rozwijającego się państwa. Autor nuty człowieczej zaczyna swój utwór od przypomnienia śnieżnych koni śnieżycy po świętym marcinie (czyli po 11 listopada 1918 roku), kiedy to „zamieć dom tratowała”, ale „dom mocny wytrwał” – słowa te dotyczą najpewniej burzliwych lat 1918–1921, a być może i politycznych zawirowań, jakie miały miejsce w kolejnych latach aż do maja 1926 roku. Następne strofy, oparte na konstruktywistycznych metaforach (chwilami bardzo przypominających poezję Juliana Przybosia), przywołują przekształcony obraz sielskiej Polski, podszyty jednak rozpaczą i poczuciem klęski, której źródłem był upadek powstania styczniowego:
pryzmaty dachów tkwiły na wonnych ścian zrębie
dachy strzegły i drzwi i serca okiennic
ganek raźnie skrzykiwał do siebie gołębie
prowadząc na ogródek ze sosnowej sieni
jezioro sine wolno szło do brzegu
usypiając fale jak dzieci
w domu dzieci bez kołysek kołysał spod śniegów
jęczący nieustannie rok 63
W kolejnych wersach tym romantyczno-nostalgicznym obrazom przeciwstawiona zostaje wizja ekonomicznego rozwoju, który „przekreśla pozycję starej rozpaczy”, jednocześnie jednak za chwilę pojawia się akcent niepokoju w postaci pytania, czy można poprzestać wyłącznie na „organizowaniu cyfr”, czy rozpędzona kapitalistyczna gospodarka jest rzeczywiście najlepszą odpowiedzią na „jęczący nieustannie rok 63”:
inny teraz rok czoło marszczy się inaczej
rusztowania maszty na 20 pięter mur
czerwony ołówek to polityki karabin
przekreślił pozycję starej rozpaczy
organizować cyfry znaczy prowadzić szturm
czyżby koniec na akcjach gumy i jedwabiu
ile milionów rocznie bluzgają nafciane wieże
iloma miliardami fabryki gwiżdżą i rżą
W tym właśnie miejscu następuje swego rodzaju przełamanie w postaci krótkiego, mocno brzmiącego dystychu, w którym zawiera się dobitna sugestia, że tytułowy bohater nie mieści się ani w romantyczno-nostalgicznym porządku, ani w sucho „zorganizowanych cyfrach”:
a jego nie zmierzyć
on jest on
- J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 8, Listy. Oprac. T. Kłak. Lublin 2011, s. 199.↵
- J. Broniewska, W ZNP, [w:] Spotkania z Czechowiczem. Wspomnienia i szkice, Zebrał i opracował S. Pollak. Lublin 1971, s. 381.↵
- J. Czechowicz, Dawna chwila, [w:] tegoż: Pisma zebrane, t. 4, Proza. Red. T. Kłak, Lublin 2004, s. 81.↵
- J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 8, Listy, dz. cyt., s. 99.↵
- Wiersz ten poeta opublikował pod pseudonimem Henryk Zasławski w wydanej w Katowicach w 1936 roku antologii Jego za grobem zwycięstwo. Wiersze o najlepszym synu ojczyzny i jej wodzu marszałku Józefie Piłsudskim 5 XII 1867 – 12 V 1935, ułożonej przez „Jotka” (Józefa Karpińskiego). Przedruk wiersza w tym numerze „Akcentu” (zob. s. 341).↵
- Zob. Akademia Legionu Młodych, „Kurier Lubelski” 1932, nr 80.↵
- Płomyk” 1934/1935, nr 16, opowiadanie podpisane kryptonimem „H. Z.”.↵
- Płomyczek” 1935/1936, nr 19, wiersz opublikowany pod pseudonimem „Henryk Zasławski”.↵
- „Płomyczek” 1935/1936, nr 27, wiersz opublikowany pod pseudonimem „H. Zasławski”.↵
- Wiersz ukazał się drukiem [w:] B. Kubski i S. Dobraniecki, Na zagonie. Czytanki polskie dla III klasy szkół powszechnych 1 stopnia. Kurs B., Lwów 1937, s. 128.↵
- „Płomyk” 1935/1936, nr 1.↵
- „Mały Płomyczek. Tygodnik dla dzieci szkół miejskich” 1935/1936, nr 11.↵
- „Płomyk” 1935/1936, nr 35, wiersz podpisany kryptonimem „H. Z.”.↵
- „Płomyk” 1935/1936, nr 37, opowiadanie opublikowane pod pseudonimem „Henryk Zasławski”.↵
- Opowiadanie opublikowane zostało po raz pierwszy [w:] J. Dańcewicz, B. Kubski, S. Maykowski, Światło w chacie. Podręcznik do nauki języka polskiego dla IV klasy szkół powszechnych 1 stopnia. Kurs B., Lwów 1938, s. 287–289.↵
- J. Czechowicz: Piłsudski [I: Na brwiach – nagłych jak ciosy…], [w:] tegoż: Pisma zebrane, t. 1, Wiersze i poematy, Oprac. J. F. Fert, Lublin 2012, s. 9–10 (wszystkie cytaty wg tego wydania).↵
- Cyt. za J. Czechowicz: Pisma zebrane, t. 2, Wiersze i poematy. Utwory niepewnego autorstwa lub przypisywane poecie. Dodatek krytyczny, Oprac. J. F. Fert, Lublin 2012, s. 76.↵