1. Wprowadzanie stanu wojennego za pomocą mediów
O wprowadzeniu stanu wojennego niektórych mieszkańców Polski poinformowało już o godzinie 6 rano Polskie Radio. W całej Polsce niemal natychmiastową konsekwencją tej wyjątkowej akcji władz było ogólne umilknięcie stacji radia oraz telewizji (prócz oczywiście emitowanego wielokrotnie i poprzedzanego hymnem narodowym przemówienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który, wyszykowany w galowy mundur, mówił o „wprowadzeniu stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa”1), wyłączenie telefonów (najpierw całkowite, później kontrolowanie rozmów telefonicznych, a także korespondencji) oraz wstrzymanie kolportażu codziennych gazet, z wyjątkiem dwóch gazet ogólnokrajowych: „Trybuny Ludu” i „Żołnierza Wolności” i kilkunastu (16) pozawarszawskich terenowych dzienników partyjnych2. Początkowo zaczęto też wydawać jedną gazetę, będącą wspólnym produktem trzech innych, jak miało to miejsce między innymi w Krakowie: połączone w ten sposób – „Gazetę Krakowską”, „Dziennik Polski” i „Echo Krakowa” ludzie nazywali „Gadziecho” (podobnie było w Poznaniu czy Wrocławiu)3. Wywołało to wyjątkową konsternację mieszczan, później złość i chęć oporu.
Ze środków masowego przekazu dopuszczono do emisji tylko niektóre programy telewizyjne i radiowe, co zaś absurdalne – prowadzący audycje telewizyjne, o ile nie mieli stopnia wojskowego, to przynajmniej występowali w mundurach (na przykład Janusz Stefanowicz czy Marek Tumanowicz w „Dzienniku Telewizyjnym”, z wyjątkiem Grzegorza Woźniaka, ze względu na jego niewojskową aparycję). Równoczesną tragiczność i śmieszność tej operacji obrazuje anegdota:
„W niedzielę, 13 grudnia wieczorem, dziecko pyta mamę:
– Mamo, dlaczego dziś na dobranoc nie było w telewizji Pszczółki Mai?
– Widzisz kochanie, pewnie dlatego, że nie zdążyli znaleźć takiego małego munduru”4.
„Dziennik Telewizyjny” w grudniu 1982 roku nagrywany był w „bunkrze” przy ul. Żwirki i Wigury, otoczonym przez wojsko i zamkniętym. Umundurowanie prowadzących przetrwało do końca stanu wojennego.
Na próbę tego jeszcze większego ukrócenia swobody obywatelskiej w komunistycznej Polsce lat 80. środowiska artystyczne, związane z kulturą, nauką, prasą odpowiedziały niemal natychmiast. Większość artystów początkowo odmawiała występów w mediach państwowych, sprzeciw ten jednak stopniowo osłabł, ze względu na proces weryfikacji dziennikarzy.
Ponieważ sparaliżowane zostały centra informacyjne Związku „S”, pierwsze tygodnie stanu wojennego upłynęły pod znakiem skąpej ilości ulotek i druków sygnowanych przez „S”, a nawet wzbudzających podejrzenia z powodu sprzecznych informacji, co wywołało wśród mieszkańców miast (zwłaszcza w Krakowie) już w dniach przed wprowadzeniem stanu wojennego, ogrom plotek i wręcz histerii.
W całej Polsce wiele środowisk i organizacji zaczęło wypowiadać się i podejmować czynny bądź bierny opór wobec nowej sytuacji. Wielu aktorów zbojkotowało swe występy w telewizji, radiu, filmach, wielu artystów czy dziennikarzy zaczęło odmawiać publikowania swych wypowiedzi. Konsekwencją dla osób wykonujących zawody, które miały wpływ na kształtowanie się opinii czy otoczenia, było zwalnianie czy represjonowanie, przy czym w zależności od regionu kraju władze prowadziły strategię różnorodnej polityki.