4. Sztuka czystego znaku
Język interesował Stanisława Dróżdża jako jeden z systemów – dla niego najważniejszy, bo oparty na słowie, nazywającym pojęcia, którymi operuje umysł. Na początku było słowo – często odwoływał się do tego biblijnego cytatu27, wziął nawet udział w wystawie poświęconej słowu28, na której użył go w swojej pracy. Operując na wizualnym zapisie językowym (piśmie), odwoływał się do słowa jako tekstu drukowanego, którego głównym graficznym aspektem jest typografia. Można powiedzieć, że był on poetą, który – wśród innych konkretystów – świadomie uprawiał twórczość, należącą do „epoki Gutenberga”. Twórczość ta w jego przypadku była także świadoma końca owej epoki, która stopniowo zaczyna być zastępowana przez obraz: najpierw także drukowany, potem – elektroniczny. Mówił nawet o sobie żartobliwie, że „jestem takim mastodontem, który się plącze po galeriach”29. Istotną lekturą była dla niego Galaktyka Gutenberga Marshalla McLuhana, która w oryginale ukazała się w 1962 roku. Z biegiem czasu jego „pojęciokształty” coraz bardziej mogą być traktowanie jako epitafium dla epoki druku.
Drugim systemem znaków, do którego odnosił się w swoich dziełach, zaraz po języku, była matematyka (Dróżdż przed studiami na polonistyce uczył się w Technikum Rachunkowości Rolnej). Wśród jednych z pierwszych jego prac znalazł się Język i matematyka (1968), gdzie zestawione zostały ze sobą elementy obu tych systemów (później autor zauważył, że popełnił błąd, bowiem zamiast „matematyki” powinna w tytule figurować „arytmetyka”30). Jednak jego wyobraźnia żywiła się właściwie wszelkimi znakami o charakterze systemowym, włączając różnego rodzaju gry (warcaby, szachy, kości) oraz przedmioty, które zaczynały w jego pracach funkcjonować jako materialno-semantyczne znaki (klamki, żyłki). Jasno mówi o tym, odpowiadając na pytanie Małgorzaty Dawidek Gryglickiej: „MDG: Mówi Pan o linii jako o formie znaku – jaka jest w poezji konkretnej relacja pomiędzy tym kształtem, pomiędzy linią, której często Pan w pracach używa, a znakiem literowym albo metrycznym, znakiem, który występuje w języku? SD: Pomiędzy tymi znakami nie ma żadnej różnicy. Podobnie jak nie ma dla mnie różnicy między literą a słowem. Formalnie może istnieje różnica, ale dla mnie jej nie ma, ponieważ ciągle jest to jakiś język, którym się posługuję, którym operuję”31.
Jego twórczość można określić jako „sztukę czystego znaku”, polegała ona bowiem na wyizolowaniu znaku z pierwotnego systemu, w którym funkcjonuje i „wrzuceniu” go w nowy system znaczeń. „Sztuka” miałaby w tym kontekście znaczenie szerokie, określające działalność artystyczną w ogóle, ponad różnymi dziedzinami.
Rzeczywistość jest tekstem
„Moje teksty są różne: teksty literowe, teksty słowne, teksty słowno-cyfrowe, teksty cyfrowe, teksty znakowe (interpunkcyjne) i wreszcie teksty-obiekty – wyliczał Stanisław Dróżdż w rozmowie z Jaromirem Jedlińskim32. Tekstem mógł więc być dla niego każdy przekaz oparty na znakach, które, jak już wiadomo, rozumiał bardzo szeroko. Jest to w istocie nowoczesne już, Lyotardowskie pojmowanie tekstu, wyciągające wnioski z końca „epoki Gutenberga”.
„Mastodont” Dróżdż, piszący epitafium dla drukowanego tekstu, przy swoim konserwatyzmie – trzymając się czarno-białej estetyki druku, wyznając nienaruszalne reguły poetyki „pojęciokształtów” i z uporem uważając siebie za staroświeckiego poetę, nie zaś „artystę multimedialnego” – okazuje się tutaj twórcą zadziwiająco nowoczesnym. Tak jak koncepcje jego prac, do których dopiero teraz, po kilkudziesięciu latach od powstania pierwszych z nich, dorosły możliwości technicznego ich wykonania. Jego systemowe prace, rozrastające się automatycznie, dzisiaj, kiedy w powszechne użycie wszedł komputer, stają się znacznie prostsze do realizacji, a niekiedy nawet dopiero teraz zyskują w ogóle jej możliwość (jedna z takich prac to Alea iacta est, ale także na przykład „i”, które pierwotnie miało postać jedynie czterech plansz). Podobnie jest z formą graficzną utworów tego artysty: na współczesnych wystawach precyzyjne komputerowe wydruki mogą wreszcie zastąpić nieporadne ręczne próby uzyskania maszynowego pisma, które realizowały te dzieła na początku. Drożdżowi chodziło bowiem zawsze o uzyskanie tekstu-przedmiotu, który wydawałby się żyć własnym, obiektywnym życiem, niezależnym od ręki i umysłu autora. Jak „chmury, morza, góry, zwierzęta i ludzie, albo – jak deszcz”.
Teksty, które stają się przedmiotami – jako zapisy graficzne lub nawet realne rzeczy – zaczynają zmieniać obraz rzeczywistości. Skoro tekst może być przedmiotem, to na zasadzie odwróconej analogii, można podejrzewać, iż także inne przedmioty, z których ona się składa, mogą być znakami tekstu. Takie właśnie przekonanie narzuca się odbiorcy, obcującemu z twórczością Stanisława Dróżdża. Cała rzeczywistość jest w istocie tekstem pisanym ręką Boga; trzeba tylko umieć go odczytać: ten przekaz płynie z jego utworów.
Najbardziej indywidualne i oryginalne, autorskie cechy tej twórczości, polegające na sugestii, iż tekst poza pracą „pisze się” dalej, niewidzialnie („kadrowanie” tekstu) oraz działanie systemowe jako zasada prac prowadzą właśnie ku przekonaniu, że rzeczywistość jest tekstem – a ten tekst to emanacja jakiegoś wszechogarniającego systemu, który za nim się kryje. Bierzemy swoim życiem udział w grze – zdaje się mówić Stanisław Drożdż – której zasad nie jesteśmy w stanie ogarnąć swoim umysłem. Możemy jedynie próbować, jeśli potrafimy odczytywać teksty, które ta rzeczywistość do nas wysyła. Stanisław Dróżdż swoją twórczość rozumiał właśnie jako „wyłapywanie” z rzeczywistości sensów, które ona w sobie zawiera. „Ja nie czuję się autorem swoich prac. Jestem tylko narzędziem w ręku Boga. To tak jak ślusarz i obcążki. Czy obcążki wiedzą do czego służą?” – pytał w rozmowie ze mną, parę miesięcy przed swoją śmiercią.
Czerwiec – sierpień 2009
1 comment
Świetny tekst! Dziękuję i gratuluję!
Comments are closed.