Czyli podajecie obraz, by pokazać bijące z niego emocje?
N, M: Na to liczymy. To jeden z naszych celów.
M: No i my naprawdę czytamy te wiadomości. Niewiele osób czyta tyle milionów wiadomości. Robimy takie sesje i czytamy każdą wiadomość, z którą powiązane są współrzędne geograficzne. Czytamy je wszystkie.
Czyli nie jesteście samotni, no i te wiadomości przechowywane są przez lata.
N: Biblioteka Kongresu Stanów Zjednoczonych ma dostęp do archiwum wiadomości wysyłanych na Twitterze. Mówią, że to historyczna dokumentacja naszych czasów. Zupełnie jak historyczne listy wymieniane między politykami. I że przeciętny człowiek z ulicy ma swój wkład w portretowanie naszej kultury. Nie wiem jak to robią technicznie, to tak wiele informacji do uporządkowania codziennie. Myślę, że to fascynujące, jeśli spojrzymy na to zjawisko jako na dokumentację społeczną obecnych czasów w kontekście historii Ameryki i świata.
A czy wy wysyłacie wiadomości na Twitterze?
M: Ja trochę, ale więcej czytam. Jestem aktywnym czytelnikiem Twittera. Twitter to dla mnie jak poranna gazeta. Czytam cały dzień. Nie piszę za dużo, jestem raczej obserwatorem. Na razie.
N: Prowadzę taki projekt na blogu, pod nazwą Artist Desktop, gdzie artyści przysyłają mi zrzuty ekranowe pulpitów swoich komputerów. Blog powiązany jest z Twitterem, więc za każdym razem, kiedy coś na nim napiszę, pojawia się to na Twitterze. Ale nie wysyłam wiadomości osobistych, tylko takie, które odnoszą się do mojej działalności artystycznej. Za to dużo korzystam z Facebooka, czyli śmiesznie się to podzieliło. Mój profil jest troszkę bardziej prywatny, więc czuję się swobodniej dzieląc się jakimiś rzeczami. Natomiast inne formy są bardziej otwarte i tam udzielam się w bardziej ograniczony sposób. Ale oczywiście mając to na względzie, jeśli ma się tysiąc znajomych na Facebooku, nic nie jest naprawdę prywatne.
Witamy w nowoczesnym życiu…
N: Dokładnie. To wiele mówi też z pewnością o ewoluujących strukturach społecznych – jeśli jakiś fotograf, którego nie znam wyśle mi zaproszenie na Facebooku, dodam go do swoich znajomych tylko dlatego, że jest fotografem. W pewien sposób staje się to walutą społeczną. To że ma się z kimś wspólne „doświadczenie” wystarczy. Nie trzeba już kogoś znać, aby udzielić mu pewnych informacji.
M: Ja jestem trochę bardziej selektywna na Facebooku. Mam mniej niż połowę liczby znajomych Nate’a i wysyłam więcej osobistych rzeczy.
To ilu znajomych masz na Facebooku?
M: Myślę, że obecnie poniżej pięciuset. Coś takiego.
N: Ja właśnie przekroczyłem dwa tysiące. Stan na dziś rano: 2019.
A po południu już pewnie 2023.
N: Pewnie tak, spędziliśmy ostatnie cztery dni na festiwalu fotograficznym w Houston i dodałem wielu znajomych po rozmowach, jakie się między nami odbyły. A teraz jesteśmy na konferencji Towarzystwa Edukacji Fotograficznej i ludzie już zaczęli mnie dodawać w oparciu o nasze interakcje, więc będę miał więcej znajomych. To się nigdy nie kończy.
Jeśli pojedziecie do Łodzi, czy chcecie kontynuować projekt?
M i N: Oczywiście.
N: Historia mojej rodziny wiąże się z Polską. Bardzo chciałbym pojechać do Polski i zrobić tam zdjęcia.
M: Bardzo byśmy chcieli.
Dziękuję bardzo.
M i N: Dziękujemy.