Agnieszka Wnękowicz-Smenżyk: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obecny obraz polskiej kultury?
Anna Augustynowicz: Jeśli przez kulturę rozumieć stosunek człowieka do człowieka, to nie wydarzenie, a długi proces uwalniania społeczeństwa od rządów ideologii. Dopiero w dążeniu do odbudowy społecznej ludzi związał etos solidarności, ale jego arystotelesowska idea została gdzieś po drodze zagubiona. Kultura znalazła się we władaniu pieniądza, ponieważ obecna forma kapitalizmu nie sprzyja demokracji (w pierwotnym tego słowa znaczeniu). Obraz polskiej kultury ulega ciągłej transformacji, gdyż zostały zakwestionowane dwie poważne idee (etos i demokracja), otwierające przestrzeń społeczną ku przyszłości.
Kto według Pani odegrał znaczącą rolę w polskim teatrze?
Zajmuję się reżyserią dramatu, w związku z tym, wśród moich zainteresowań znajduje się literatura powstała z myślą o teatrze. Właściwie tylko zapisany gest teatralny nadaje się do sprawdzenia ponownie w kolejnych kreacjach po kilku, kilkunastu czy kilkuset latach.
Zapis językowego brzmienia człowieka jest pewną wartością bezwzględną, można gestu dokonać ponownie i sprawdzić jego sens, jego współczesność. Rolę znaczącą przypisuję Wyspiańskiemu. Nowoczesność Wyzwolenia nie ma do tej pory konkurencji. Poeta przedstawił konstruowanie sztuki teatru w odniesieniu do teatru rzeczywistości. Powołał polską szkołę teatru, określając zasadę „przytomności gry”, wyznaczył również miejsce artysty teatru w społeczeństwie. Myślenie na wskroś nowoczesne porównywalne z Szekspirem.
Myśląc o roli tych gestów teatru, które wskazują dramatyzm naszych relacji z innymi społeczeństwami, pragnę zwrócić uwagę na dwa, odległe od siebie, a jednak w pewien sposób bliskie, niepozbawione poczucia humoru. Jeden wskazuje na mentalny skansen pychy: „niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna” (Wyspiański), drugi na to, jak trudno uciszyć skowyt bólu, ponieważ: „we Francji jest Francja, w Ameryce Ameryka, w Niemczech są Niemcy, a tylko w Polsce jest Polska”(Masłowska).
Czemu Pani zdaniem służy dziś teatr? Jaka jest jego największa wartość dla współczesnego człowieka?
Teatr służy od zawsze człowiekowi, stając po jego stronie. Największa wartość? Te chwile podczas przedstawienia, kiedy siedząc na widowni, jesteśmy skłonni nie bać się być ludźmi, niezależnie od aktualnie obowiązujących norm społecznej poprawności, systemu przepisów czy praw. Teatr rozmawia po pierwsze z człowiekiem, w drugiej kolejności z jego nacją. Jest takim sprawdzaniem „wiązania” między ludźmi: czy potrafimy „czytać” siebie nawzajem, czy jeszcze przynależymy do tej samej kultury.
Jakie zjawiska mają obecnie największy wpływ na kształt polskiego teatru?
Wszystkie te zjawiska, które przetaczają się przez świat, przez Europę. Konflikt między Wschodem i Zachodem, kryzys więzi (religii) w Europie, kryzys ekonomiczny, komercjalizacja kultury, proces digitalizacji. W dążności do rozwoju porzucamy obowiązujące do niedawna kanony. Zaczyna brakować przestrzeni wspólnych odniesień. Poszukujemy nowych, w nadziei że uda nam się spotkać.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Media przenoszą bycie człowieka wobec człowieka w nowy wymiar spotkania. Mogą je w takim samym stopniu ułatwiać, co utrudniać. Przesuwa się granica wyznaczająca, na jaką odległość można się do człowieka zbliżyć, nie naruszając jego intymności, szanując jego osobność i godność. Ryzyko spotkania „Sema”, „Jafeta” lub „Chama” w przestrzeniach wytyczanych przez nowe media jest tak samo prawdopodobne jak w codziennym życiu. Człowiek staje się coraz bardziej bezbronny. Przezroczystość nowych przestrzeni powoduje, że na spotkanie często zamiast twarzy przynosimy jej wizerunek przysposobiony do oglądu przez specjalistę PR-u. Tracimy coś, co jest najistotniejszą cechą spotkania – zaufanie, nie tylko do siebie, ale też przede wszystkim do siebie nawzajem.
To, co wydaje się ważne, to powszechna dostępność dóbr kultury, jej nieprzebranych zasobów. Jednak obcowanie z wykładowcą w sieci nie zastąpi spotkania w realnym świecie. Uczeń wybiera mistrza, ale mistrz ma niewielką szansę, by wybrać tego właśnie ucznia. Można wziąć bezkarnie, bez odpowiedzialności i bez odpowiedzialności, bezkarnie podać dalej.
W jaki sposób Pani zdaniem w ciągu ostatnich lat zmieniło się postrzeganie teatru przez odbiorcę? Czy nowe technologie pozytywnie wpływają na odbiór przedstawień, czy też stanowią zagrożenie?
Odnoszę wrażenie, że wszyscy trochę głuchniemy i ślepniemy. Nadmiar bodźców i problem z ich selekcją skutkuje nadwrażliwością, utrudnia wymianę energii, myśli i emocji po obu stronach teatralnej rampy. Dotyczy to w równym stopniu tych, którzy „nadają” komunikat, co jego odbiorców. Nadwrażliwość powoduje, że asekurujemy się jeden przed drugim. Świat odbieramy jako przeładowany, dlatego instynktownie bronimy się przed „nadawcą”, przestaje być ważne, co nadaje i w jaki sposób. Uzyskanie koncentracji w zbiorowości jest dzisiaj wyzwaniem. Teatr coraz częściej postrzegany jest jak rzeczywistość, nie jak rzeczywistość „przed-stawiona”. „Znaczone” myli się ze „znaczącym”.
Rozwój nowych technologii to także istotne zmiany w podejściu samych artystów do sztuki. Czy dostrzega Pani owe zmiany w swojej pracy artystycznej?
Współczesny odbiorca ma kłopot z syntezą. Bywa, że scenę traktuje jak ekran. Oczekuje zbliżenia łzy w oku, usłyszenia bicia serca, co w żywym planie teatru nie zawsze jest uzasadnione, ale dzięki nowym technologiom staje się możliwe. Powstaje wiele nowych form, które są często rozpaczliwym poszukiwaniem sposobu komunikacji. Powstają one z potrzeby przekazania sensu, którego inaczej przenieść się nie da.
Podobnie jak większość ludzi podlegam przeciążeniu z powodu nadmiaru bodźców. Coraz bardziej potrzebuję przestrzeni ciszy w obrazie, ponieważ daje mi ona nadzieję na kontakt z widzem, który podczas przedstawienia zajmie moje miejsce.
W jaki sposób w Pani odczuciu rozwój nowych technologii wpłynął na obecny stan polskiej kultury?
Dostępność dóbr kultury jest nieoceniona. Pozbawia granic: uczymy się od siebie nawzajem i siebie nawzajem, tak jak, wiążąc się z drugim człowiekiem, po pewnym czasie używamy podobnych zwrotów, intonacji, przyłapujemy się na podobieństwie gestów – wszyscy jesteśmy istotami mimetycznymi. Mając jednak świadomość tego zjawiska, instynktownie pragniemy „zachować siebie”. Fascynacja innym i przyjemność upodobnienia mija po pewnym czasie i kiedy skonstatujemy, że przestaliśmy być sobą, podejmujemy walkę z tym, w czym znajdowaliśmy upodobanie. Często obarczamy winą „zaborczego innego” za zatracenie siebie.
Czego w dzisiejszych czasach najbardziej potrzebuje polski teatr?
Zrozumienia przez obywateli, którzy go utrzymują, czym jest w istocie sztuka teatru.
A jakie wyzwania stoją przed polską sceną teatralną na najbliższe lata?
Teatr nie daje się „odłożyć na półkę z kulturą” – nie poczeka w nadziei na lepsze czasy, jest teraz albo go nie ma, dlatego tak ważne staje się zabezpieczenie „niesprzedawalności sensu”.
Dziękuję za rozmowę.