Jaka jest Państwa definicja dobrej architektury?
TR: Dla mnie to przede wszystkim przestrzeń, zaplanowana i wyreżyserowana do konkretnego zadania. Musimy zawsze pamiętać, że wynik naszej pracy bardzo silnie wpływa na zachowania społeczne. Dobra architektura to taka, której obecność generuje pozytywne przemiany i to zupełnie bez znaczenia, czy mówimy o wielkim biurowcu, który emanuje siłą i wielkością, czy o małej altanie będącej bardziej instalacją artystyczną niż budynkiem – a jednak to też może być znakomita architektura.
KWR: Pomysłowość – prosty, ale błyskotliwy pomysł, który powoduje reakcję podobną do tej, kiedy czytam rozwiązanie skomplikowanej zagadki logicznej: „no tak, pewnie że tak, przecież to jasne!” Ponadto umiarowość, prostota, ale nie prostactwo. W każdym przypadku szacunek dla miejsca.
W jaki sposób pracują Państwo nad nowymi koncepcjami? Na co kładą Państwo największy nacisk podczas projektowania?
TR: Uważnie słuchamy inwestora, nie walczymy z marzeniami, to duża oszczędność energii. Staramy się przetransponować jego wyobrażenia na język współczesnej architektury. Jednak między nami dwojgiem nie wypracowujemy kompromisów – albo koncepcja jest dobra dla nas obojga, albo szukamy dalej.
Bardzo ciekawie zapowiada się dom jednorodzinny w podkrakowskiej Baranówce. Czy trudno dziś znaleźć inwestora gotowego na tak odważny projekt?
KWR: Inwestora, który nie hamuje naturalnych popędów architekta, a wręcz je pielęgnuje należy postrzegać w kategorii zjawiskowości. I tak jest w tym przypadku – to ludzie absolutnie bezkompromisowi, bezpretensjonalni, żyjący tu i teraz, rozumiejący architekturę. Fantastycznie się nam współpracuje. Choć muszę przyznać, że nasza ostatnia realizacja sprawiła, że coraz częściej chcą z nami współpracować śmiali inwestorzy, potrafiący zawierzyć nam swoje interesy dlatego, że docenili naszą pracę. Możliwe też, że zmienia się całe społeczeństwo. Jeszcze do niedawna popularne stwierdzenie mówiło, że na medycynie i budowie domu zna się każdy. Mam wrażenie, że coraz częściej inwestorzy obdarzają architekta zaufaniem podobnym do tego, jakie jeszcze do niedawna zarezerwowane było jedynie dla znachora lub hydraulika. Miejmy nadzieję, że ta tendencja wkrótce ujawni się również w odniesieniu do projektów wnętrz, bo to wciąż spore pole do bezpardonowego psucia.
W swojej ofercie mają Państwo również projekty gotowe. Skąd ten pomysł? Czy te projekty cieszą się zainteresowaniem?
TR: W ofercie projektów gotowych znalazły się domy, które albo już zostały zrealizowane, albo właśnie uzyskały pozwolenie na budowę, a inwestorzy wyrazili zgodę na ich powielanie. Rzecz jasna nie jest to nasza standardowa praktyka. Gdy opracowujemy projekt indywidualny, inwestor otrzymuje gwarancję niepowtarzalności. Czasami jednak, gdy mu na niej nie zależy i wyrazi na to zgodę, umieszczamy projekt w katalogu. Oferta nietypowych projektów gotowych skierowana jest do posiadaczy działek o nietypowym kształcie lub Inwestorów posiadających nietypowe zapotrzebowanie na trudno dostępne na rynku projekty domów typowych bliźniaczych, kilkulokalowych. Przedstawione w katalogu domy powstały dla konkretnych lokalizacji, skąd wywodzą się ich nazwy, które, przy założeniu spójności i powtarzalności warunków zabudowy lub planów miejscowych, stanowić mogą trop w poszukiwaniu i wyborze domu dla posiadaczy podobnie umiejscowionych gruntów. W rzeczywistości katalog stanowi rozszerzenie portfolio naszych realizacji, gdyż ostatnio mamy większe szczęście współpracować z inwestorami poszukującymi indywidualnych rozwiązań i domów „szytych na miarę”, co jest oczywiście naszym ulubionym zajęciem.
Są Państwo wspólnikami w firmie, ale też małżeństwem. Udaje się Państwu rozdzielać te dwie dziedziny życia i zostawiać pracę za drzwiami biura, czy też dyskusje na tematy projektowe toczą się u Państwa przy kuchennym stole?
KWR: Jesteśmy stereotypowym małżeństwem, często się kłócimy, ale zupełnie niestereotypowo – głównie na tematy zawodowe, których nijak nie jesteśmy w stanie odstawić na boczny tor. A co pewnie dziwniejsze, zupełnie nam to nie przeszkadza. Ja osobiście uwielbiam te nasze wymiany zdań i uważam je za absolutnie oczyszczające. Dzięki naszej bliskiej relacji jesteśmy ze sobą szczerzy i wymieniamy zdania bez ogródek, co z kolei z reguły owocuje szybszym dojściem do wniosków projektowych. Jest to o tyle ważne, że w naszej pracy, rzeczywiście, nigdy nie idziemy na kompromisy, lecz staramy się wypracować taką formę, która będzie nie tylko zadowalająca, ale po prostu najlepsza dla obojga.
Dziękuję za rozmowę.