SB trafia na trop
Zaczęło się w roku 1969 od rutynowego przeglądu korespondencji ze skrytki pocztowej założonej na fałszywe nazwisko H. Marek.
Z uzyskanych dokumentów „W” wynika, że autorem wysyłanych, jak i otrzymywanych na skrzynkę nr 1039 przesyłek listowych jest Waniek Henryk zam. (…). Aktualnie jest on studentem VI roku Oddziału Grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach[1].
Treść listów Wańka-„Marka” postawiła funkcjonariuszy SB w stan gotowości:
Z treści tych dokumentów wynika, iż jest on młodym przedstawicielem katowickiego świata twórczego (…). W swych rozważaniach korespondencyjnych prowadzonych na tematy związane ze sztuką malarstwa Waniek daje się również poznać jako zdecydowany przeciwnik ustroju socjalistycznego i stosunków panujących w naszym kraju.
Ustalono oczywiście także adresatów „wrogich” przesyłek oraz postanowiono czegoś więcej się o nich dowiedzieć. I tak dowiedziano się na przykład, że zamieszkały w Sanoku osobnik Zdzisław Beksiński:
Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej, Sanok 13 XII 1969. Tajne.
W odpowiedzi na Wasze zapytanie powiadamiamy (…). Pod wskazanym adresem mieszka ob. Beksiński Zdzisław, o którym niżej informujemy: wymieniony zawodowo nie pracuje. Prywatnie zajmuje się kolekcjonowaniem obrazów i różnych rysunków, jak również sam ich wykonuje[2].
W życiu społecznym i politycznym udziału nie bierze. Posiadane przez nas informacje wskazują, że wymieniony utrzymywał kontakty listowne z różnymi osobami zamieszkałymi na terenie kraju, lecz ich treść była chaotyczna i trudna do określenia ich celu. Wymieniony jest człowiekiem w sobie zamkniętym i zamyślonym. Z jego zachowania się oraz treści pisanych przez niego listów można wywnioskować, że zdradza on odchylenia od normy psychicznej.
Katowicka SB niebawem dowiedziała się, że tenże dziwny Beksiński wystawiał swoje obrazy w Katowicach. Temu wydarzeniu poświęcono także sporo uwagi. Jednym z podstawowych pytań, jakie zadawali sobie oraz kierownikowi Klubu Związków i Stowarzyszeń Twórczych funkcjonariusze, było: „dlaczego Beksiński, który zamieszkuje w Sanoku, miał wystawę w Katowicach?”
Dzięki raportowi tajnego współpracownika „Nikifor” funkcjonariusze chyba się uspokoili, gdyż obrazy nie zawierały akcentów politycznych: Rysunki Beksińskiego w większości miały charakter pornograficzny i w związku z tym ingerowała cenzura, która poleciła usunąć kilka prac[3].
Bardziej niepokojące wieści do Katowic dotarły z Bydgoszczy, gdzie zamieszkiwał inny korespondent Wańka, niejaki Anastazy Wiśniewski, który – jak informowali funkcjonariusze z Kujaw
– reprezentuje typ malarza skandalisty. Przejawia skłonności do inicjowania różnych nieodpowiedzialnych zamysłów, czego wyrazem było powołanie na naszym terenie tzw. Galerii «Nie» i «Tak», co jest wyrazem tendencji negowania Związku Polskich Artystów Plastyków i uznającej, że prawdziwą sztukę można oglądać tylko w nieoficjalnych galeriach. Tendencja ta ma być wyrazem niezależności a sprowadza się w efekcie do opozycji wobec polityki państwa w sprawach sztuki.
Podobne skłonności według raportów wykazywali pozostali korespondenci Wańka, a jeden z nich, także malarz – Andrzej Urbanowicz z Katowic – organizował w swojej pracowni nie tylko nielegalne spotkania, ale nawet seanse okultystyczne.
Sprawa wyglądała naprawdę niepokojąco, w związku z tym postanowiono nie ograniczać się tylko do kontroli korespondencji, ale użyć dodatkowych środków do rozpoznania niebezpieczeństwa. Założono więc podsłuch telefoniczny. We wniosku podpisanym przez Naczelnika Wydziału III – płk. Henryka Sikorę, dokładnie określono potrzeby: interesują nas rozmowy o charakterze politycznym, utrzymywane kontakty oraz ich charakter a także inne sprawy, które by charakteryzowały bądź obciążały wymienionego.
Postanowiono także zebrać opinie o „figurancie” poprzez posiadane źródła informacji na uczelni. W tym celu przeprowadzono m.in. rozmowy z kontaktem poufnym docentem „P” oraz tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Wiktor”. Rozmowy miały na celu określenie faktycznych uzdolnień Wańka w zakresie grafiki, jego zaangażowanie w życie studenckie oraz pomóc w ujawnieniu jego bliższych kontaktów na uczelni. Postanowiono pozyskać źródło (bądź źródła) informacji także wśród studentów VI roku grafiki.
Wydział grafiki katowickiej ASP, która była wówczas filią Akademii Krakowskiej, mimo że wykładali na nim ci sami, co w Krakowie profesorowie, od uczelni macierzystej różnił się znacznie. Było to na tle innych uczelni plastycznych miejsce specyficzne. Henryk Waniek:
– Co prawda, kiedy ja tam studiowałem, już ten wydział nie nosił takiej zobowiązującej nazwy, jaką miał wcześniej, mianowicie: Wydział Grafiki Propagandowej. Ale de facto pozostawał nim nadal, ponieważ właściwie specjalnością tej uczelni było wychowywanie fachowców na usługi propagandowo-polityczno-utylitarne. Nawet przed dyplomem już się zarabiało na różnych takich mniej lub bardziej politycznych rzeczach. A więc jakieś plakaty polityczne, wystawy polityczne, jakieś takie dekoracje z okazji wówczas czczonych świąt. Czyli, krótko mówiąc – syf.
Uzyskanie dokładnych informacji o „figurancie” w takim miejscu nie nastręczało więc funkcjonariuszom specjalnych trudności. To jednak nie było wystarczające. Postanowiono także:
Zebrać bliższe dane o Urbanowiczu Andrzeju, który jest młodym przedstawicielem środowiska plastyków na terenie Katowic a przy tym wysoce cenionym i pozostaje w ścisłym kontakcie z figurantem sprawy. Zmierzać się tu będzie do dokładnego jego opracowania a następnie pozyskania w charakterze kontaktu poufnego lub tajnego współpracownika[4].
Ten plan się nie powiódł. Po analizie osobowości Urbanowicza okazało się, że nie jest on dobrym materiałem na współpracownika policji politycznej, a wręcz przeciwnie – jego również objęto regularną obserwacją.
Obserwowani Waniek i Urbanowicz nadal żyli swoim życiem, niespecjalnie świadomi, jak ścisłej podlegają kontroli.
– Nie miałem zielonego pojęcia, że aż tak intensywnie się mną zajmują. Nie widziałem zresztą powodu. Oczywiście jak każdy obywatel PRL wiedziałem, że gdzieś tam istnieje groźna bezpieka. Ale była ona dla mnie jakimś abstraktem. Dopiero z czasem ten abstrakt nabrał bardziej realnych kształtów – wspomina Henryk Waniek.
5 comments
Podpis pod tytułową fotografią: czy obok Henryka Wańka nie siedzi Andrzej Urbanowicz ( a nie Jerzy Duda-Gracz) ?
Nie, to jest Stanisław Piskor. Redakcja Odry pomyliła. Ja podpisałem dobrze.
To jest to spotkanie w kawiarnii, o którym mowa w tekście.
Tekst Mirosława Spychalskiego zabawny z punktu widzenia odruchów sb-cji bezradnej wobec sztuki a jednocześnie wystraszonej – z punktu widzenia osób inwigilowanych nieco mniej zabawny.
Tytuł mocno stronniczy z kilku powodów:
1. oczywiście dla ówczesnej władzy naśladowcza “awangarda” była mile widziana, ale już niekoniecznie rzeczywista jak np. performance “pomarańczowej alternatywy”, “sztuka poczty” jako wariant Fluxusu,A. Wiśniewskiego, czy adaptacje technik assamblażu w “Wielopolu,Wielopolu” i “Umarłej klasie” – Kantora.
2. W środowisku katowickim rzeczywiście podziemny charakter miała działalność grupy “St-53″, natomiast grupa Oneiron” ze swym ezoteryzmem niespecjalnie zagrażała systemowi.
3. W wymienionej grupie – z artystycznego punktu widzenia – ani Krynicki, ani Nyczek nie stanowili dobrego przykładu “antyawangardyzmu”: Ryszard Krynicki wcześniej nawiązywał do konstruktywizmu Peipera, a w tym czasie – do ready mades pop-artu (np.wiersz “Nowa pasza”). A Tadeusz Nyczek m.in.ostro popierał m.in. działalność Krzysztofa Jasińskiego ostentacyjnie podpierającego się legitymacją PZPR w swoich “awangardowych” działaniach teatralnych.
4. Antynomia Henryka Wańka: awangardyzm – kultura uzasadniająca postawę grupy “Oneiron” jest co najmniej uzurpacją, bo przecież cała historia kultury artystycznej jest ciągiem nowatorstw w stosunku do naśladownictw słusznie pomijanych. Natomiast ważnym elementem w działalności tej grupy było spopularyzowanie dorobku C.G.Junga, jako środka interpretacji kultury.
5. Do przemyślenia jest kwestia: czy i w jakich okolicznościach polityczny punkt odniesienia ma znaczenie w perspektywie sztuki, jako niezależnego świadectwa czasu.
Stanisław Piskor
P.S. – drobne uściślenia:
– potwierdzam swoją obecność zdjęciu z Henrykiem Wańkiem;
– znany krytyk ze “Wspołczesności” – o ile pamiętam – to Wojciech Skrodzki, a nie Ryszard.
@Stanisław Piskor. Dziękuję za uściślenie.
Zgadzam się z Panem, ze nie każda awangarda była mile widziana. I to napisałem. Tolerancja kończyła się momencie kiedy artysta rozpoczynał “dialog”z socjalistyczną rzeczywistością. Powyższy tekst to 50% rozdziału poświęconego AMIE i Oneironowi. Na potrzeby Odry musiałem dokonać skrótów siłą rzeczy więc pewne zagadnienia -skracając- uprościłem.
ad Oneiron- Oneiron jednak zaliczam do “undergroundu” dlatego, że działali nie oglądając się na żadne koncesje ze strony władz. Wypięli sie na system na podobnej zasadzie jak czeski “underground”, to że nie zajmowali się polityką nie ma znaczenia. Ich postawa była “polityczna” i stąd zainteresowanie policji.
Comments are closed.