Nadziemie i podziemie
Fundacja AMA postawiła sobie za cel promować tych, którzy na przekór awangardzie „pobudzanej” modą i pieniędzmi władz starali się iść własną drogą. Powołanie Fundacji było działaniem zupełnie bezinteresownym. Fundatorzy sami składali się na jej budżet. Planowano wchodzić w polemiki prasowe z „awangardzikami” – jak ich określał w przechwyconym przez SB liście Waniek. Polemiki miały być jego zdaniem nie tylko „konstruktywne”, ale także „inwektywne”. Postanowiono także wręczać nagrody Fundacji. Wyróżniać miano artystów, którzy „nie poddają się łatwiźnie sztuki nowoczesnego pacykarstwa”. Nagroda wynosiła 2000 zł.
Pierwszym laureatem został Adam Hoffman, malarz, grafik i rysownik. Laureat odmówił przyjęcia pieniędzy, gdyż – jak powiedział – ma ich więcej niż fundatorzy, a ważny dla niego jest sam fakt uznania. Wyróżniono, pośmiertnie, gdańskiego malarza i grafika Zbigniewa Ralickiego „za twórczość i postawę wobec zasadniczych problemów sztuki”, Jacka Woźniakowskiego za jego działalność krytyczną i książkę Góry niewzruszone na temat malarstwa oraz poetę Jerzego Ficowskiego za promowanie spuścizny Brunona Schulza.
Zestaw laureatów tylko utwierdził SB w przekonaniu, że fundacja pod płaszczykiem sztuki uprawia działalność wrogą socjalistycznej kulturze, gdyż
Adam Hoffman od ponad 20 lat jest wykładowcą na ASP w Krakowie, rysownik, wychowawca wielu pokoleń plastyków. Na uczelni znany jest z tego, że usilnie gloryfikuje kraje kapitalistyczne i tzw. „Zachód”. Istnieje opinia, że jego postawa m.in. miała wpływ na to, że w ciągu ostatnich 10 lat 30 absolwentów ASP pozostało za granicą.
Pozostali laureaci też „mieli sporo na sumieniu”. Jacek Woźniakowski to szwagier „pracownika paryskiej Kultury” Józefa Czapskiego, były pracownik katolickiego pisma „Znak” oraz pełnomocnik „znajdującej się w Szwajcarii” Fundacji im. Kościelskich, mający wpływ na to, komu przyznaje ona swoje nagrody literackie: Ostatnio nagrody te otrzymali Julian Kornhauser i Adam Zagajewski z Krakowa, którzy zaliczają się do kontrowersyjnych i opozycyjnych pisarzy.
Nie mniej podejrzaną postacią był też kolejny wyróżniony poeta, Jerzy Ficowski, literat znany z antysocjalistycznych poglądów. Ostatni z laureatów, nieżyjący już wtedy malarz, Zbigniew Ralicki, swojej „laurki” w aktach SB się nie doczekał, gdyż był „on im nieznany”.
Co ciekawe, w okresie wzmożonej infiltracji osób działających w ramach fundacji Ryszard Skrodzki opublikował o niej i jej celach artykuł w warszawskim tygodniku „Literatura”, a jej deklaracja ideowa ukazała się, również jak najbardziej legalnie, w dwutygodniku „Student”. O jej publikacji zdecydował Tadeusz Nyczek, wówczas szef działu kulturalnego tego pisma.
– Cenzor nawet nie mrugnął okiem. Tekst przeszedł bez problemu – wspomina Nyczek – Teraz trudno rozsądzić, czy to z powodu ostrości innych tekstów przeszedł niezauważony, bo to był przecież tekst niewinny, czy po prostu do cenzury krakowskiej nie dotarła informacja, że Fundacja AMA to coś trefnego.
Fakt oficjalnej publikacji Deklaracji wywołał w śląskiej bezpiece wściekłość.
Katowice 5.1.1976
Tajne
Notatka służbowa
W piśmie „Student” nr. 26 (26.12–7.1.1976) wychodzącym w Krakowie ukazała się Deklaracja Ideowa Fundacji AMA (Przeciw Sztuce Nowoczesnej), która nakreśla zarys programu jaki ustalili członkowie Fundacji w ich walce ze sztuką nowoczesną (…). Pod umieszczoną deklaracją widnieją następujące nazwiska: Dzierżyńska Maria, Kołpanowicz Andrzej, Kremer Marta, Krynicki Ryszard, Nyczek Tadeusz, Waniek Henryk, Ziembicki-Fantazos Henryk. Wszyscy oni poza Kremer Martą przechodzą w materiałach prowadzonej przez nas sprawy. W związku z tym, że Deklaracja Ideowa Fundacji ukazała się oficjalnie w piśmie „Student” zachodzi pytanie czy zamieszczono ją w sposób legalny i czy Fundacja się zalegalizowała poprzez rejestrację w odpowiednim Wydziale Spraw Wewnętrznych Urzędu Wojewódzkiego.
W Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach poinformowano funkcjonariuszy, że w rejestrze nie występuje nic pod taką nazwą, a po przeczytaniu treści deklaracji ideowej zastępca Dyrektora Wydziału mgr Kozłowski zwrócił uwagę na akcenty polityczne w deklaracji i wyraził zdziwienie, że ukazała się ona oficjalnie. W krakowskiej cenzurze powiedziano zaś funkcjonariuszom, że tekst do druku zaakceptował jej szef wraz ze swoim zastępcą, gdyż nie dopatrzono się tam treści dwuznacznych czy wrogich sformułowań. Ponadto Urząd Kontroli nie miał rozeznania w intencjach autorów deklaracji i nie orientował się, jaki konkretny cel mają jej twórcy z powodu dość «mglistych» sformułowań. Oczywiście, przestraszeni cenzorzy gorąco zapewniali funkcjonariuszy, że gdyby tylko wiedzieli, z jak poważną sprawą mają do czynienia, nie dopuściliby do tej publikacji.
Koniec zabawy
Katowice, 26.1.1976
Tajne. Notatka służbowa.
Z uzyskanego dokumentu W (przechwycony list – M.S.) nadanego w Krakowie przez Tadeusza Nyczka wynika, że kolejne spotkanie członków Fundacji AMA ma się odbyć 1 lutego b.r. w mieszkaniu Nyczka w Krakowie. Z tego samego dokumentu wynika, że członkowie Fundacji mają zamiar urządzić w krakowskiej „Desie” wystawę laureata nagrody Fundacji Z. Ralickiego. Istnieje obawa, że wystawę tą członkowie AMA chcą potraktować jako propagandę swej działalności. W urządzeniu wystawy ma im pomóc kierowniczka „Desy”, która jest znajomą Tadeusza Nyczka. Ponadto nadawca zawiadamia, że Fundacja otrzymała już pierwszą oficjalną propozycję oficjalnego spotkania w Warszawie.
Tego już było za wiele. Katowicka SB natychmiast zawiadomiła krakowską w celu operacyjnego zabezpieczenia spotkania oraz niedopuszczenia w miarę możliwości do urządzenia wystawy.
Oczywiście spotkanie zabezpieczono, a wystawa się nie odbyła. Katowicka SB wobec rosnącej popularności Fundacji postanowiła w lutym 1976 roku ostatecznie ją zlikwidować, mimo że, jak piszą funkcjonariusze w analizie zebranych materiałów z dnia 12.2.1976:
Zdaniem niektórych malarzy – spoza grupy AMA (w tym Tajnych Współpracowników o pseudonimach „Okularnik” i „Marek” – M.S.) awangardyści rzeczywiście tworzą dzieła bez znaczenia, które odbiorca oglądając nie wie w zasadzie o co chodzi autorowi. Z materiałów uzyskanych w sprawie wynika, że taki jest rzeczywiście sens działania członków Fundacji, zmierzających do tego aby sztuka stała się zrozumiała dla przeciętnych odbiorców.
Co więcej – jak piszą – w toku prowadzonego postępowania nie stwierdzono, aby Fundacja AMA miała jakiekolwiek podłoże polityczne. Nie stwierdzono także, aby organizatorzy Fundacji byli inspirowani przez wrogie Polsce Ludowej ośrodki dywersji ideologicznej, a założyciele Fundacji reprezentują tylko pewien ruch artystyczny, który jest odbiciem ogólnoświatowej tendencji w sztuce i literaturze określany jako „powrót do realizmu”. Mimo to jednak wysnuwają z tego taki oto wniosek:
W świetle powyższych materiałów należy uznać, że Fundacja AMA stanowi określony ruch artystyczny nie mający podłoża politycznego. Jej działalność jest jednak niepożądana, gdyż podejmując walkę ze sztuką awangardową stwarza zagrożenie w sferze kultury i sztuki, jako, że kierunek awangardowy jest popierany przez oficjalne czynniki kulturalne.
Proces likwidacji zagrożenia dla interesów i czci „prozachodnich, niezależnych, niepokornych, nowoczesnych, opozycyjnych” – jak lubią siebie obecnie nazywać – artystów awangardowych zajął zaledwie kilka dni. Do jednostek w Krakowie i Poznaniu wysłano zawiadomienie, że katowicka SB przystępuje do likwidacji, a Henryka Wańka wezwano na przesłuchanie.
Henryk Waniek stawił się na przesłuchaniu 24 lutego 1976 roku. Rozmowę z nim prowadziło dwóch funkcjonariuszy, kapitan A. Chmielowski i porucznik S. Dobień. Warto zanotować, że od dwóch tygodni przygotowywali plan tej rozmowy, który następnie został zaakceptowany przez ich zwierzchników. Zakładał on m.in. długą rozmowę o działalności Henryka Wańka od roku 1969, a także zawierał kilkadziesiąt pytań na temat fundacji. Opracowano kilka wariantów strategii rozmowy. Jej ostatecznym celem miało być wystraszenie Wańka na tyle skuteczne, by chyłkiem wycofał się z działalności fundacji. Zabawne jest to, że w oficjalnym planie rozmowy nie uwzględniono rzeczywistych „straszaków”, jakich w niej użyto. Jak wspomina Waniek, pytali głównie o fundację:
– W tej sprawie nie było nic do ukrycia, więc im opowiedziałem o celach itd., a także to, że nie rejestrowaliśmy jej, bo nie chcieliśmy żadnych instytucjonalnych nacisków. Na to oni, że tak nie można i że to nielegalny związek. Zagrozili, że jeżeli się nie wycofam, to odwieszą Krynickiemu wyrok za to LSD i pójdzie siedzieć. Więc się wycofałem.
To nie oznaczało wcale, że dali mu spokój. Kiedy wyszedł z komendy, natychmiast objęto go obserwacją i obserwowano przez kolejne lata.
Podobną rozmowę w Krakowie przeprowadzono z Tadeuszem Nyczkiem. Fundacja AMA (Przeciw Sztuce Nowoczesnej) przestała istnieć, legenda „niezależnej i niepokornej, opierającej się komunizmowi polskiej awangardy” ocalała i ma się dobrze do dzisiaj.
Fragment przygotowywanej książki Wyścig niePokoju – Warszawa – Berlin – Praga. Wesołe i ponure wypisy z historii undergroundu. Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
5 comments
Podpis pod tytułową fotografią: czy obok Henryka Wańka nie siedzi Andrzej Urbanowicz ( a nie Jerzy Duda-Gracz) ?
Nie, to jest Stanisław Piskor. Redakcja Odry pomyliła. Ja podpisałem dobrze.
To jest to spotkanie w kawiarnii, o którym mowa w tekście.
Tekst Mirosława Spychalskiego zabawny z punktu widzenia odruchów sb-cji bezradnej wobec sztuki a jednocześnie wystraszonej – z punktu widzenia osób inwigilowanych nieco mniej zabawny.
Tytuł mocno stronniczy z kilku powodów:
1. oczywiście dla ówczesnej władzy naśladowcza “awangarda” była mile widziana, ale już niekoniecznie rzeczywista jak np. performance “pomarańczowej alternatywy”, “sztuka poczty” jako wariant Fluxusu,A. Wiśniewskiego, czy adaptacje technik assamblażu w “Wielopolu,Wielopolu” i “Umarłej klasie” – Kantora.
2. W środowisku katowickim rzeczywiście podziemny charakter miała działalność grupy “St-53″, natomiast grupa Oneiron” ze swym ezoteryzmem niespecjalnie zagrażała systemowi.
3. W wymienionej grupie – z artystycznego punktu widzenia – ani Krynicki, ani Nyczek nie stanowili dobrego przykładu “antyawangardyzmu”: Ryszard Krynicki wcześniej nawiązywał do konstruktywizmu Peipera, a w tym czasie – do ready mades pop-artu (np.wiersz “Nowa pasza”). A Tadeusz Nyczek m.in.ostro popierał m.in. działalność Krzysztofa Jasińskiego ostentacyjnie podpierającego się legitymacją PZPR w swoich “awangardowych” działaniach teatralnych.
4. Antynomia Henryka Wańka: awangardyzm – kultura uzasadniająca postawę grupy “Oneiron” jest co najmniej uzurpacją, bo przecież cała historia kultury artystycznej jest ciągiem nowatorstw w stosunku do naśladownictw słusznie pomijanych. Natomiast ważnym elementem w działalności tej grupy było spopularyzowanie dorobku C.G.Junga, jako środka interpretacji kultury.
5. Do przemyślenia jest kwestia: czy i w jakich okolicznościach polityczny punkt odniesienia ma znaczenie w perspektywie sztuki, jako niezależnego świadectwa czasu.
Stanisław Piskor
P.S. – drobne uściślenia:
– potwierdzam swoją obecność zdjęciu z Henrykiem Wańkiem;
– znany krytyk ze “Wspołczesności” – o ile pamiętam – to Wojciech Skrodzki, a nie Ryszard.
@Stanisław Piskor. Dziękuję za uściślenie.
Zgadzam się z Panem, ze nie każda awangarda była mile widziana. I to napisałem. Tolerancja kończyła się momencie kiedy artysta rozpoczynał “dialog”z socjalistyczną rzeczywistością. Powyższy tekst to 50% rozdziału poświęconego AMIE i Oneironowi. Na potrzeby Odry musiałem dokonać skrótów siłą rzeczy więc pewne zagadnienia -skracając- uprościłem.
ad Oneiron- Oneiron jednak zaliczam do “undergroundu” dlatego, że działali nie oglądając się na żadne koncesje ze strony władz. Wypięli sie na system na podobnej zasadzie jak czeski “underground”, to że nie zajmowali się polityką nie ma znaczenia. Ich postawa była “polityczna” i stąd zainteresowanie policji.
Comments are closed.