Tajny związek o nazwie Fundacja AMA
Światełko alarmowe w głowach „bezpieczniaków” zapaliło się dopiero w roku 1975, ale za to był to donośny alarm, który spowodował niezwykłą mobilizację.
W ramach prowadzonego kwestionariusza ewidencji krypt. „Plastyk” uzyskano dokumenty „W” (przechwycono prywatną korespondencję H. Wańka – M.S.), z których wynika, że H. Waniek wraz z innymi osobami jest założycielem Fundacji AMA (Przeciw Sztuce Nowoczesnej). Program Fundacji ogłoszony w Deklaracji ideowej z dn. 4.VII 1975 zakłada przyznawanie nagród i wyróżnień dla artystów tworzących prawdziwą sztukę, wolną od awangardy i moderny oraz niezależną ideowo. Działalność Fundacji sprowadza się w efekcie do opozycji wobec aktualnie prowadzonej polityki kulturalnej PRL i stanowi zagrożenie w sferze kultury i sztuki[9].
Tadeusz Nyczek zwraca uwagę, że poza sporem o charakterze estetycznym z przedstawicielami awangardy, istotny był jeszcze jeden aspekt sprawy:
– Po październiku 1956 komuniści szybko zaakceptowali awangardę. Jeżeli chodzi o treść, a w zasadzie jej brak, taka sztuka z punktu widzenia systemu była jak najbardziej bezpieczna. Ponadto była doskonałym towarem eksportowym. Tym na Zachodzie pokazywano, że PRL jest krajem nowoczesnym i kulturowo otwartym. Własnym obywatelom zaś, że ich kraj nie jest tak kulturowo zacofany, jak inne w bloku.
Jak wspominają i Nyczek, i Waniek, to właśnie artyści awangardowi cieszyli się wówczas największym poparciem władz. To głównie oni otrzymywali stypendia, wystawiali w najlepszych galeriach i nimi chwalono się na Zachodzie. Problem pojawiał się wtedy, gdy artysta w dziele zaczynał się odnosić do rzeczywistości. Wtedy wpadał w kłopoty.
Dobrym przykładem polityki kulturalnej władz z tamtego okresu są losy dwóch teatrów. Eksportowego, eksperymentalnego, ale „poprawnego politycznie” Ośrodka Grotowskiego oraz objętego milicyjnymi szykanami, zbuntowanego politycznie Teatru Ósmego Dnia. Jak zauważa Tadeusz Nyczek – znakomita większość czołowych „artystów awangardowych” zapisała się do partii. W zamian za to partia pomagała im w karierze.
– Powołanie Fundacji to był efekt wielu rozmów, ludzi, którzy myślą podobnie o sztuce – wspomina Henryk Waniek. – Nie przypominam sobie jakiegoś spotkania założycielskiego.
Spotkania odbywały się najczęściej w pracowni Henryka Ziembickiego (zdaniem SB pomysłodawcy przedsięwzięcia) w Krakowie lub mieszkaniu Henryka Wańka w Katowicach. Podczas tych spotkań wykuwał się ostateczny kształt deklaracji ideowej. Celem jej autorów było uświadamianie społeczeństwu, że wiele kierunków w sztuce niesłusznie zostało uznane za wartościowe.
– W sztuce awangardowej zaczęły się wtedy pojawiać zjawiska, w których łatwo było przebić się hochsztaplerom w rodzaju konceptualizmu czy różnego rodzaju „działań” w galeriach, w których warsztat artysty nie miał już żadnego znaczenia. Dominował zaś bełkot – mówi Henryk Waniek.
Jak pisali w deklaracji: to spowodowało rozpanoszenie się nihilistycznej nowoczesności, co doprowadziło do wyścigu na nowinki importowane z Zachodu. Podobnie jak na Zachodzie, również w Polsce nastąpił zalew awangardowej szmiry. Wszystko to, występujące pod sztandarami pozornego postępu i rzekomej nowoczesności oznaczało w istocie cofnięcie się – w ogromnej mierze – do granic prymitywizmu, do unicestwienia wartości estetycznych, poznawczych i duchowych, do giełdowej mistyfikacji. W konsekwencji wszystko to zmierzało do totalnego zakwestionowania i zburzenia tradycji kultury. Spowodowało też zniechęcenie odbiorców do malarstwa i niechęć do sztuki. Autorzy deklaracji nie powoływali nowego kierunku w malarstwie, odwoływali się po prostu do podstawowych wartości w kulturze.
W jaki sposób ten przekaz i idee twórców AMY odbierało SB? Jak wynika z analizy Deklaracji ideowej Fundacji AMA, dokonanej przez tajnego współpracownika SB „Marka” – rodzaj donosów wskazuje, że także artysty – autorzy odwołują się do tradycji historycznej i chcą zdecydowanie do niej wrócić. Generalnie chodzi o to, aby malowane przez autorów dzieła były jednoznacznie zrozumiałe dla odbiorcy. Dokument był – zdaniem TW – skierowany przeciwko ówczesnej awangardzie, wywodzącej się głównie ze środowiska związanego z warszawską Galerią Foksal, wokół której skupiło się kilka wpływowych „autorytetów”, intensywnie promujących dzieła awangardystów. Co spowodowało, że ten nurt w sztuce stawał się dominujący. Ciekawe, że podobnie jak twórcy Fundacji, również TW „Marek” uważał dzieła awangardystów najczęściej za pozbawione wartości. Podobnie jak autorzy deklaracji, uważał, że dzieła awangardowe zbyt często cechuje warsztatowe pójście na łatwiznę i trudno odróżnić artystę od hochsztaplera.
Zagrożenie ze strony Fundacji AMA zdaniem śląskich „bezpieczniaków” było poważne. Do tego stopnia, że uznali ją za polityczny „tajny związek”. Postanowiono zawiadomić o tym niebezpieczeństwie nawet kierownictwo MSW w Warszawie. Ich intuicję potwierdził towarzysz Komarowski, zastępca naczelnika Wydziału IV Departamentu III MSW.
Ustalono z Tow. Komarowskim, że w takiej sytuacji operacyjnej należy przekwalifikować dotychczasowy kwestionariusz ewidencyjny „Plastyk” w sprawę operacyjnego rozpracowania[10].
Późniejsze materiały swoją dramaturgią przypominają niemal film szpiegowski. Jest tu wszystko: inwigilacja i podsłuchy telefonów, gry operacyjne, kontrola korespondencji, naciski na urzędników, przymuszanie do współpracy.
– W 1974 roku dostałem mieszkanie i, co ciekawe, dość szybko zainstalowano mi w nim telefon. Bez żadnej łapówki. Nawet się zdziwiłem, bo w PRL na przyznanie telefonu czekało się latami. Teraz już wiadomo, co było powodem tego cudu – wspomina Waniek.
Funkcjonariusze starali się nie ujawniać swojej obecności. Raz nawet ekipa obserwująca malarza poważnie się zaniepokoiła, dostrzegając, że obserwowany wsiada do autobusu i nerwowo ogląda się za siebie. Sieć zarzucana na osoby związane z fundacją AMA miała być niewidoczna. Chociaż – jak to w Polsce – co jakiś czas funkcjonariusze ocierali się o dekonspirację.
– Pamiętam, jak kiedyś spotkałem administratora swojego bloku – przypomina sobie Waniek – I on powiedział mi, że na całą noc zainstalowali się w jego kanciapie ubecy, którzy kogoś obserwowali. Ubecy zostawili po sobie straszny bajzel. Jakieś puste butelki po wódce, puszki po konserwach. Zdaje się, że chłopcy w pracy trochę imprezowali. No i kiedy go spotkałem, on właśnie sprzątał. Obaj zastanawialiśmy się, kogo mogą mieć na oku. Oczywiście do głowy mi nie przyszło, że obserwowali moje mieszkanie.
Dość szybko ustalono, co nie było trudne, bo przechwycono korespondencję, że w nielegalny związek zaangażowani są: Henryk Ziembicki – artysta malarz z Krakowa, Maria Dzierżyńska – historyk sztuki, pracownica BWA z Kłodzka, Bogdan Kraśniewski – artysta malarz z Torunia, Ryszard Skrodzki – krytyk sztuki z Warszawy, członek redakcji „Współczesności”, a także – bardzo podejrzani, którzy już w „macierzystych” jednostkach SB dorobili się swoich, całkiem opasłych akt – krytyk Tadeusz Nyczek z Krakowa i poeta Ryszard Krynicki z Poznania. Ten ostatni miał na koncie nawet wyrok 8 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata, za próbę przemytu LSD z Polski za granicę.
– Sprawa ma proste wyjaśnienie – mówi Tadeusz Nyczek – On to LSD skądś przywiózł albo ktoś mu to dał. Pamiętam, że nosił je w takiej skórzanej saszetce zawieszonej na szyi. Nosił te tabletki, aż w końcu o nich zapomniał. A że wyglądał jak hipis, to celnicy zwrócili na nie większą uwagę.
5 comments
Podpis pod tytułową fotografią: czy obok Henryka Wańka nie siedzi Andrzej Urbanowicz ( a nie Jerzy Duda-Gracz) ?
Nie, to jest Stanisław Piskor. Redakcja Odry pomyliła. Ja podpisałem dobrze.
To jest to spotkanie w kawiarnii, o którym mowa w tekście.
Tekst Mirosława Spychalskiego zabawny z punktu widzenia odruchów sb-cji bezradnej wobec sztuki a jednocześnie wystraszonej – z punktu widzenia osób inwigilowanych nieco mniej zabawny.
Tytuł mocno stronniczy z kilku powodów:
1. oczywiście dla ówczesnej władzy naśladowcza “awangarda” była mile widziana, ale już niekoniecznie rzeczywista jak np. performance “pomarańczowej alternatywy”, “sztuka poczty” jako wariant Fluxusu,A. Wiśniewskiego, czy adaptacje technik assamblażu w “Wielopolu,Wielopolu” i “Umarłej klasie” – Kantora.
2. W środowisku katowickim rzeczywiście podziemny charakter miała działalność grupy “St-53″, natomiast grupa Oneiron” ze swym ezoteryzmem niespecjalnie zagrażała systemowi.
3. W wymienionej grupie – z artystycznego punktu widzenia – ani Krynicki, ani Nyczek nie stanowili dobrego przykładu “antyawangardyzmu”: Ryszard Krynicki wcześniej nawiązywał do konstruktywizmu Peipera, a w tym czasie – do ready mades pop-artu (np.wiersz “Nowa pasza”). A Tadeusz Nyczek m.in.ostro popierał m.in. działalność Krzysztofa Jasińskiego ostentacyjnie podpierającego się legitymacją PZPR w swoich “awangardowych” działaniach teatralnych.
4. Antynomia Henryka Wańka: awangardyzm – kultura uzasadniająca postawę grupy “Oneiron” jest co najmniej uzurpacją, bo przecież cała historia kultury artystycznej jest ciągiem nowatorstw w stosunku do naśladownictw słusznie pomijanych. Natomiast ważnym elementem w działalności tej grupy było spopularyzowanie dorobku C.G.Junga, jako środka interpretacji kultury.
5. Do przemyślenia jest kwestia: czy i w jakich okolicznościach polityczny punkt odniesienia ma znaczenie w perspektywie sztuki, jako niezależnego świadectwa czasu.
Stanisław Piskor
P.S. – drobne uściślenia:
– potwierdzam swoją obecność zdjęciu z Henrykiem Wańkiem;
– znany krytyk ze “Wspołczesności” – o ile pamiętam – to Wojciech Skrodzki, a nie Ryszard.
@Stanisław Piskor. Dziękuję za uściślenie.
Zgadzam się z Panem, ze nie każda awangarda była mile widziana. I to napisałem. Tolerancja kończyła się momencie kiedy artysta rozpoczynał “dialog”z socjalistyczną rzeczywistością. Powyższy tekst to 50% rozdziału poświęconego AMIE i Oneironowi. Na potrzeby Odry musiałem dokonać skrótów siłą rzeczy więc pewne zagadnienia -skracając- uprościłem.
ad Oneiron- Oneiron jednak zaliczam do “undergroundu” dlatego, że działali nie oglądając się na żadne koncesje ze strony władz. Wypięli sie na system na podobnej zasadzie jak czeski “underground”, to że nie zajmowali się polityką nie ma znaczenia. Ich postawa była “polityczna” i stąd zainteresowanie policji.
Comments are closed.