Dwie opasłe teczki. Ponad czterysta stron dokumentów. Potajemnie robione fotografie. Raporty z podsłuchów i obserwacji. Opinie grafologów, konsultantów i analityków. Kilkudziesięciu zaangażowanych funkcjonariuszy z Katowic, Krakowa, Bydgoszczy, Kłodzka, Wrocławia. Precyzyjna analiza charakterów obserwowanych wraz z listą osób, z którymi się kontaktują. Kopie prywatnych listów z załączoną do nich analizą treści. Z upływem czasu w materiałach coraz częściej pojawia się, groźnie brzmiące w PRL, określenie „nielegalny związek”. Funkcjonariusze bez specjalnego wysiłku potrafią uzasadnić, że to poważne określenie jest jak najbardziej na miejscu.
Z początku poruszają się po omacku. Standardowe policyjne metody nie zawsze się sprawdzają. Materia jest niezwykle trudna. Sprawy nie ułatwia fakt, że narracje stosowane przez obserwowanych są nie dość, że wydumane lingwistycznie, to jeszcze chaotyczne. Do tego stopnia, że trudno rozszyfrować nie tylko zamiary, ale nawet intencje. Miejscami przypomina to magiczny szyfr. Aby to wszystko ogarnąć, niezbędne są szczegółowe analizy specjalistów, a nawet wizyty w bibliotece. W końcu po kilku miesiącach intensywnej pracy udaje się funkcjonariuszom, nie bez trudności, opisać oraz skutecznie zneutralizować niebezpieczeństwo. Świat polskiej sztuki, a nawet całej socjalistycznej kultury mógł ostatecznie odetchnąć z ulgą. Zagrożenie minęło.
Obiekt „Jowisz” i jego kontakty
Katowice 4.XI.1975
Do Naczelnika Wydziału B
KW MO w Katowicach
tajne
Wydział III KW MO w Katowicach zwraca się o wzięcie pod obserwację Waniek Henryk, w dniach od 5 XI–20XI 1975. W godzinach od 6.00–20.00. Podejrzanego o udział w nielegalnym związku.
Krótka charakterystyka figuranta: jednostka bardzo inteligentna o wysokiej kulturze osobistej, bez nałogów, zamieszkuje samotnie, może przebywać w środowiskach twórczych.
Wydział B niezwłocznie przystąpił do działania. Jak się szybko okazało, „figurant” Waniek, na potrzeby śledzących go tajniaków występujący pod pseudonimem „Jowisz”, wiódł życie spokojne i poukładane. Nie zrywał się jednak o szóstej. Jak donosił raport z obserwacji, figurant z reguły w bramie domu pojawiał się dopiero po godzinie dziewiątej, kiedy to
z psem rasy terier na smyczy udawał się do kiosku po gazetę. Tam zakupił gazetę. Potem udał się do stoiska Warzywa owoce, usytuowanego obok kiosku. W stoisku tym nie zauważono co obiekt zakupił, następnie odszedł, kierując się w stronę domu. Na wysokości budynku nr 40 przy ul. Paderewskiego spotkał się z mężczyzną, któremu nadano pseudonim „Wąsacz” i razem po przywitaniu się prowadzili rozmowę. O 9.47 „Wąsacz” pożegnał się z „Jowiszem” i wzięto go pod dalszą obserwację. Natomiast „Jowisz” udał się do miejsca zamieszkania.
Część stróżów porządku i bezpieczeństwa podążyła za „Wąsaczem”, reszta czekała pod domem „Jowisza”. Przyszło im czekać w ten listopadowy dzień aż do 12. Wreszcie w bramie pojawił się „Jowisz”, niosąc na ramieniu worek turystyczny i blok formatu A4 owinięty w biały papier, i ruszył w kierunku miasta. Obstawa nie odstępowała go na krok. Tego dnia „Jowiszowi” chorobą obserwacji udało się jeszcze „zarazić” dwie osoby. Mężczyznę (nadano mu pseudonim „Andrzej”), z którym udał się do kawiarni „Europa”, gdzie do nich podeszła kelnerka, u której zamówili dwie kawy ze śmietaną. W czasie picia kawy prowadzili spokojną rozmowę, paląc papierosy. Po spotkaniu „Jowisz” wrócił do domu. Nie na długo jednak.
Po 3 minutach wyszedł z psem na przechadzkę w towarzystwie mężczyzny, któremu nadano pseudonim „Profesor”. Przed klatką „Profesor” wyjął kartkę formatu A4, którą podał „Jowiszowi”. Chodząc razem wokół osiedla przez 10 minut, co parę kroków zatrzymywali się. „Jowisz” czytał kartkę, rękami gestykulując do „Profesora”. Razem wsiedli do windy i pojechali na górne piętra. Po 10 min. „Profesor” wyszedł z klatki, niosąc w ręku czarną teczkę, wypchaną, zamkniętą na żółty zamek pośrodku. (Wzięto go pod obserwację).
I tak przez dwa tygodnie, dzień w dzień. Obserwacją objęto także wszystkich, którzy w tych dniach mieli nieszczęście spotkać „Jowisza”. Dość szybko ustalono, że „Andrzej” to Stanisław Piskor – historyk sztuki, poeta i dziennikarz, „Profesor” to Marek Zacharyasz – pracownik Biblioteki Śląskiej w Katowicach, a „Wąsacz” to nie kto inny, jak znany malarz, Jerzy Duda-Gracz.
Jednak to nie oni stanowili trzon nielegalnego związku o nazwie AMA, założonego między innymi przez „Jowisza”, czyli Henryka Wańka, malarza i pisarza, który postawił w stan gotowości śląską Służbę Bezpieczeństwa.
Na trop nielegalnej organizacji AMA bezpieka wpadła dość szybko, zaraz po jej powstaniu w roku 1975. Nic w tym dziwnego, gdyż Henryk Waniek dla katowickiej SB był osobnikiem podejrzanym już od roku 1969 i od tego czasu został poddany regularnej obserwacji. Wówczas to założono Kwestionariusz Ewidencyjny „Plastyk”, którego był głównym „figurantem”, czyli po prostu założono mu teczkę.
5 comments
Podpis pod tytułową fotografią: czy obok Henryka Wańka nie siedzi Andrzej Urbanowicz ( a nie Jerzy Duda-Gracz) ?
Nie, to jest Stanisław Piskor. Redakcja Odry pomyliła. Ja podpisałem dobrze.
To jest to spotkanie w kawiarnii, o którym mowa w tekście.
Tekst Mirosława Spychalskiego zabawny z punktu widzenia odruchów sb-cji bezradnej wobec sztuki a jednocześnie wystraszonej – z punktu widzenia osób inwigilowanych nieco mniej zabawny.
Tytuł mocno stronniczy z kilku powodów:
1. oczywiście dla ówczesnej władzy naśladowcza “awangarda” była mile widziana, ale już niekoniecznie rzeczywista jak np. performance “pomarańczowej alternatywy”, “sztuka poczty” jako wariant Fluxusu,A. Wiśniewskiego, czy adaptacje technik assamblażu w “Wielopolu,Wielopolu” i “Umarłej klasie” – Kantora.
2. W środowisku katowickim rzeczywiście podziemny charakter miała działalność grupy “St-53″, natomiast grupa Oneiron” ze swym ezoteryzmem niespecjalnie zagrażała systemowi.
3. W wymienionej grupie – z artystycznego punktu widzenia – ani Krynicki, ani Nyczek nie stanowili dobrego przykładu “antyawangardyzmu”: Ryszard Krynicki wcześniej nawiązywał do konstruktywizmu Peipera, a w tym czasie – do ready mades pop-artu (np.wiersz “Nowa pasza”). A Tadeusz Nyczek m.in.ostro popierał m.in. działalność Krzysztofa Jasińskiego ostentacyjnie podpierającego się legitymacją PZPR w swoich “awangardowych” działaniach teatralnych.
4. Antynomia Henryka Wańka: awangardyzm – kultura uzasadniająca postawę grupy “Oneiron” jest co najmniej uzurpacją, bo przecież cała historia kultury artystycznej jest ciągiem nowatorstw w stosunku do naśladownictw słusznie pomijanych. Natomiast ważnym elementem w działalności tej grupy było spopularyzowanie dorobku C.G.Junga, jako środka interpretacji kultury.
5. Do przemyślenia jest kwestia: czy i w jakich okolicznościach polityczny punkt odniesienia ma znaczenie w perspektywie sztuki, jako niezależnego świadectwa czasu.
Stanisław Piskor
P.S. – drobne uściślenia:
– potwierdzam swoją obecność zdjęciu z Henrykiem Wańkiem;
– znany krytyk ze “Wspołczesności” – o ile pamiętam – to Wojciech Skrodzki, a nie Ryszard.
@Stanisław Piskor. Dziękuję za uściślenie.
Zgadzam się z Panem, ze nie każda awangarda była mile widziana. I to napisałem. Tolerancja kończyła się momencie kiedy artysta rozpoczynał “dialog”z socjalistyczną rzeczywistością. Powyższy tekst to 50% rozdziału poświęconego AMIE i Oneironowi. Na potrzeby Odry musiałem dokonać skrótów siłą rzeczy więc pewne zagadnienia -skracając- uprościłem.
ad Oneiron- Oneiron jednak zaliczam do “undergroundu” dlatego, że działali nie oglądając się na żadne koncesje ze strony władz. Wypięli sie na system na podobnej zasadzie jak czeski “underground”, to że nie zajmowali się polityką nie ma znaczenia. Ich postawa była “polityczna” i stąd zainteresowanie policji.
Comments are closed.