Deleuze po Deleuzie
Czy dziś koncepcje Gilles’a Deleuze’a są aktualne? Z pewnością – można nawet powiedzieć, że zdają się wręcz szyte na miarę zarówno niektórych tendencji kina mainstreamowego, jak i artystycznego. Czas nie jest już narzędziem podległym zwykłemu następstwu zdarzeń (jak np. u Davida Lyncha), lecz staje się tematem filmu, podporządkowującym sobie ruch, filmowego bohatera i scenariusza w rezultacie też widza (jak często u Christophera Nolana i Gaspara Noé). W dawnym modernizmie nieskrępowany przepływ sytuacji fabularnych zastępował pryncypia ciągu przyczynowo-skutkowego (jak u Resnais’go), natomiast dziś prowadzi raczej do degradacji logiki konwencjonalnych motywacji psychologicznych i społecznych, które uzewnętrzniają się w ruchu i działaniach. Współcześnie z emocjami bohaterów i charakterem świata przedstawionego mają więc korespondować: bezruch, monotonia i tożsamościowa niepewność, nie zaś nieskoordynowana dynamika obiektów w filmowej przestrzeni (jak to było u Felliniego i Altmana). Dziś ważna stała się sama materia świata, niezależna od narzuconych jej przez człowieka pryncypiów opisu, co można dostrzec i u Lyncha, i u Alonsa. Innymi słowy, esencją refleksji współczesnych reżyserów jest fizyczna i biologiczna substancja bytu, stała i niezmienna – widać to nie tylko u materialistów: Béli Tarra i Bruno Dumonta, ale też u sensualistów i spirytualistów: Carlosa Reygadasa i Aleksandra Sokurowa.
Na tym polega współczesny deleuzjanizm w kinie, które jest nie tyle realistyczne, ile usiłuje wniknąć w samo tworzywo świata i – w logicznej konsekwencji – filmowego medium. Zarówno Slow Cinema, jak i eksperymentalny mainstream (np. wczesne filmy Darrena Aronofsky’ego) unikają tradycyjnych figur subiektywizmu. Niekiedy ograniczają się do beznamiętnego śledzenia losów bohatera i przyglądania się mu w chwili bezruchu czy kontemplacji. Czasem promują nieograniczoną swobodę przepływu zdarzeń, która komentuje psychosomatyczną kondycję protagonisty i stanowi reprezentację jego subiektywnych odczuć.
Gilles Deleuze z atencją przyglądałby się tak chętnie opisywanym zabiegom, które kreują we współczesnym kinie alternatywny wobec historycznego porządek zdarzeń: figury czasu mitycznego i sakralnego, uniwersalizacja doznań i cykliczność ruchu, a także pozorna sukcesja wypadków i ich fałszywe następstwo. Dziś niezwykle częste są zaburzenia pierwotnej referencyjności zdarzeń, ułożonych w trybach narracji jak najdalszej od konwencjonalnych wzorców. Nie dojrzymy już skonwencjonalizowanych kulturowo alegorii (w rodzaju spadających kartek z kalendarza) lub stereotypowych figur stylistycznych (jak podkreślające upływ czasu przenikanie). We współczesnym kinie nastąpiła niepohamowana komplikacja stosunków temporalnych między poszczególnymi ujęciami, a przeskoki czasowe, repetycje zdarzeń, migawkowe flashbacki lub mechanizmy wydłużania czasu teraźniejszego zdarzeń (typowe dla Slow Cinema) stają się jego znakiem rozpoznawczym.
Gilles Deleuze starał się scalić współczesność z przeszłością (często też z przyszłością), a tryb obiektywny z subiektywnym, raz preferując ekspresyjny amalgamat niekonwencjonalnie łączonych z sobą środków filmowego wyrazu, innym razem opisując redukcję i surowość formy. Drogi do „materializacji czasu” i podporządkowania mu ruchu były różne – tak jak różnorodne było kino epok nowofalowych. Ale właśnie ta cecha – twierdził Deleuze – okazała się fundamentalną i scalającą twórczość tak odmiennych reżyserów. To dzięki oswobodzeniu narracji rozwinęło się kino, wykształcając język o sile oddziaływania nieporównywalnej z niczym w historii sztuki.