„W robieniu filmu interesuje mnie wrażenie, jakie od samego początku wywiera na mnie pierwotna idea. Tego się trzymam. To próbuję zachować w pamięci podczas całego procesu kręcenia, cięcia i montażu. Bo filmy składają się z małych kawałeczków i bardzo łatwo stracić z oczu cel główny, a wtedy właśnie popełnia się błędy. Nie próbuję sobie tłumaczyć, skąd się wzięło to silne wrażenie. To jak zakochać się w dziewczynie. Próbuję zapamiętać ten efekt emocjonalny, jaki początkowo wywarła na mnie idea”[1] – mawiał Stanley Kubrick pytany o swoją filmową twórczość. Bez wątpienia ten wyjątkowy pod każdym względem amerykański reżyser zalicza się do grona największych artystów swojej epoki. Do końca życia był niezależny i perfekcyjny – do każdego ze swoich filmów przygotowywał się pochłaniając niezliczone ilości książek, a co najważniejsze, był jednym z nielicznych twórców, który technik filmowych nauczył się sam. Był świetnym szachistą – nie cierpiał „potzerów”, czyli słabych graczy z rozdmuchanym ego, których był w stanie pokonać w mgnieniu oka[2]. Uwielbiał amerykański futbol i zwierzęta, nie znosił samolotów i samochodów, których ponoć się bał. Pociągała go psychologia i psychiatria, znakomicie znał się na malarstwie, muzyce i fotografii, która stała się jedną z jego największych życiowych pasji.
W wieku siedemnastu lat został wziętym fotografem współpracującym z magazynem „Look”. Do współpracy doszło z bardzo prozaicznego powodu – słabe wyniki w nauce przeszkodziły Kubrickowi w podjęciu studiów na uczelni. W wolnych chwilach reżyser spędzał wiele godzin w kinie, zwracając szczególną uwagę na stronę techniczną oglądanych filmów. „Słabe filmy inspirowały mnie bardziej, niż te dobre, bo mogłem sobie powiedzieć: niewiele wiem o robieniu filmów, ale wyraźnie widzę, co by tu można zrobić lepiej”[3] – twierdził Kubrick, doprowadzając tym samym swój warsztat do perfekcji. Jego niepokorna natura znajdowała swoje odbicie w realizacjach filmowych. Reżyser uwielbiał intelektualne prowokacje, jak i eksperymenty – wystarczy w tym miejscu przypomnieć obraz Barry Lyndon (1975), w którym wykorzystał światło świecy, delikatnie oświetlającej plan filmowy. Efekt był piorunujący – do dziś film ten oglądany jest z najwyższym uznaniem w salach projekcyjnych i na stołach montażowych wydziałów operatorskich na całym świecie[4]. Kubrick z upodobaniem przekładał na język filmowy utwory literackie, które go zafascynowały. W jednym ze swoich wywiadów stwierdził, że największa przyjemność posiadania pieniędzy tkwi w możliwości zakupu praw filmowych do książek, które mu się podobają. Reżyser przeniósł na ekran między innymi opowiadanie Artura Schnitzlera Jak we śnie, powieść Humphrey’a Cobba Ścieżki chwały czy niezapomnianą Lolitę Vladimira Nabokova.
O jego życiu prywatnym wiadomo niewiele – obsesyjnie wręcz strzegł swojej prywatności. Był trzykrotnie żonaty i miał trzy córki. Trzymał się z dala od hollywoodzkiej fabryki snów – w 1974 roku wyemigrował do Wielkiej Brytanii, osiadając się wraz z rodziną na wsi. Jak trafnie zauważa Marek Hendrykowski, Kubrick na pewno nie miał w sobie cech, których oczekiwałoby od niego Hollywood – był człowiekiem zamkniętym w sobie, wrażliwym i niepewnym w sposobie bycia[5]. Pewność siebie zyskiwał dopiero na planie filmowym, wirtuozersko łącząc ze sobą perfekcjonizm, wrażliwość na obraz oraz niebywały wręcz talent. Terry Southern, współautor dialogów do scenariusza filmu Dr Srangelove (1964) niejednokrotnie nazywał go geniuszem. W wywiadzie z Elaine Dundy z 1963 roku stwierdził: „To niesamowity gość, być może geniusz. Rozmawiałaś z nim na temat różnicy między reżyserem a twórcą filmowym? To właśnie cały on – chciałby robić wszystko sam. Ostatnio zafascynowała mnie ta nowa koncepcja reżysera jako Boga (…). We wcześniejszej epoce dużych wytwórni było tak, że praca w filmie zabijała kreatywność. A teraz – dzięki ludziom, takim jak Kubrick – film i kreatywność stają się jednym”[6].
Najnowsza wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie, zatytułowana po prostu Stanley Kubrick, stanowi doskonała okazję do przyjrzenia się twórczości tego wybitnego reżysera. Ekspozycja cieszy się ogromną popularnością wśród publiczności, która tłumnie przybywa do krakowskiego Muzeum, co świadczy o niesłabnącym zainteresowaniu filmami Kubicka, specjalisty od wizualnej analizy ludzkiej psychiki. Ekspozycja była już wcześniej pokazywana między innymi w Berlinie, Amsterdamie, Zurychu, Rzymie, Paryżu, Los Angeles, Melbourne czy Sao Paulo, za każdym razem osiągając frekwencyjny sukces – do tej pory wystawę zobaczyło ponad 800 tysięcy osób na całym świecie. Niewątpliwie przyczyniła się do tego innowacyjna, interaktywna aranżacja ekspozycji, która oparta jest na indywidualnej możliwości wyboru ścieżki zwiedzania. To sprawia, że wystawa jest niezwykle dynamiczna, angażująca niemalże wszystkie zmysły odwiedzających krakowskie Muzeum.
Szlaki Pierwsze kroki, Ścieżki wojny, Trasa technologii i Meandry szaleństwa, wyznaczają tor wędrówki widzów po ekspozycji, składającej się z przeszło 1000 eksponatów. A są nimi fotografie, kostiumy, rekwizyty, scenariusze, plakaty oraz liczne materiały audiowizualne. Zwiedzającym od początku zwiedzania towarzyszy muzyka, która budowała ścieżki dźwiękowe filmów Kubicka. Pobrzmiewający przed wejściem walc Nad pięknym, modrym Dunajem Johanna Straussa stanowi znakomite preludium do tego, co będzie można zobaczyć na wystawie. I tak, widz może rozpocząć swoją wycieczkę od zwiedzania sali poświęconej pierwszym artystycznym działaniom Kubicka. Prezentowane są w niej zdjęcia reżysera do magazynu „Look”, aparat Graflex, który towarzyszył mu podczas fotoreporterskiej pracy, szachy, a także projekcje fragmentów pierwszych dokumentów Kubicka. Tymczasem Trasę technologii wyznacza okrągły ekspozytor z urządzeniami operatorskimi, obiektywami i kamerami, wykorzystywanymi w trakcie pracy przez reżysera oraz specjalne kapsuły projekcyjne, w których można obejrzeć fragmenty najważniejszych filmów Kubicka. W tej odsłonie ekspozycji widzowie mogą zobaczyć również makietę centryfugi, czyli wielkiego bębna, dzięki któremu można było zrealizować obrotowe zdjęcia z wnętrza statku Discovery na potrzeby filmu 2001. Odyseja kosmiczna (1968). Ta część wystawy to nie lada gratka dla wielbicieli talentu Kubicka, którzy mogą obserwować powstanie filmów reżysera „od kuchni”, czyli od strony innowacyjnych rozwiązań, które stały się znakiem rozpoznawczym jego twórczości. Trasa Meandry szaleństwa zostaje wyznaczona przez filmy Lolita (1962), Mechaniczna pomarańcza (1971), Lśnienie (1980) i Oczy szeroko zamknięte (1999), którym zostały poświęcone osobne przestrzenie. Zbudowane są one głównie z oryginalnych rekwizytów i wyrafinowanych kostiumów obecnych w filmowych realizacjach Kubicka – wygięte w ekstatycznej formie rzeźby kobiet, które posłużyły za kanapy w barze Moloko w filmie Mechaniczna pomarańcza (1971), maszyna do pisania Jacka Torrance’a i nóż Wendy Torrance z obrazu Lśnienie (1980) oraz maski z tajemniczych, seksualnych orgii z Oczu szeroko zamkniętych (1999). Szlak Meandry szaleństwa odsłania kulisy osobistych zainteresowań Kubicka nad kondycją ludzkiej psychiki zdominowanej przez obłęd, przemoc, zazdrość czy niezrealizowane pragnienia seksualne, jak i demonstruje przywiązanie reżysera do szczegółów, które stworzyły niezapomniany nastrój jego filmów, zwłaszcza kultowej już Mechanicznej pomarańczy (1971).
Ostatnia odsłona wystawy pod nieco dezorientującym tytułem Ścieżki wojny stanowi przegląd filmów reżysera, w których dominuje przemoc rozumiana nie tylko w kontekście wojny. Także w tej części ekspozycji można oglądać rekwizyty wykorzystane w obrazach Kubicka – hełm z napisem Born to Kill, noszony przez jednego z bohaterów obrazu Full Metal Jacket (1987), dopracowane w każdym szczególe kostiumy z filmu Barry Lyndon (1975), będącego filozoficznym traktatem o przemijaniu i ludzkiej egzystencji, a także makieta „War Room” z filmu Dr Srangelove (1964), zaprojektowana przez Kena Adama.
Krytycy filmowi podkreślali, że Stanley Kubrick uprawiał kino serio. „Nigdy specjalnie nie zabiegał o publiczność, żywił jednak ogromny szacunek dla adresata swoich filmów. Uprawiał kino na pozór zimne i wystudzone, a w istocie pełne emocji i sięgające w głąb duszy ludzkiej”[7] – pisał o twórczości reżysera Hendrykowski. Bo historie, o których opowiadał Kubrick, nie są tylko złośliwym kaprysem, wymyślonym na potrzeby realizowanych filmów. I taka też jest wystawa w krakowskim Muzeum Narodowym, zachęcająca widzów do ponownego odczytania twórczości Kubicka – wizjonera nie mającego złudzeń co do kondycji rodzaju ludzkiego, który widział jako pozbawiony wszelkich etycznych kodeksów. Dlatego też obrazy tego genialnego reżysera nie tracą nic ze swojej aktualności, zwłaszcza dzisiaj, w rzeczywistości zdominowanej przez konsumpcyjne społeczeństwo, tak doskonale zdiagnozowane w Mechanicznej pomarańczy (1971), analizującej mechanizmy nieustannie obecnego zła, wobec którego człowiek staje się bezbronny.
- G. D. Philips, Stanley Kubrick. Rozmowy, Warszawa 2011, s 33-34.↵
- Tamże, s.43.↵
- Tamże, s. 35.↵
- M. Hendrykowski, Wszystkie ścieżki Kubicka, [w:] Film, nr 11/1999, s, 43-45.↵
- Tamże, s. 43-45.↵
- G. D. Philips, Stanley Kubrick. Rozmowy, Warszawa 2011, s. 36.↵
- M. Hendrykowski, Wszystkie ścieżki Kubicka, [w:] Film, nr 11/1999, s, 43-45.↵