Podobno irysy były ulubionymi kwiatami mistrzów ukiyo-e. W każdym razie widać je wyraźnie na drzeworycie Eishosai Choki z 1795 roku. Przedstawia on matkę i syna spacerujących po ogrodzie w majową noc. Chłopiec z przejęciem patrzy na taniec świetlików zataczających koła na nocnym niebie. Oliwkowe kimona stapiają się z rzędami irysów, a widza przyciąga rozświetlona czerń nocy.
Akurat tego drzeworytu nie ma na wystawie w Muzeum Narodowym w Krakowie, lecz ta część kolekcji Krzysztofa Jasieńskiego, która została udostępniona zwiedzającym jest równie warta uwagi. Tym razem „wyjęto” z bogatego zbioru, liczącego cztery tysiące sześćset eksponatów, sto dwadzieścia plansz. Motywem je spajającym jest Onna(kobieta). Pojawia się w różnych odsłonach. Przygotowuje drewniane bloki pod matryce, spogląda na dziecko, pochylona nad kartką papieru z przejęciem układa list…
Ale Beata Romanowicz, kuratorka wystawy mówiąca podczas wernisażu o sztuce drzeworytu japońskiego, zwróciła uwagę na zawartą w tym określeniu wieloznaczność kobiecej istoty. Onna symbolizowała urodę i kruchość świata, a jednocześnie w wyobraźni artystów potrafiła przybrać postać wojowniczki, a nawet zjawy, emanowała tajemniczością. W popularnym wówczas teatrze kabuki nie pojawiała się bezpośrednio, lecz pod postacią masek, które mężczyźni nakładali podczas przedstawienia.
Melancholia epoki Edo
Technika drzeworytnicza charakteryzuje kulturę mieszczańską. Rozpowszechniła się w specyficznym dla Japonii okresie, gdy na ponad dwieście lat, od połowy wieku XVII do wieku XIX, władzę sprawowali sioguni – przedstawiciele rodu Tokugawa. Rolę cesarza ograniczono do funkcji reprezentacyjnych, zmalały też wpływy arystokracji. Był to okres politycznej i gospodarczej izolacji Japonii. Charakteryzował się ożywieniem gospodarczym, rozwojem handlu i miast. Jednym z nich było Edo (dzisiejsze Tokio), od którego nazwę wziął cały okres. Rewolucja wyniosła do władzy warstwy średnie, głównie kupców, handlarzy. Właśnie oni, jak podkreślają historycy, przyczynili się do rozwoju sztuki drzeworytniczej. Jako tańsza była łatwiej dostępna dla dochodzącej do głosu nowej warstwy społecznej. Drzeworyty spełniały więc między innymi rolę plakatu informującego o spektaklach teatru kabuki, zachęcały do spędzenia czasu z pięknymi kobietami. Ich tematem były także sceny rodzajowe, gry i zabawy, macierzyństwo. Odrębnym motywem, na wystawie mniej obecnym, był pejzaż. W sposobie jego przedstawiania najbardziej chyba uwidoczniła się nuta melancholii, charakteryzująca okres Edo. Bowiem za fasadą wielkomiejskiego życia (Edo liczyło w początkach XVIII wieku około miliona mieszkańców) krył się także pewien smutek, wynikający z uświadomienia sobie ulotności życia i wszystkich związanych z nim uciech. Trzeba zatem spróbować zatrzymać chwilę, uwiecznić ją. Czynili to po mistrzowsku najlepsi – Torii Kiyonaga, Utagawa Kuniyoshi,Yashima Gakutei, Katsukawa Shuncho czy najbardziej znany Kitagawa Utamaro. Ich właśnie prace możemy oglądać na wystawie.
Celebrowanie życia
Drzeworyty miały odpowiadać na ludyczne zapotrzebowanie tworzącej się nowej warstwy społecznej. W ten sposób powstawały zręby kultury popularnej, a drzeworyt stał się jednym z jej znaków. W pierwszej chwili taka klasyfikacja może budzić zdziwienie. Wysoki kunszt twórców (poza artystą wykonującym szkic pracowali rytownicy, stemplarze oraz barwiarze i aplikatorzy), niesłychana precyzja samego rysunku, wykonanie matrycy, misterne nakładanie barw i ozdób składały się na końcowy efekt, który nie kojarzy się z tanim, popkulturowym produktem. Taka sama precyzja i kunszt widoczny jest w sztuce dekoracyjnej i użytkowej – w pięknych tkaninach, w szlachetności szylkretowych grzebieni, w zdobionych misternym rysunkiem wachlarzach, które do tej pory przyciągają intensywnością barw. W staranności wykonania, w szlachetności materiału ujawnia się wysoka kultura życia codziennego. Celebrowanie życia, rytualne niemal podejście do zwykłych czynności, by w nich właśnie odnaleźć sens i potwierdzenie swego istnienia – ten zasadniczy wyróżnik kultury Wschodu przyciąga nieprzerwanie.
Inspiracje
Pod jej wpływem pozostawali artyści europejscy przełomu XIX i XX wieku. Edward Manet był właścicielem kopii drzeworytu Hokusai pt. The Great Wave, Van Gogh zebrał kolekcję czterystu japońskich druków. Japońską grafikę i sztuką dekoratywną inspirował się Toulouse-Lautrec. Na obrazach polskich malarzy tego okresu widać również „japoński ślad”: Olga Boznańska (Portret z japońską parasolką), Józef Pankiewicz (Japonka), Alfons Karpiński (Jane z japońską laleczką). Inspiracja i przepływ artystycznej energii między kulturami trwa nadal. W krakowskiej „Mandze” zestawiono na jednej wystawie płótna Mirosława Sikorskiego z obrazami współczesnej japońskiej malarki Yoko Tada. W tym samym miejscu zobaczyć można było także współczesne grafiki chińskiego artysty Zhang Minje. Zrodzona na przełomie XIX i XX wieku fascynacja kulturą Dalekiego Wschodu powraca, z różną intensywnością, po dziś dzień. Pozostaje ona jednak nadal dla kultury Zachodniej przestrzenią zamkniętą. Być może dlatego wciąż przyciąga widzów i inspiruje twórców.
Darowizna, która zobowiązuje
Zapewne kierując się tym zapotrzebowaniem Muzeum Narodowe po raz kolejny sięgnęło do zbiorów swego darczyńcy, wielkiego miłośnika i znawcy sztuki, kolekcjonera, podróżnika i estety Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego. Warto pamiętać, że pierwsza ekspozycja drzeworytów z jego kolekcji miała miejsce w 1901 roku w Warszawskim Towarzystwie Sztuk Pięknych.
Całość zbiorów liczy około piętnastu tysięcy obiektów. Poza sztuką Dalekiego Wschodu składają się na nią dzieła reprezentujące polskie i zachodnioeuropejskie malarstwo przełomu XIX i XX wieku, grafikę, rzeźbę, sztukę dekoracyjną. Obejmują one też militaria, starodruki, instrumenty muzyczne, rzemiosło artystyczne – meble i ceramikę. W 1920 roku zostały oficjalnie przekazane – w formie darowizny – Muzeum Narodowemu w Krakowie. W zawartej umowie władze miasta zobowiązały się do eksponowania zbiorów w specjalnie przeznaczonym na ten cel budynku. Po latach znalazły one swe miejsce w Kamienicy Szołayskich. Pierwsza wystawa została otwarta w 1934 roku. Po wojnie fragmenty kolekcji były udostępniane publiczności wyrywkowo przy różnych okazjach.
W 1994 roku dalekowschodnia część zbiorów wywędrowała jako depozyt do Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”. W 2006 roku zdecydowano się pokazać kolekcję w szerokim wyborze. Jej różnorodność i przepych zostały ze smakiem wyeksponowane w kamienicy Szołayskich. Wystawa wiodła nie tylko przez życie Jasieńskiego, była panoramą epoki. O jej klimacie i specyfice decydowała przede wszystkim udana próba rekonstrukcji duchowej przestrzeni sprzed stu lat. Niestety została zamknięta mimo, że pomyślana była jako ekspozycja stała i jako taka figuruje w dostępnym jeszcze przewodniku.
Czy zbiory Jasieńskiego zostaną na stale udostępnione publiczności? Są zbyt cenne, by leżeć w magazynach. Na razie nie stało się zadość woli darczyńcy, by stanowiły one nierozerwalną całość (niektóre obrazy na przykład pokazywane są między innymi w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach).Okazjonalne ekspozycje, jak trwająca właśnie wystawa w Muzeum Narodowym, nie wystarczają, odsłaniają tylko niewielką jej część.
Historia samej kolekcji odzwierciedla wiele problemów, przed jakimi stoi współczesne muzealnictwo, a jednym z nich jest brak wystarczającej przestrzeni wystawienniczej. Jednak okoliczność ta nie powinna usprawiedliwiać tułaczki bezcennych zbiorów sztuki i kultury materialnej.
PS: Wystawie w Muzeum Narodowym towarzyszy katalog, charakteryzujący istotę sztuki drzeworytniczej i jej społeczno-obyczajowe konteksty. Zrezygnowano jednak z folderu, który zwykle towarzyszył wystawom i w skondensowanej formie, wzbogaconej ilustracjami, informował widza o istocie ekspozycji. Ulotka w kilku zdaniach wprowadzająca w temat to zdecydowanie za mało (zabrakło w niej nazwiska darczyńcy). Wydawnictwa katalogowe są z reguły drogie i nie dla wszystkich dostępne.