Jaromir Jedliński: Ale ten kolor nadała mu Pani?
Izabela Żółcińska: Tak, ale bywają czerwone burki, chociaż nie jest to ich najczęstsza barwa. Jest to więc dosyć zaskakujące wobec naszych wyobrażeń.
Jaromir Jedliński: Czyli Panią interesuje, również w tych innych rysunkach kapilarnych oraz w innych realizacjach, ciepło. Jako życiodajny element.
Izabela Żółcińska: Tak, zdecydowanie. Ten rysunek bardzo często też odkrywał, czy też demaskował te rejony, które jakoś mają kontakt z ciepłem. W części z koszul rysunek będzie pojawiał się w tych fragmentach tkaniny, która ma ścisły kontakt z naszym ciałem, w tych fragmentach, które bardziej powiedzmy przylegają do naszego ciała.
Jaromir Jedliński: Mówi Pani o rysunku, ale w przypadku tych koszul to jest szyte, prawda, tak, jak w przypadku wcześniej omawianych realizacji „architektonicznych”, naczynia kapilarne to były neony z czerwonym światłem.
Izabela Żółcińska: Tak i medium jest zawsze bardzo istotne!
Jaromir Jedliński: Ale najpierw powstaje rysunek na papierze?
Izabela Żółcińska: Bardzo często, bardzo często i w odniesieniu do koszul i do zrealizowanych interwencji na ścianach. W obu przypadkach to była najpierw gra na papierze. Dwie rzeczy chcę tu mocno podkreślić. Po pierwsze, w przypadku Ściany ciepła dla mnie było istotne, że wybrałam jako medium kabel elektroluminescencyjny, który jest – mówiąc krótko – plastikiem w kolorze bardzo intensywnej czerwieni, ponieważ materiał ten miał dla mnie ścisłe powiązanie z wenflonem, czy aparaturą związaną z transfuzją. Rozważaliśmy różne możliwości tego typu realizacji, rysunek, czy malarstwo na ścianie, ale przez cały czas pozostawałam zdeterminowana, aby to jednak miało formę zewnętrznego organizmu, który jakby wpija się wręcz w tę ścianę. Że nie jest to markowane, że nie jest to iluzja tylko rzeczywiście taka struktura tam istnieje.
Jaromir Jedliński: Ta struktura uwidaczniała się, czy ożywała gdy zapadał zmrok, a sama zaczynała emanować własne światło, tak?
Izabela Żółcińska: Tak, chociaż była dwuznaczna gdyż w ciągu dnia również miała kolor
czerwony, również wydobywany przez światło słoneczne. Gdyż ten materiał jest przezroczysty, toteż w momencie przejścia światła słonecznego przezeń on też stawał się widoczny. Natomiast to prawda, że moim celem nie było stworzenie permanentnej instalacji, która widoczna byłaby o każdej porze dnia, i która byłaby też konkurencyjna, czy jakoś zagarniała tę przestrzeń. Ona miała oczywiście swoje rozmiary, chciałam żeby była monumentalna, miała swoją wagę, żeby można było poczuć, że to jest potężny mechanizm, że to jest prawie niewidoczne, gdzieś pod progiem naszych odczuwalnych bodźców, natomiast ma w sobie niesamowitą sprawczość.
Jaromir Jedliński: Proszę o opisanie tego, co Pani chciała osiągnąć, i co Pani osiągnęła, kiedy to już zostało zrealizowane, w Pani interwencji, czy instalacji zatytułowanej Zjawiska kapilarne w Cysternie przy Zamku Ujazdowskim.
Izabela Żółcińska: Zjawiska kapilarne odnoszę do wszystkich interwencji w architekturze z racji ich czasowości i jakiejś efemeryczności. Podobnie było w przypadku cysterny ponieważ główny element zasilający cysternę umieściłam na jej zewnętrznej ścianie. Natomiast myśląc o tej instalacji analizowałam budowę takiego organizmu, jakim jest cysterna. Trochę myślałam też o jej funkcji. Była ona określana jako jelita Zamku. W pewien sposób stymulująco działał na mnie również fakt, że ona nigdy nie była napełniona wodą. Czyli nigdy ta forma nie zrealizowała się w swojej funkcji, w swym przeznaczeniu. I to były impulsy wyzwalające, czyli głównie forma, budowa tego organizmu i wprowadzenie elementów, które by te wszystkie impulsy brały pod uwagę, respektowały, jakby je wzajemnie łączyły. Stąd pomysł linii wewnątrz cysterny przebiegającej gdzieś powyżej naszego wzroku, odwołującej się właśnie do przebywania p o d, czy to jest poziom wody, czy to jest poziom gruntu, w każdym razie obcowania z wewnętrznością.
Jaromir Jedliński: Czy Pani wybrała to miejsce? Bo wydaje mnie się, że to co Pani robi – a szczególnie w tej grupie Pani realizacji, o której teraz mówimy – jest bardzo adekwatne wobec tego wnętrza i jego konstrukcji, częściowo podziemnej. A zarazem to wnętrze, ta sytuacja przestrzenna wydaje się być niesamowicie adekwatne wobec tego, co Panią interesuje. Tu nastąpiło jakieś niezwykle fortunne spotkanie, pomijając teraz nawet to, że to jest znacząca instytucja życia sztuki (Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim w Warszawie), ale mam na myśli charakter tego miejsca i jego zgodność z Pani pracą, z towarzyszącymi jej dążeniami, na ile je rozumiem. Zastanawiam się, jak doszło do tego spotkania. Czy Pani szukała czegoś takiego i to znalazła, czy to miejsce, że tak powiem, Panią odnalazło, a instytucja poprosiła o dopełnienie Pani pracą?
Izabela Żółcińska: W przypadku Cysterny to miejsce znalazło mnie. Natomiast zwykle bardzo długo skradam się do jakiejś przestrzeni. Jeszcze w czasie studiów widziałam realizacje w przestrzeniach Zamku Ujazdowskiego, pamiętam, że bardzo mocno na mnie ta przestrzeń oddziaływała i jakoś pozostała w mojej pamięci jako potencjał …
Jaromir Jedliński: Ale mówi Pani o przestrzeniach Zamku, nie Cysterny, która stosunkowo niedawno została odzyskana i oddana na cele wystaw, pamiętam pierwszą tam prezentację Koji Kamoji, mocno zapamiętałem realizacje Mikołaja Smoczyńskiego, czy Krzysztofa M. Bednarskiego …
Izabela Żółcińska: Tak, mówiłam o samym Zamku, ale znałam wcześniej również przestrzeń Cysterny. Zrobiłam szereg rysunków, gdzie wprowadzałam system kapilarny w architekturę Zamku. Natomiast potem Cysterna okazała się przestrzenią, w której mogłam finalnie zrealizować wystawę.
Jaromir Jedliński: W komentarzu do tej realizacji (Zjawiska kapilarne), i to są chyba Pani słowa, napotkałem określenie „chromoterapia”, czyli terapia z zastosowaniem koloru, barwy. To Pani ma na myśli? Na czym to polega?
Izabela Żółcińska: Wymiennie też stosowałam pojęcie „redterapia”.
Jaromir Jedliński: Czyli terapia z zastosowaniem tej konkretnie, czerwonej barwy?
Izabela Żółcińska: Tak, chromoterapia odnosi się do całości widma, a u mnie jest wyraźne ciążenie do barwy czerwonej więc nazwałam to „redterapią” i wypływa to z bardzo prostego impulsu, z mojego cieszenia się od dawna tą barwą. W jakiś sposób to ona mnie stymulowała do życia. Wypływało to z chęci podzielenia się nią z innymi. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że ta „redterapia” w przypadku Ściany ciepła jest zjawiskiem, które może mieć różną intensywność, ludzie mogą odpowiedzieć na tę barwę z mniejszym, bądź większym entuzjazmem. Natomiast dla mnie ten rodzaj dualizmu, ekspresji, nawet jakiegoś fizjologicznego działania barwy czerwonej, jakim jest podnoszenie ciśnienia naszej krwi wydał mi się warty oddania go do publicznego w nim partycypowania. Zawsze zwracałam uwagę na to, jaką czerwone elementy w naszym otoczeniu mają funkcję. Zwykle jest to rola ostrzegawcza. Mało jest takiej, powiedziałabym, przyjaznej czerwieni w miastach. Ona jest z reguły bardzo agresywna, atakująca i ostrzega przed zagrożeniem, stanowi rodzaj alertu. Dlatego chciałam przypomnieć, że ta witalność czerwieni istnieje także w łagodniejszej formie. W niczym nie jest gorsza od tej drapieżnej czerwieni, od drapieżnego zakresu tej barwy.
Jaromir Jedliński: Widziałem w dokumentacji Pani pracy zarysy realizacji idei zjawisk kapilarnych w Centrum Botanicznym Społeczności Francuskiej w Brukseli, czy te Eyelids – „Powieki” na otwartych okiennicach tego pięknego pałacu, Chateau Malou w Brukseli …, a jeszcze też zainteresował mnie projekt, niezrealizowany chyba, między dwiema wieżami Ratusza w Oslo, gdzie to zjawisko kapilarne odbywa się w przestrzeni, w atmosferze pomiędzy – nie na jakiejś elewacji, wnętrza czy zewnętrza jakiejś budowli – właśnie pomiędzy elementami budowlanymi, jak błyskawica, tak to wygląda na projektach. Czy któreś z tych rzeczy były zrealizowane, czy są to na razie tylko projekty?