Jaromir Jedliński: To są też pytania z zakresu konserwacji dzieł sztuki aktualnej. Neony też są konserwowane, odnawiane, czy nawet w tej chwili gromadzone, kolekcjonowane i to zarówno artystyczne, jak i te o funkcjach niegdyś komercyjnych, czy dekoracyjnych, gdy są ciekawe graficznie, czy plastycznie. Tu można by sobie wyobrazić nawet, nie wiem, czy to interesuje Panią, rekonstrukcję, czy w każdym razie przechowanie tego neonu, przedłużenie jego życia.
Izabela Żółcińska: Nie. Technicznie to jest możliwe tylkodo pewnego stopnia, ponieważ substancja, która jest wewnątrz tego neonu – neon to jest tu pojęcie umowne, zwyczajowe, bo kabel elektroluminescencyjny neonem nie jest – w środku ma luminofor,który ze swojej zasady wyczerpie się. Tak więc, od początku wiedziałam, że jest to twór, który nie będzie obiektem po zakończeniu swojego działania.
Jaromir Jedliński: Zatem realizacje takie pojawiają się jak, powiedzmy, bluszcz?
Izabela Żółcińska: Tak, to jest też sprawa technologii i właściwości materiału, ponieważ przy pełnej ekspozycji ta instalacja trwała niemalże rok. Ona rzeczywiście pracowała we wszystkich możliwych zakresach temperatur. Jest to na tyle eksploatujące dla tego materiału, że w tej chwili, gdybyśmy chcieli na przykład go przepiąć, czy zainstalować w innej lokalizacji moglibyśmy odzyskać połowę. Czyli jest to materiał, który w samej swojej naturze zakłada tymczasowość i właśnie przemijanie.
Jaromir Jedliński: Przypuśćmy, że wydawana jest książka, która pokazuje dotychczasowe Pani realizacje, to jest jedna z nich, ale już faktycznie jej nie ma w przestrzeni miasta. Chcemy ją pokazać, jeżeli Pani się na to zgadza. Co wtedy robimy. Pokazujemy zdjęcie z której fazy jej funkcjonowania? Zdjęcie z wczesnej fazy, kilka zdjęć z różnych faz trwania tej ściany?
Izabela Żółcińska: Pokazujemy zdjęcia z kilku różnych faz.
Jaromir Jedliński: Czyli dokumentacja filmowa mogłaby zbliżyć się bardziej jeszcze do ukazania upływu czasu i zachowania się tej realizacji, w każdym razie jakichś stopni w tym upływie, jakichś epizodów tego zachowania.
Izabela Żółcińska: Tak, zdecydowanie interesowałoby mnie to teraz. Myśląc w tej chwili o dokumentacji to oprócz samego procesu pokazującego, jak zachowywał się ten neon pomyślałabym również o pewnym socjologicznym aspekcie ponieważ w momencie, kiedy sięgamy po przestrzeń, szczególnie publiczną, i wprowadzamy w nią własny element, natychmiast rodzą się reakcje i pojawiają inni właściciele tej samej przestrzeni. Tu mówię – myśląc o Ścianie ciepła – o społeczności, która ten zaułek miasta użytkuje. Miałam ciekawe obserwacje po zainstalowaniu neonu. Po pierwsze, odnaleźli się właściciele kamienicy, którzy zdecydowali się przejąć kontrolę nad tym budynkiem i inicjatywę. Ja oczywiście musiałam z nimi poprzez prawników konsultować zamysł umieszczenia tam neonu, zauważyłam przy tym, że po tej instalacji zainteresowanie tym budynkiem jako potencjałem, z którym można coś zrobić, wzrosło. Także interesujące były reakcje ludzi, którzy tam mieszkają, czy użytkują tę przestrzeń. Dla mnie bardzo ciekawe było obserwowanie, jakie warstwy społeczne się tam gromadzą, i jak ci ludzie odnoszą się do tego neonu, ponieważ wielu z nich miało bardzo określony do niego stosunek. Czyli reakcje były intensywne, albo odnosili się doń z nadzieją, to znaczy był to bardzo pozytywny odbiór, ale były też wrogie, że ktoś organizuje przestrzeń w taki, a nie inny sposób, dlaczego w taki sposób itd. W związku z dokumentacją, tylko dokumentacją fotograficzną, spędziłam w tym miejscu dwadzieścia cztery godziny i mogłam obserwować, jakie grupy społeczne kolejno pojawiały się w tej przestrzeni. To jest przestrzeń ogromnych kontrastów. Tu można zobaczyć gwiazdy telewizji, fotoreporterów, którzy biegną za tymi gwiazdami, aby wykonać ich zdjęcie do kolorowego magazynu, a chwilę później to jest punkt spotkań bezdomnych, byłych więźniów. Rozmaite rodzaje rozmów. Było dla mnie zaskoczeniem, kiedy jeden z bezdomnych podszedł do mnie i powiedział, że on chciałby mi wyjaśnić, co to jest za instalacja. I ten pan zacytował fragment informacji o mojej instalacji, którą zostawialiśmy w tym miejscu w formie papierowych folderów. Do niego musiał trafić ten folder ponieważ ten pan wyjaśnił mi, że to jest jedna czwarta siatkówki ludzkiego oka.
Jaromir Jedliński: Czyli ci ludzie utożsamili się jakoś z tym neonem; nie wiedząc, że Pani jest autorką tej realizacji ów człowiek informował Panią o tym, co tu zostało zrobione …
Izabela Żółcińska: Tak.
Jaromir Jedliński: A Pani fotografowała to, on zobaczył Pani zainteresowanie, ciekawe.
Izabela Żółcińska: I był szereg tego typu dyskusji, dla mieszkańców to było bardzo podniecające, bo ta ściana widoczna jest dla mieszkańców kamienicy. Musiałam uzyskać od nich pozwolenia, siłą rzeczy wnikałam też trochę w ich życie prywatne, z jakimi problemami oni się w tym domu borykają. To jest dom znajdujący się w gestii konserwatora więc, jest on interesujący z punktu widzenia starej architektury Warszawy, przepiękny ale kompletnie zaniedbany i nawet sytuacja jest tu dramatyczna, bo myślę, że ludzie mieszkający w nim nie czują się szczęśliwi, gdyż mają takie a nie inne warunki, a ludzie odbierający ją jako formę architektoniczną są zdegustowani z powodu zaniedbania. W tym projekcie proces wizualny rozlał się niejako na jakiś proces deweloperski, a trochę wywiad społeczny.
Jaromir Jedliński: I to wszystko ma się znaleźć w dokumentacji tego, co tam się stało, co wywołane zostało Pani realizacją, co wykraczało poza Pani intencje, tak?
Izabela Żółcińska: Tego, co – myślę – było nieuświadomione. Natomiast ja wychodząc od impulsu ożywienia tej przestrzeni sama musiałam ją odbierać mocno negatywnie. Dopiero potem dołączyły się do tego głosy współ-zamieszkujących, ponieważ ja, nawiążę do Pana pytania na temat miejsca, ja w tym miejscu Warszawy przepracowałam wiele lat i obserwowałam to miejsce z mieszczącej się tam galerii (Galeria Grafiki i Plakatu przy ulicy Hożej). Stąd też moje skradanie się do tej przestrzeni było rozłożone w czasie, nie była to decyzja szybka.
Jaromir Jedliński: Wracając jeszcze do wystawy koszul. Powiedziała Pani teraz, że tu (w przypadku neonu) były pewne nieuświadomione oczekiwania, ale że bardzo one Panią zainteresowały i stały się w tej chwili ostatnim elementem tego, co Pani realizacja znaczy. A czy ma Pani teraz, w odniesieniu do obecnego przedsięwzięcia, wystawy w galerii, w prywatnej galerii w Poznaniu, jakieś określone oczekiwania, jakieś zamierzenia, czy to jest sprawa zupełnie otwarta, czy w ogóle można na ten temat coś powiedzieć. Pamiętając, że tu oczywiście kontekst jest zupełnie inny. Tam była otwarta przestrzeń publiczna, tu mamy do czynienia z miejscem, gdzie wystawiane są dzieła sztuki. Ale, jak na początku mówiliśmy, ta rzecz, którą Pani pokazuje, te „zjawiska kapilarne”, czy „naczynia kapilarne” są podobne tylko mają zupełnie inne, że tak powiem, ucieleśnienie w przypadku koszul, a innym ich ucieleśnieniem były takie realizacje, jak na przykład Ściana ciepła. Jak w takim razie odniosłaby się Pani do tych dwóch różnych kontekstów – publicznego i prywatnego – stanowiących warunki, w jakich zaistnieją te dwie odmienne, ale przywołujące zjawiska kapilarne, Pani realizacje.
Izabela Żółcińska: Te dwa zamierzenia, czy te dwa projekty, które Pan teraz przywołuje mają dla mnie zupełnie inną koncentrację, to jest dla mnie jasne. Trochę, na mojej skali, odczuwam to jako ingerencję makro i mikro. One mają też przeciwne kierunki, dlatego że ingerencja w przestrzeń miejską miała taki charakter ekstrawertyczny i może na tamten czas był to właśnie język, po który chciałam sięgnąć. Prezentacja w Galerii Muzalewska ma być dla mnie zupełnie innym rodzajem ekspresji, powiedziałabym, introwertycznej, gdzie praktycznie te preparaty koszul będą działały taką bardziej dośrodkową energią. Zwykle bardzo mocno łączę obiekt z przestrzenią. W tej realizacji nie chciałabym wpisywać jej w zewnętrzność. Trudno mi jest to w tej chwili zdefiniować, ponieważ to się też tworzy w momencie pracy z przestrzenią, ale już w pierwszym zamyśle wiem, że te obiekty będą – niezależne. Czy może bardziej wyizolowane z przestrzeni zewnętrznej niż to było w moich poprzednich realizacjach. Tu myślę zupełnie inną skalą. Myślę, że jest to związane z jakimś momentem w życiu, z obecnym czasem, że energia we mnie samej ma zupełnie inny kierunek. Bardziej jestem skierowana ku sobie. W prasłowiańskim zapisie „koszula”, a właściwie rdzeń tego słowa „kosjъ” to była plecionka obejmująca naczynie. Dowiedziałam się tego w wyniku poszukiwań post fatum, tak to się u mnie odbywa.
Jaromir Jedliński: Potwierdza się? Niejako retrospektywnie?
Izabela Żółcińska: Tak, właśnie tak!
w Warszawie, 17 lutego 2012 roku
© 2012 by Izabela Żółcińska & Jaromir Jedliński