Ewa Kuryłowicz: Zanim zacznę odpowiadać pragnę zaznaczyć, że jednak odnosić się będę do architektury w Polsce, którą pamiętam jako studentka (1972-1977), początkujący projektant i naukowiec (1977-1983) oraz projektant (projektant, główny projektant, generalny projektant i jednocześnie akademik oraz osoba czynna organizacyjnie (1985 – do chwili obecnej). Te czterdzieści jeden lat, przecięte z pewnością cezurą roku 1990 trudno jednak nazwać „ostatnimi” – jako takie uznaję zatem ostatnie 23 lata i tak będę formułować moje opinie i relacje.
Ewa Zielińska: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obraz polskiej kultury?
Najsilniej na obraz polskiej kultury wpłynęły przemiany roku 1990-ego i ich konsekwencje.
Kto, według Pani, odegrał znaczącą̨ rolę w polskiej architekturze?
Odnosząc się do wyznaczonego przeze mnie czasu wymieniłabym następujące nazwiska:
1972-90: prof. Halina Skibniewska, prof. Witold Benedek, dr Stanisław Niewiadomski, arch. Zbigniew Wacławek, prof. Małgorzata Handzelewicz-Wacławek, prof. Zbigniew Karpiński, prof. Maciej Gintowt, prof. Witold Cęckiewicz, arch. Jadwiga Hawrylak-Grabowska, dr Jerzy Gurawski, arch. Piotr Sembrat, prof. Konrad Kucza-Kuczyński, arch. Andrzej Miklaszewski, arch. Jacek Damięcki.
1990- 2013 (tu będą też zespoły, nie tylko nazwiska): prof. Marek Budzyński; JEMS Architekci, a tam: arch. Maciej Miłobędzki, Marcin Sadowski; APA Kuryłowicz & Associates, a w niej architekci: Stefan Kuryłowicz, Ewa Kuryłowicz, Piotr Kuczyński, Jacek Świderski, Maria Saloni Sadowska, Paweł Grodzicki; Grupa 5-u, a w niej arch. Michał Leszczyński, arch. Roman Dziedziejko, arch. Krzysztof Mycielski; BiM Architekci, a tam arch. Andrzej Bulanda, arch. Włodzimierz Mucha; arch. Tomasz Konior; arch. Piotr Szaroszyk, arch. Bolesław Stelmach; Ingarden&Ewy, a tam arch. Krzysztof Ingarden; prof. Dariusz Kozłowski; arch. Marek Dunikowski; arch. Zbigniew Maćków; arch. Robert Konieczny; arch. Stanisław Niemczyk, WWWA, a w niej arch. Natalia Paszkowska, arch. Marcin Mostafa.
Czy w historii polskiej architektury jest wydarzenie, które według Pani niesłusznie zostało pominięte lub niezauważone przez krytykę̨?
Tak, za takie wydarzenia uważam twórczość arch. Zbigniewa Wacławka, a zwłaszcza obiekty: Hali Kopińskiej i Hali sportowej na Bemowie, jak też twórczość Jacka Damięckiego.
Czemu służy dziś architektura? Jaka jest jej największa wartość dla współczesnego człowieka?
Architektura, jak od przeszło 11 tysięcy lat, tak ciągle służy zapewnieniu schronienia w warunkach bezpieczeństwa i zaspokojeniu pozostałych potrzeb – godności, szacunku, przynależności, miłości, samorealizacji i piękna. Podstawowym zadaniem prawdziwej architektury jest umożliwienie człowiekowi identyfikacji i pomoc w zrozumieniu istoty życia: tu, na Ziemi. Ale na Ziemi, jak powiedział Martin Heidegger, to jest też pod Niebem. To wszystko.
Jakie zjawiska mają obecnie największy wpływ na kształt polskiej architektury?
Wyróżniłabym trzy grupy czynników. Duży wpływ na realny wygląd Polski i polskich miast ma działalność firm deweloperskich realizujących inwestycje przede wszystkim mieszkaniowe i biurowe. Tu dyktat finansowy jest bardzo widoczny. Promowane są rozwiązania banalne i zrutynizowane, choć na ich tle widoczne są realizacje prestiżowe i ambitne. Zależy to bardzo od postawy dewelopera i długofalowości widzenia przezeń danej inwestycji. Warszawa jest tu polem do najlepszych obserwacji, ukazując całe spectrum tych postaw i idących za tym realizacji. Ciągle brakuje pozycji państwa jako mecenasa – realizacji siedzib instytucji państwowych (np. gmachy Sądów różnych instancji, Państwowy Bank), gdzie Państwo zechciałoby się wypowiadać poprzez architekturę. W efekcie, na przykład konkursy na obiekty ambasad polskich za granicą nie dają niestety wiele pojęcia na temat polskiej architektury (np. ambasada w Berlinie), oferując choć dobrze wpisany w kontekst stolicy Niemiec i elegancki obiekt ale jednak tylko biurowiec. Obiekty użyteczności publicznej, które powstają̨ na skutek starań lokalnych samorządów wspartych funduszami unijnymi – wśród nich wiele budynków operowych i koncertowych, stadionów sportowych, muzeów – na pewno zmieniają Polski krajobraz. Nie są one jednak powszechnie traktowane jako wspólna własność i emanacja wspólnego podejścia do architektury. Przykładem jest choćby Stadion Narodowy w Warszawie, którego operatorem jest prywatna spółka. Wyjątkiem na tym tle jest Muzeum Żydów Polskich (Lahdelma & Mahlamakki i Kuryłowicz & Associates) w Warszawie, obiekt powszechnie zaakceptowany, zrozumiany i lubiany, tłumnie oglądany.
Trzecią grupą zjawisk jest wpływ młodych architektów na oblicze architektonicznej sceny. Zaliczam do nich warszawskie WWAA (Natalia Paszkowska, Marcin Mostafa), Roberta Koniecznego na Śląsku, młodych architektów z Poznania, Wrocławia. Wielu z młodych architektów jest laureatami międzynarodowych nagród (np. Maciej Zawadzki) stanowiąc żywy dowód naszej realnej obecności w ogólnoświatowej kulturze.
Co wyróżnia architekturę na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć w tej dziedzinie możemy być dumni?
Mamy wiele osiągnięć – interesującą kontynuację międzywojennej architektury funkcjonalistycznej (Osiedle przy ul. Hozjusza na Żoliborzu biura JEMS architekci, EKO-Park mojej rodzimej pracowni – ten ostatni nagradzany przez międzynarodowe gremia europejskie wielokrotnie, publikowany w międzynarodowej prasie i książkach o architekturze); interesujące obiekty uniwersyteckie, udane muzea; dobre, miastotwórcze biurowce, poetycką twórczość sakralną Stanisława Niemczyka, śląską szkołę architektury, której jednym z ojców jest Andrzej Duda, a obecnie promowana jest przez Roberta Koniecznego czy Tomasza Koniora. Jest wiele przypadków realizacji oferujących nowe interpretacje tradycji, jak choćby przystań w Bydgoszczy autorstwa arch. arch. Rokickich. Mam wrażenie, że jest to ciągle neomodernizm, ale nie ma w tym nic złego.
Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii to rewolucja w dostępie do informacji, a tym samym dynamiczny rozwój mediów. Jaką rolę odgrywają dzisiaj media w kształtowaniu kultury?
Media z pewnością kulturę popularyzują, ale też i spłaszczają. Podział na kulturę wysoką i pop zaciera się, i na tym tle powstaje wiele nadużyć i nieporozumień. Są już też oznaki protestu. Obserwuje się np. powroty do starszych technologii, jak np. do płyt nagrywanych analogowo, widząc w technologii cyfrowych nagrań dźwięku błogosławieństwo możliwości dotarcia muzyki do mas, ale też przekleństwo jej prymitywizacji, pozbawienia właściwych dla jej istoty niuansów. Chełpliwe zapowiedzi przewagi wirtualnych muzeów nad tymi w „realu” są zadeptywane przez ludzi cierpliwie stojących w kolejkach do muzeów na wystawy, by móc widzieć w dziełach sztuki więcej niż pokaże płaski ekran, nawet może czasem i trójwymiarowo, ale boleśnie „pocztówkowo”.
Architektura również podlega tym wahaniom, choć w tylko sobie właściwy sposób. Wyznacznikiem przynależności danego obiektu do architektury kultury wysokiej nie jest już tylko funkcja. Brukselskie Muzeum Komiksu dotyczące artefaktów kultury pop jest obiektem kultury wysokiej. Z naszego podwórka – warszawska Fabryka Trzciny, w swej istocie popularny klub w zrewitalizowanej fabryce na Pradze, zachwyca dowcipem i intelektem wnętrzarskich rozwiązań, które kwalifikują odbiór tego wnętrza do przybytków kultury wysokiej. Łatwość komunikowania o wydarzeniach kulturalnych i masowość uczestnictwa w ich odbiorze za pośrednictwem internetu, telewizji, paradoksalnie wzmaga chęć uczestnictwa osobistego.