W jaki sposób medium w postaci kamery wideo wpływało na sposób wypowiedzi rozmówczyń zarówno z Polski jak i ze Szwecji?
Mimo, że kamera użyta jest jako główny środek komunikacji i rejestracji, bo przecież mamy do czynienia z pracą video, to główne bohaterki maja zapewnioną anonimowość. Kamera nie była barierą, narzędziem do podglądania, ale środkiem do powiedzenia głośno o losie tych, którzy nie są dopuszczeni do głosu, do postawienia nam – społeczeństwu kłopotliwych pytań. Dlatego z jednej strony zapewniała ochronę, a z drugiej strony pozwalała na powiedzenie historii prosto z mostu. Kamera przyzwalała także samym uciekinierkom spojrzeć na własną historię z dystansu. Słuchając swoich historii mówionych przez inne kobiety, często miały łzy w oczach.
Czy mogłaby Pani na podstawie tych rozmów porównać sytuację emigrantek w Szwecji i w Polsce?
Sytuacja kobiet, które wzięły udział w projekcie jest odmienna, ale łączy je samotność i poszukiwanie swojego miejsca – domu, a przede wszystkim ucieczka przed prześladowaniem, dyktaturą. Emigrantki ze Sztokholmu już od wielu lat mieszkają w Szwecji, mają swoje mieszkania, ale ciągle są osamotnione. Żyją pomiędzy tym, co miały i zostawiły w swoim ojczystym kraju, a tym, co próbują stworzyć w obcym. Nie mają szansy wejścia w środowisko szwedzkie, bo ich jedynym miejscem jest np. dzielnica Tensta, gdzie mieszka 1% Szwedów. Pewnie gdyby się zasymilowały tzn. zmieniły imiona, nazwiska, kolor oczu i włosów (są to słowa jednej z bohaterek), byłoby im łatwiej. A tak mają ciągle problem ze znalezieniem pracy, pomimo swojego często dobrego wykształcenia. Oczywiście ten problem jest bardziej złożony, bo nie chodzi przecież o asymilację, ale o integrację przy zachowaniu wszystkich wartości ich kultury, wychowania, języka. Mimo tego wykluczenia, wszystkie są szczęśliwe, że mieszkają w kraju, w którym nie ma wojny, a ich dzieci mogą się rozwijać.
Sytuacja uciekinierek z Białegostoku jest o wiele cięższa, bo trudniejsza ekonomicznie jest również sytuacja w Polsce. My jako społeczeństwo, niestety „Obcego” odbieramy jako zagrożenie. Widzimy w nim kogoś, kto buntuje się przeciw swojemu „oswojeniu” a więc buntuje się przeciw „nam”. Uchodźcy nie mają wystarczającego wsparcia w przekroczeniu tzw. różnicy mentalnej-kulturowej, czy wsparcia finansowego, bo to co dostają, nie wystarcza na opłatę za wynajmowane mieszkanie. Białystok nie ma wypracowanego programu przydzielania mieszkań komunalnych dla uchodźców, dlatego zmuszeni są je wynajmować, a ich naprawdę na to nie stać. Ci ludzie często zmuszeni są do pracy na czarno, przez to są wykorzystywani, poniewierani i traktowani, jak gorszy rodzaj, czyli podludzie.
W tych kobietach jest przerażający smutek, bo poczucie straconych lat i przegranej jest okropna. Są więźniami miejsca i czasu. Bez naszej pomocy nie mogą nic zrobić, a więc koło się zamyka.
Jaki jest stosunek mieszkańców krajów zachodnich do kwestii uchodźctwa?
To trudne pytanie i łatwo generalizować, ale myślę że Europa obecnie musi zająć się kwestią uchodźctwa bardziej od strony ludzkiej. Gdzieś pogubiliśmy się w regułach lub ich braku. Jeśli są programy, które dobrze funkcjonują, jak np. w Szwecji, to brakuje w nich ludzkiego podejścia, bo być kimś nie znaczy być czymś. Coraz więcej słyszy się o nacjonalistycznych ruchach we Francji, Szwecji, Anglii, Polsce, Holandii, Norwegii i o agresji skierowanej w stronę uchodźców, emigrantów. Jest to dość przerażające i wymaga dużej czujności.
Projekt „W tym samym mieście, pod tym samym niebem…” dotyczy mieszkanek z Czeczenii, Afganistanu, Syrii, Somalii, Iraku, Turcji, Kurdystanu i Inguszetii. W którym z powyższych krajów sytuacja kobiet jest według Pani najtrudniejsza?
Każdy przypadek w moim projekcie jest indywidualny i trudno te poszczególne dramaty uogólniać czy zrównywać. Wszystkie wymienione przez Panią kraje mają przecież dramatyczną sytuacje polityczną, najmniej pewnie Turcja. Są niestabilne, panuje w nich głód, pozbawione są prawdziwej demokracji. Kobiety są gwałcone, kaleczone, zabijane, a nierzadko zmuszane do walki z bronią. To wojna i ucieczka warunkuje życie tych kobiet, dlatego wraz z rodzinami szukają azylu w Europie. Mimo podporządkowania patriarchalnemu systemowi, odnajdują się dużo lepiej niż mężczyźni w rzeczywistości europejskiej.
Czy rozmowy prowadzone przez Panią rzeczywiście zgodnie z założeniami projektu pozwoliły w pełni na zaistnienie emigrantek z Bliskiego Wschodu i sprawienie, by stały się „widzialne”?
Mój projekt pozwolił tym 14 kobietom powiedzieć wprost o swojej sytuacji, a to jest namiastka tego, co Pani określa, jako „widzialne”. Ponadto to bardzo długi proces transformacji, w którym mój projekt jest tylko jednym z etapów. W tych filmach obce i własne się łączy, a więc powstaje coś, co musimy zrozumieć i przepracować. Obcość rozpoczyna się w nas i to my musimy doprowadzić do jej rekapitulacji. Kobiety, które mogły i chciały, były w Parlamencie w Sztokholmie i na otwarciu w Galerii Arsenał. Projekt w Szwecji prezentowany był – określiłabym to – w symbolicznym centrum państwa szwedzkiego, czyli Parlamencie. Ono pierwsze powinno otworzyć swoje granice, odrzucić swoje fobie. Kolejnym etapem prezentacji miała być emisja w telewizji szwedzkiej, niestety projekt nie został przyjęty. Myślę, że ten moment emisji i lustrzanego odbicia, z którym Szwedzi byliby skonfrontowani byłby najbardziej istotnym w procesie zrozumienia i przemiany. Niestety ta forma była pewnie zbyt krytyczna. W Białymstoku wystawa ciągle trwa. Mam nadzieję, że coś u tych kobiet i ich rodzin się zmieni.
W Pani dorobku artystycznym często można spotkać się z projektami poruszającymi tematykę m.in. choroby, cierpienia, samotności. O jakie nowe doświadczenia wzbogaciła Panią praca przy projekcie „W tym samym mieście, pod tym samym niebem…”?
Moje projekty takie jak „Toys”, „Przeźroczystość”, „In the Middle of the Way”, „Our Lady´s Forever”, „Play back (of Iréne)”, „Willa Zauroczonych” rzeczywiście dotykają tych granicznych fragmentów naszej rzeczywistości, ale po raz pierwszy „W tym samym mieście, pod tym samym niebem…” byłam tak blisko okropności wojny i koncepcji czystości rasy, bo to wykluczenie jest w tej teorii silnie zakotwiczone. Myślę, że po raz pierwszy, tak naprawdę przeraziłam się tym, co zobaczyłam, bo mowa wypowiedziana przez to, co „obce”, jest odpowiedzią dosyć gorzką. Trudno się po tym zdobyć na optymizm.
Dziękuję za rozmowę.
***
Część białostocka projektu powstała w ramach programu edukacyjnego “Plac Zabaw Arsenał 2012”, dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz w ramach stypendium artystki z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Część sztokholmska projektu powstała podczas pobytu rezydencyjnego artystki w IASPIS, 2011/2012 (szwedzkiej organizacji przyznającej granty twórcom z dziedziny sztuk wizualnych). Głównym producentem jest MAP (Mobile Art Production), a partnerami projektu: Instytut Polski w Sztokholmie oraz IASPIS Stockholms Kulturföratning. Manager projektu: Therese Kellner (MAP)