Twoje fotografie są niezwykle różnorodne i balansują między fotoreportażem a fotografią artystyczną. Pośród tych pewnego rodzaju kategorii gdzie lokujesz swoją twórczość?
Ten materiał był dla mnie ważny z kilku powodów. Gdy skończyłem pracę nad kilkoma projektami i poruszałem się w takim bardzo określonym języku wizualnym, ten projekt okazał się dla mnie czymś bardzo oczyszczającym fotograficznie. Był zupełnie nowym doświadczeniem. Z technologicznego punktu widzenia po raz pierwszy pracowałem tak bardzo dużą ilością sprzętu. Więc wykonałem taki „desant turystyczno-obserwacyjny”. Myślę, że przypominałem trochę szalonego naukowca, który fotografuje wszystko to, co napotka na swojej drodze, używając do tego różnych narzędzi. Nigdy w taki sposób nie pracowałem. Nie miałem też sprecyzowanego planu na tą wyprawę. Poza tym, że wiedziałem, że mam objechać Islandię dookoła, tak naprawdę nie wiedziałem, co się wydarzy. Wszystko działo się bardzo spontanicznie i reagowałem w sposób bardzo emocjonalny na to, co spotykałem. Z drugiej strony, to było ciągłe budowanie takiego notatnika z podróży, co było również dla mnie nowym doświadczeniem. W związku z tym myślę, że podróż do Islandii pozwoliła mi się wyzwolić z pewnego rodzaju myślenia, do którego już się przyzwyczaiłem w swoich wcześniejszych projektach.
Wspominasz, że po raz pierwszy pracowałeś z tak dużą ilością sprzętu fotograficznego. Skąd taka decyzja o powiększeniu technologicznego zaplecza? Czy mógłbyś opowiedzieć konkretnie jaki sprzęt w warunkach islandzkich okazał się niezbędny i ogólnie jak wyglądała praca na Islandii stricte z tego technologicznego punktu widzenia?
Ponieważ nie wiedziałem co mnie tam spotka postanowiłem wziąć ze sobą sporą ilość aparatów. Wiedziałem, że będę podróżował samochodem, więc mogłem sobie na to pozwolić. Nie wiedziałem natomiast, że będę pracował wszystkimi na raz. Taki sposób pracy był spontaniczną reakcją na to, co mnie spotykało po drodze. Nie ma sprzętu „specjalnego” na Islandię. Wziąłem to, co miałem w plecaku: polaroid, cyfrę, średni i wielki format, robiłem tez sporo zdjęć telefonem.
Czego podróż do Islandii Ciebie nauczyła?
Myślę, że podstawową rzeczą jest to, że nie należy się do niczego przywiązywać. Tym bardziej do swojego sposobu myślenia. Ta wyprawa nauczyła mnie, że do każdego projektu powinniśmy dostosowywać odpowiednie narzędzia. I poza tym technologicznym procesem, nostalgiczna i sentymentalna podróż do Islandii uwolniła mnie od poprzedniego bardzo fotograficznego myślenia, bardzo skupionego na samym obrazie fotograficznym, takim wypracowaniem wizualnym samego obrazu. To, co można zauważyć w „Siedmiu Pokojach”, „Czarnym Morzu Betonu”, czy „Znikającym Cyrku” to dość określony język wizualny. Natomiast Islandia jest na tyle zróżnicowana i na tyle poszatkowana, że tak naprawdę udało mi się zrobić coś, co nie tworzy takiej monolitycznej konstrukcji. Wydaje mi się, że to jest siła tego projektu, że jest bardzo zróżnicowany, że składa się z bardzo wielu elementów, co tworzy trochę taką kompozycję „patchworkową”, mozaikową. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie, którego nigdy wcześniej nie miałem.
No właśnie też to zróżnicowanie w Twoich pracach widać na wystawie w Pauzie.
Punktem wyjścia do konstrukcji tej wystawy były teksty Huldara Breiðfjörða, czyli 29 punktów o fotografii Islandii i nie tylko. Starałem się zbudować takie mikroświaty w każdej z tych gablot, które z kolei korespondują również między sobą. Zależało mi na tym, żeby zbudować 29 wizualnych mikroświatów, które mogłyby funkcjonować w sąsiedztwie poszczególnych tekstów. Jest to wystawa, w której nie obraz stał się dla mnie punktem wyjścia, a tekst poszczególnej gabloty.
A jak wyglądają Twoje plany zawodowe? Czy planujesz może kontynuować penetrację fotograficzną północy Europy?
Moje plany sięgają obecnie na wschód. W tym roku będę pracować na Białorusi, później być może w Gruzji, a następnie jeszcze dalej w Azji Środkowo-Wschodniej, więc te plany zdecydowanie bardziej skierowane są na Wschód i Europę Środkowo-Wschodnią niż na Islandię, która była bardzo ekscytującą i ważną przygodą fotograficzną. Być może uda się tam powrócić z jakimś innym projektem, natomiast główną rzeczą, na której chcę się teraz skoncentrować jest region z którego pochodzę, co uprawnia mnie do tego, żebym mógł o nim opowiadać. Islandia jest dla mnie trochę obcym elementem, mimo że darzę ją dużą sympatią i dobrze się tam czułem, to jeszcze lepiej czuję się tutaj.
Dziękuję za rozmowę.