I tą ciekawość świata po raz pierwszy zaspokoił Panu Kodak BabyBox, później udało się Panu nabyć nieco lepszy sprzęt. Mógłby Pan opowiedzieć, jak zmieniał się warsztat pracy nad fotografiami od tamtych czasów?
Ten Kodak BabyBox był szalenie prymitywnym urządzeniem. Potem udało mi się nabyć coś wyraźnie lepszego, ale ono miało jakąś wadę, której ja nie byłem w stanie wykryć. Więc działo się tak, że często pożyczałem sprzęt od kogoś, kto miał jakiś aparat. Jak przeglądam moje archiwum z najdalszych lat, to rzeczywiście było trochę fotografii pożyczonych. A potem siłą rzeczy pojawił się kolejny aparat – bardziej prawdziwy, który już spełniał pewne wymagania i nie miał usterek, więc wraz z nim polepszyła się ta techniczna jakość. Szczególnie, że wtedy wszedłem do laboratorium i sam wywołałem film, mogłem zrobić odbitkę, miałem własne wymagania wobec siebie. Sama technika nigdy dla mnie nie była decydująca, ani też sprzęt, ani perfekcja techniczna. Jednakże spełniało to pewne kryteria i dalej funkcjonowało ze mną – aparat, wywołanie, ale i to, co najważniejsze obcowanie z tą rzeczywistością, z tym językiem fotografii, który człowiek sam wypracowuje.
Czy aktualna praca przy fotografii (po 2000 roku) jest dla Pana bardziej chwilą oddechu od niezliczonych trudności, jakie Pan napotkał na swojej drodze artystycznej (tj. cenzura narzucona fotografom przez władze PRL lub marzec’68), czy też może stawia przed Panem kolejne zadania i wymagania?
Ja stawiam sobie kolejne zadania. Zakończenie projektu jest bardzo „depresjogenne”. Wtedy pojawia się poczucie, że nie ma co robić. Dlatego wraz z jego końcem, zaczynam pracę nad realizacją kolejnego zadania. Każda wystawa wiąże się z nieustannym napięciem, telefonami i kontaktami, a kiedy ekspozycja zostaje otwarta, następuje koniec wszystkich tych działań i to prowadzi do depresji. Muszę mieć w perspektywie następny projekt i w takim momencie jestem właśnie w tej chwili. Kiedy wystawa w MOCAKu jest gotowa, nie mam żadnej możliwości interwencji, wszystko jest gotowe. W takiej sytuacji robię teraz następny projekt, zresztą nadal związany z modą. Zaraz po powrocie do Warszawy zamierzam odbyć pewne spotkanie do realizacji tego pomysłu, który najprawdopodobniej będzie się składał z jednego zdjęcia. Będzie to jednak dosyć pracochłonne, ponieważ wymaga dużej pracy z punktu widzenia logistycznego i organizacyjnego.
A czy zamierza Pan powrócić do pracy nad fotoreportażem?
Fotoreportaż wymaga sprawności fizycznej i refleksu, więc pozostawiam go młodym ludziom. Co nie oznacza, że nie robię od czasu do czasu zdjęć typu fotoreportażowego. Np. w dniu otwarcia mojej wystawy w MOCAKu robiłem zdjęcia komuś, kto mnie fotografuje, a na drugim planie były trzy osoby, które miałem za sobą. To był rodzaj zdjęcia fotoreporterskiego z otwarcia, na którym pojawił się organizator wystawy, ktoś z Miesiąca Fotografii i jeszcze osoba, będąca gościem (okazało się, że był to fotograf zza granicy). Informacja została tu zawarta i jest to forma zdjęcia fotoreporterskiego, czy też fotografii prasowej.
W którym kierunku powinni podążać aktualnie fotoreporterzy, aby mogli uchwycić to, co Pana zdaniem jest najważniejsze, najbardziej wartościowe i potrzebne dzisiejszym czasom?
Fotoreporter powinien przede wszystkim zajmować się dokumentacją rzeczywistości, która nas otacza. Istotny jest również sposób fotografowania polegający na nieinterweniowaniu w sam proces powstawania zdjęcia. Fotoreporter skupia się na rejestrowaniu, a nie na aranżowaniu i to jest w tej chwili szalenie aktualne. Ważne jest, aby sam moment fotografowania nie był manipulowany. Np. stanie od lewej do prawej strony było zastaną sytuacją, ale kiedy z tego fotoreporter wyciąga inny obraz, dokonuje manipulacji. To jest w tej chwili problem w publikacjach książek, wystawach World Press Photo i wraz z nim pojawia się pytanie jak daleko może iść ta ingerencja zrobiona przez kogoś w domu przy komputerze.
Właśnie ten problem dotyczy również wielu portali (np. społecznościowych) wkraczających coraz to bardziej w naszą codzienność, w których często dominuje fotografia amatorska. Gdzie Pan odnajduje dziś najpełniejsze miejsce dla fotoreportażu?
Jest wiele portali, niektóre bardzo ciekawe, gdzie jest uprawiana ta autentyczna fotografia fotoreportażowa, gdzie jest fotografia uliczna (czy jak to my nazywamy humanistyczna), uprawiana właśnie według wcześniej wymienianych przeze mnie zasad, czyli nieinterwencji, braku aranżowania, nietworzenia w photoshopie zupełnie nieprawdopodobnych kontrastów, ich braków lub kolorów. Mamy niesłychaną ilość obrazów i nie jesteśmy w stanie wszystkiego obejrzeć. A nawet do tych najciekawszych trzeba się ustosunkować (ile osób fotografuje, ile osób zamieszcza, ile osób o tym pisze). Żyjemy w takim nawale informacji i obrazów, że też wiele najciekawszych prac nam ucieka. Nie jesteśmy w stanie tego opanować.
Który, Pana zdaniem, współczesny, dopiero wchodzący na scenę artystyczną fotograf jest najbardziej obiecujący?
Wolałbym może nie używać nazwisk, bo to jest strasznie subiektywne. Polska fotografia jest w tej chwili taka sama jak europejska. Mimo, że w tej drugiej są pewne fenomeny, np. fotografia litewska, czy też rosyjska (również z okresu związku sowieckiego). Polska fotografia zaistniała dopiero bliżej naszej epoki. Niezły okres miał fotoreportaż w latach 60-tych, czy 70-tych, kiedy były wydawane wielonakładowe pisma, tygodniki szanujące fotografię, oczywiście miały też znaczenie propagandowe. Najlepszym przykładem może być fotografia w tygodniku „Świat”, który powstał na zlecenie partii i był wydawany wielonakładowo w celu propagandy rządu i partii. W tym celu zebrano doskonały zespół wykwalifikowanych fotografów i dziennikarzy. Najpierw uprawiali oni tą politykę pośród wszystkich towarzyszy okresu stalinowskiego, a potem była tzw. odwilż i pismo otworzyło się na Zachód Europy. Uprawiana tam była bardzo przyzwoita fotografia prasowa, wśród nich była grupa Magnum. To był okres dużego zainteresowania fotografiką. Później to wszystko szło jakby swoim torem aż do czasów przełomu, kiedy nastała wolność. Wtedy zlikwidowano cenzurę.
Czego najcenniejszego nauczyła Pana fotografia?
Niech Pani postara się sobie wyobrazić świat bez fotografii. O ile bylibyśmy ubożsi? Zyskała ona na znaczeniu w bardzo krótkim czasie od jej powstania. Wpłynęła ona na dzieje cywilizacji i kultury. Nie wiemy czy i kiedy powstałoby malarstwo abstrakcyjne, gdyby nie działalność fotografów. Kiedy malarze spostrzegli, że odzwierciedlanie rzeczywistości przestaje być atrakcyjne, nie wiemy jakie były mechanizmy i to jest nie do zbadania, bo to byłoby gdybanie. Ale samo to gdybanie jest fascynujące i doskonale nam mówi o fotografii. Tu jest ogromne prawdopodobieństwo, że fotografia przyspieszyła powstanie czy to abstrakcji geometrycznej, czy też abstrakcji lirycznej, ponieważ okazało się, że również fotograf potrafi przedstawić jakiś pejzaż, obiekt architektury w sposób atrakcyjny i jeszcze na dodatek w kolorze.
Dziękuję bardzo za rozmowę.