Kiedyś mówiło się o Kindersztubie, o pierwszych siedmiu latach rodzicielskiego wychowania. Dzisiaj wpływ domu jest marginalny wobec autorytetu środowiska – podwórka, ulicy, szkoły, grupy, a zwłaszcza wobec mocy duchowego rażenia medialnych stereotypów. Dlatego właściwy proces kształtowania siebie zaczyna się najczęściej od poszukiwania PODOBNYCH aspiracji – afirmowanych postaw, zachowań, oczekiwań.
Obraz chaosu rozpada się na puzzle nieprzystawalnych do siebie poletek ambicji: trzeba wybierać między różnymi REZYGNACJAMI, by znaleźć miejsce dla siebie…
W dziewiętnastym wieku szok postępu sprawił, że zwrócono się ku sztuce w poszukiwaniu alibi na niewinność ducha. Ta oczyszczająca służba sztuki, jako odkupicielki za grzechy dehumanizacji życia, skończyła się dla niej pauperyzacją IDEI artystycznej: utraciła moc ustanawiania duchowych wartości, stając się ekskluzywnym towarem.
Dzisiaj młody człowiek nie może liczyć na scalające działanie normatywne kultury duchowej i na społeczne zakorzenienie, nie odczuwa pokoleniowej wspólnoty idei, bo jej nie ma, nie czerpie inspiracji z autorytetu NAUCZYCIELI, bo nie głoszą wartości do budowy wizji świata, ich spreparowana wiedza nie uczy ZROZUMIENIA, lecz DEFINIOWANIA. Dlatego nie pojawiają się osobiste refleksje nad istotą ducha czasu. Mądrość nie stała się warunkiem ani kompetencją rozwoju nowoczesnych KARIER.
Rozwój człowieka jest jednak zawsze procesem samokreacji. Nawet najsurowsze szkoły wojskowego drylu przenikają do mózgu przez osobiste przyzwolenie. Pamiętam z pobytu na poligonie, że najbardziej dawał nam w kość upokarzającymi rozkazami porucznik z rezerwy: bezwyrazowy księgowy, powołany na rutynowe miesięczne ćwiczenia! Wiadomo, że już samo włożenie munduru powoduje swoiste odczłowieczenie, ale nikt i nic nie może zwolnić ani wyręczyć człowieka z odpowiedzialności za sposób bycia człowiekiem.
Współczesność skorygowała społeczne relacje między ludźmi. Cechy charakteru, wartości duchowe, zasługi publiczne liczą się jeszcze tylko w klubach hobbystów: za sukces trzeba płacić wymienialną walutą SKUTECZNYCH zachowań. Kreowanie siebie stało się ekonomiczną, a nie duchową inwestycją, podlegającą prawu chłodnej kalkulacji ryzyka wobec wzrostu konkurencji i wahań politycznej koniunktury. O zasadach i pryncypiach decydują aktualne kryteria poprawności i doraźne wymogi interesu. Konkurencja o pozycję preferuje egoizm i antycypuje konformizm. Zaraźliwa ideologia walki o sukces wypiera wszelkie skrupuły. Narzucanym regułom gry trzeba patrzeć na ręce: co się w nich ukrywa?
Barbarzyńskie pragnienie panowania zdominowało człowieczą potrzebę poznania, nakręcało odkrywców tajemnic natury i wynalazców technik przemocy. Inspirowało też twórców wzniosłych refleksji humanistycznych o człowieku, które nie przekładały się na rzeczywistość. Z nienasyconej namiętności przekraczania ograniczeń i niemożności powstawały nieśmiertelne dzieła myśli, sztuki i techniki. W ocenie twórczej kondycji ludzkości powołujemy się na dorobek nauki, na rozwój kultury i na postęp cywilizacji, a nie na międzyludzką nienawiść i ogrom cierpienia, które sobie nawzajem zadajemy. Dla zachowania dobrego samopoczucia można wyłączyć telewizor i nie czytać gazet. Czasem ktoś zawstydzi się, że jest człowiekiem…
10 comments
Naprawdę świetny artykuł! Polecam wszystkim!! Czyta się jednym tchem. Gratulacje dla autora. Proszę o więcej. :-)
Droga Pani Aniu, dziękuję za dobre słowa. Cieszę się, że moje bardzo osobiste refleksje humanistyczne zainteresowały Panią. Przytłacza mnie natężenie barbarzyństwa, nieludzkości, obłudy i ignorancji, dlatego przez całe zawodowe życie starałem się tym, co robiłem na różnych polach, odpowiadać sobie na pytanie: czym jest dla mnie człowiek?
Pisanie traktuję jako sposób rozmawiania ze sobą WOBEC świadka, aby liczyć się ze słowami. Piszę wtedy, kiedy nie wiem, kiedy mam wątpliwości, kiedy muszę coś przemyśleć i chcę coś zrozumieć.
Mam wrażenie, że jestem dość odosobniony w komplikowaniu sobie życia pytaniami o jego sens. Ale dzięki tym pytaniom zrozumiałem, że o sensie życia decydują cele, jakie człowiek sobie stawia. Kierując się tą zobowiązującą prawdą, można sobie ogromnie skomplikować wybory…
Nie spodziewałem się spotkania kogoś BLISKIEGO na swojej nietypowej drodze.
Stefan Papp
Cytat: “W tej kolejce nie ma miejsca dla mnie z wizerunku moich wyobrażeń o sobie.” … Drogi Panie Autorze, czy nie jest to nadal częsta sytuacja? Czasy się nieco zmieniły, ale czy tak na prawdę problemy człowieka wobec własnej osobowości się zmieniły? Może są nieco inne w “formie”, ale merytorycznie mogą być dość podobne, a może nawet takie same?
Przeczytałam “jednym tchem” :) będę “studiowała” pański art. P.Stefanie.
Dziękuję – pozwolił mi zrozumieć siebie. Będąc szczerą “do bólu” – myślałam, że jestem chora.
Kłaniam się prosząc o więcej.
Pozdrawiam.
Dorota
Pani Doroto,
bardzo bym chciał być “świadkiem” Pani rozmowy ze sobą samą, by zrozumieć siebie. Interesują mnie zwłaszcza Pani refleksje nad pytaniem: Czym jest DLA MNIE człowiek?
Ja też mam wrażenie, że jestem jakiś “chory”, a przynajmniej bardzo “nietypowy”. Dlatego zaskakują mnie i wzruszają komentarze korespondujące z moimi niepokojami. Po doświadczeniach – nie spodziewałem się, że kogoś obchodzi tego rodzaju “sprawdzanie uznanych prawd na ich prawdziwość”…
Cieszyłbym się, gdyby Pani zechciała przeczytać drugi tekst z cyklu “Zrozumieć ducha czasu”: “O świecie, marzeniu i wsłuchiwaniu się w siebie” (z powodu długości został, niestety, przecięty na 2 części). Myślę,
że jego tematyka wychodzi naprzeciw Pani rozmyślaniom. Spróbujmy wykorzystać tę wspaniałą technikę i życzliwe miejsce, by ROZMAWIAĆ o sprawach najważniejszych – z tego może powstać coś nowego, chyba bardzo nam potrzebnego…
Nie chodzi o to, by kogoś do czegoś przekonywać: sensem rozmowy jest POZNANIE sposobu myślenia drugiego człowieka-partnera. Chodzi o “dzielenie się sobą nawzajem”. To wzbogaca duchowość o “człowiecze wartości”, których coraz mniej w nas i dookoła nas…
Dziękuję za dobre słowa. Pozdrawiam – Stefan Papp
Tekst jest wyjątkowo dojrzały. I mam tutaj na myśli nie “dojrzałość” typową dla pisma kulturalnego, która jest (powinna być?) oczywista. Chodzi mi o ten aspekt, że powyższego tekstu nie mógłby napisać człowiek całkiem młody, który nie przeszedł w życiu już określonej drogi. Z tekstu bije autentyczność, to nie jest sprytnie opowiedziana historyjka, to głębsza analiza zwierająca pytania, które równocześnie stają się podpowiedziami.
Niesamowity tekst. Gratulacje!
No tak. Tekst daje “po kościach”. Chyba dobrze?
Te dialogi 1. “w kolejce po mięcho” i 2. “bo nie wolno zabijac” są genialne! :-D Wiem; może nie ma tu nic smiech do szukania ale tak sie czlowiek wezmie w sobie i zastanowi przez chwile… Dużo gość piszesz ale trafiasz w sedno
Drogi Panie Marku, zgadzam się z Panem. To, co mnie najbardziej wkurza, jest ta cholerna OBŁUDA: ta podwójna buchalteria etyczna.
Mam np. pretensje do złodziei, że mimo swego złodziejstwa, mają o sobie wysokie mniemanie, bo każdemu do życia potrzebne jest poczucie własnej wartości. Dlatego domagam się, by napisali sobie na czole: ZŁODZIEJ. Człowiek jest jednością…
Co do dzisiejszego charakteru duchowych sprzeczności i konfliktu wyborów, to uważam, że jest nawet gorzej: w PRL-u sytuacja człowieka była jakby klarowniejsza, było wiadomo, co jest dobre a co złe. Dzisiaj egoizm, konformizm, relatywizm i “tumiwisizm” sprzyjają rozkwitowi hipokryzji opakowanej suplementami wolności. Obłuda okłamywania siebie stała się sposobem na tłumienie stresów i frustracji.
Nie akceptuję takich postaw, dlatego patrzę sobie na ręce. I wyłączam telewizor…
Pozdrawiam – Stefan Papp
http://www.stefanpapp.art.pl
“Rzecz w nienadążaniu rozwoju świadomości za postępem techniki i technologii: tkwimy tak silnie zaklinowani w historycznie ukształtowanej barbarzyńskiej kulturze, że duchowo NIE PRZYSTAJEMY do współczesnego etapu JAKOŚCIOWYCH przeobrażeń cywilizacyjnych”. W rzeczy samej, Szanowny Panie, w rzeczy samej… Sam bym tego lepiej nie ujął. Bycie człowiekiem par excellence ty wysiłek, to dokonywanie wyborów, wreszcie edukacja, a co za tym idzie rozwój sfery całej krytycznej – nie mylić z pospolitym krytykanctwem, jak i duchowej. Cokolwiek to znaczy. Bycie zaś “dwunożnym”, któremu echa dziejów rają jeszcze o byciu człowiekiem, zapewne z rozpędu, wymaga tylko i wyłącznie bezwolnego konsumowania, pochłaniania oraz, co paradoksalnie ważne, wydalania. Stąd też całe oceany i Himalaje odpadów… Oczywiście powstaje pytanie: czy to rozwój cywilizacji świadczy o niedorozwoju ludzkości, czy też może odwrotnie? Nie chcę się tu jednak rozpisywać, bo to temat na rozprawy co najmniej filozoficzne, dlatego dodam tylko na zakończenie, iż: dumnie brzmi człowiek, dwunożny zaś brzmi durnie.
Dziękuję Panu za mądre słowa i serdeczności życzę!
Z poważaniem – Szymon Zychowicz
Comments are closed.