Wiadomo, że od poszanowania norm zależy NORMALNOŚĆ: nasze psychofizyczne bezpieczeństwo. Tych normatywów jest jednak coraz więcej i są one coraz bardziej restrykcyjne, obejmują coraz większe obszary życia jednostki i zbiorowości. Konieczność przejścia przez ulicę w wyznaczonym miejscu traktujemy jako nie podlegającą naszej akceptacji oczywistość. Zagrożenie prawdziwości człowieka pojawia się wtedy, gdy myślenie kategoriami ZEBRY przenosimy na emocje i refleksje, na sytuacje i funkcje decydujące o naszej naturalności. Gdy traktujemy instytucję unormowań jako ucieczkę w decyzyjną bierność, w uwolnienie z odpowiedzialności. Kiedy w rolę norm wcielają się nawyki, stereotypy i klisze, wyobcowują się przeżycia, myśli, wybory i decyzje.
Trzeba chronić swój świat wewnętrzny przed inwazją unifikujących standardów, przed ingerencją nieuprawnionych regulacji, zwłaszcza ideologicznych. Bo są obszary życia, które powinny podlegać scentralizowanej, skodyfikowanej i ujednoliconej organizacji, i są sfery aktywności intelektualnej i emocjonalnej, które warunkują niepowtarzalność osoby i dlatego powinny coraz bardziej uwalniać się od obcych wpływów, od ograniczających dynamikę duchowości instrukcji czy nawyków. Wewnętrzny świat jest nie tylko szansą osobistego przeżywania i zrozumienia świata, ale także ośrodkiem zawiązywania się kreatywnych aspiracji: źródłem twórczej, czyli przeobrażającej wartości postawy wobec życia, której wyrazem są nasze pomysły, wybory i decyzje w kształtowaniu WŁASNEGO sposobu bycia.
Możliwości wydają się nieograniczone, pokusy uporczywe. Myślę, że dokonywanie życiowych wyborów nigdy nie było tak trudne i nieprzejrzyste. Wewnętrzne relacje wynikają z przyjętych pryncypiów: człowiek, który pragnie świadomie samodzielnie decydować o sobie, szuka kryteriów wyboru modelu życia w swojej duchowości i nie poddaje się sugestiom mody czy obiegowych upodobań. Szansą na postępowanie zgodnie z własnymi skłonnościami, jest zadawanie sobie pytań o osobiste wartości: co jest dla mnie ważne? A gdy zdarzy się, że tym wartościom zaprzeczamy – jak mnie się zdarzyło w kolejce po mięso, odezwą się dzwonki alarmowe uwrażliwionego sumienia…
Wiadomo, że bierność jest łatwa, przyjemna i bezpieczna, ponieważ zmniejsza ryzyko i obniża koszt przystosowania, przy tym ogranicza osobistą odpowiedzialność. Popularność bierności polega na jej opłacalności: nie wymaga własnego kapitału refleksji, by przynosić wymierne zyski świadomościowe w postaci gotowców, daje komfort akceptacji i poczucie przynależności do zadowolonej z siebie uprawnionej większości. Jedyną ceną jest rezygnacja z osobistej, niepowtarzalnej duchowej IDEI-FORMY. Jest to jednak strata uznaniowa – wystarczy jej nie zauważać, by nie odczuwać upokorzenia i smaku marności. Brakujące wartości identyfikacyjne – to coś OD SIEBIE, można zastąpić wzorcami popularnych IDOLI, których medialny sposób bycia sprzyja naśladowaniu. Mnożą się przyśpieszone szkoły życia prefabrykowanego. Z perspektywy ulicy liczy się rozpoznawalna fasada domu, nikt nie zagląda do wnętrza, a pustki przecież nie widać. Poczucie nieprawdziwości – jako uboczny skutek duchowej bierności, szybko gaśnie, bo człowiek przyzwyczaja się nie tylko do zewnętrznych uwarunkowań, ale także do siebie samego…
Naśladowanie niweluje różnice między ludźmi, dlatego nie wzbogaca przestrzeni społecznej. Gdy każdy jest sobą – ludzie stają się wobec siebie nawzajem bardziej atrakcyjni. Bo dawanie i otrzymywanie duchowych owoców osobowości najsilniej zbliża i łączy. Lecz by dawać wartości od siebie, trzeba je mieć, aby je posiąść – trzeba swoim istnieniem, swoją osobistą aktywnością tworzyć wartości…
10 comments
Naprawdę świetny artykuł! Polecam wszystkim!! Czyta się jednym tchem. Gratulacje dla autora. Proszę o więcej. :-)
Droga Pani Aniu, dziękuję za dobre słowa. Cieszę się, że moje bardzo osobiste refleksje humanistyczne zainteresowały Panią. Przytłacza mnie natężenie barbarzyństwa, nieludzkości, obłudy i ignorancji, dlatego przez całe zawodowe życie starałem się tym, co robiłem na różnych polach, odpowiadać sobie na pytanie: czym jest dla mnie człowiek?
Pisanie traktuję jako sposób rozmawiania ze sobą WOBEC świadka, aby liczyć się ze słowami. Piszę wtedy, kiedy nie wiem, kiedy mam wątpliwości, kiedy muszę coś przemyśleć i chcę coś zrozumieć.
Mam wrażenie, że jestem dość odosobniony w komplikowaniu sobie życia pytaniami o jego sens. Ale dzięki tym pytaniom zrozumiałem, że o sensie życia decydują cele, jakie człowiek sobie stawia. Kierując się tą zobowiązującą prawdą, można sobie ogromnie skomplikować wybory…
Nie spodziewałem się spotkania kogoś BLISKIEGO na swojej nietypowej drodze.
Stefan Papp
Cytat: “W tej kolejce nie ma miejsca dla mnie z wizerunku moich wyobrażeń o sobie.” … Drogi Panie Autorze, czy nie jest to nadal częsta sytuacja? Czasy się nieco zmieniły, ale czy tak na prawdę problemy człowieka wobec własnej osobowości się zmieniły? Może są nieco inne w “formie”, ale merytorycznie mogą być dość podobne, a może nawet takie same?
Przeczytałam “jednym tchem” :) będę “studiowała” pański art. P.Stefanie.
Dziękuję – pozwolił mi zrozumieć siebie. Będąc szczerą “do bólu” – myślałam, że jestem chora.
Kłaniam się prosząc o więcej.
Pozdrawiam.
Dorota
Pani Doroto,
bardzo bym chciał być “świadkiem” Pani rozmowy ze sobą samą, by zrozumieć siebie. Interesują mnie zwłaszcza Pani refleksje nad pytaniem: Czym jest DLA MNIE człowiek?
Ja też mam wrażenie, że jestem jakiś “chory”, a przynajmniej bardzo “nietypowy”. Dlatego zaskakują mnie i wzruszają komentarze korespondujące z moimi niepokojami. Po doświadczeniach – nie spodziewałem się, że kogoś obchodzi tego rodzaju “sprawdzanie uznanych prawd na ich prawdziwość”…
Cieszyłbym się, gdyby Pani zechciała przeczytać drugi tekst z cyklu “Zrozumieć ducha czasu”: “O świecie, marzeniu i wsłuchiwaniu się w siebie” (z powodu długości został, niestety, przecięty na 2 części). Myślę,
że jego tematyka wychodzi naprzeciw Pani rozmyślaniom. Spróbujmy wykorzystać tę wspaniałą technikę i życzliwe miejsce, by ROZMAWIAĆ o sprawach najważniejszych – z tego może powstać coś nowego, chyba bardzo nam potrzebnego…
Nie chodzi o to, by kogoś do czegoś przekonywać: sensem rozmowy jest POZNANIE sposobu myślenia drugiego człowieka-partnera. Chodzi o “dzielenie się sobą nawzajem”. To wzbogaca duchowość o “człowiecze wartości”, których coraz mniej w nas i dookoła nas…
Dziękuję za dobre słowa. Pozdrawiam – Stefan Papp
Tekst jest wyjątkowo dojrzały. I mam tutaj na myśli nie “dojrzałość” typową dla pisma kulturalnego, która jest (powinna być?) oczywista. Chodzi mi o ten aspekt, że powyższego tekstu nie mógłby napisać człowiek całkiem młody, który nie przeszedł w życiu już określonej drogi. Z tekstu bije autentyczność, to nie jest sprytnie opowiedziana historyjka, to głębsza analiza zwierająca pytania, które równocześnie stają się podpowiedziami.
Niesamowity tekst. Gratulacje!
No tak. Tekst daje “po kościach”. Chyba dobrze?
Te dialogi 1. “w kolejce po mięcho” i 2. “bo nie wolno zabijac” są genialne! :-D Wiem; może nie ma tu nic smiech do szukania ale tak sie czlowiek wezmie w sobie i zastanowi przez chwile… Dużo gość piszesz ale trafiasz w sedno
Drogi Panie Marku, zgadzam się z Panem. To, co mnie najbardziej wkurza, jest ta cholerna OBŁUDA: ta podwójna buchalteria etyczna.
Mam np. pretensje do złodziei, że mimo swego złodziejstwa, mają o sobie wysokie mniemanie, bo każdemu do życia potrzebne jest poczucie własnej wartości. Dlatego domagam się, by napisali sobie na czole: ZŁODZIEJ. Człowiek jest jednością…
Co do dzisiejszego charakteru duchowych sprzeczności i konfliktu wyborów, to uważam, że jest nawet gorzej: w PRL-u sytuacja człowieka była jakby klarowniejsza, było wiadomo, co jest dobre a co złe. Dzisiaj egoizm, konformizm, relatywizm i “tumiwisizm” sprzyjają rozkwitowi hipokryzji opakowanej suplementami wolności. Obłuda okłamywania siebie stała się sposobem na tłumienie stresów i frustracji.
Nie akceptuję takich postaw, dlatego patrzę sobie na ręce. I wyłączam telewizor…
Pozdrawiam – Stefan Papp
http://www.stefanpapp.art.pl
“Rzecz w nienadążaniu rozwoju świadomości za postępem techniki i technologii: tkwimy tak silnie zaklinowani w historycznie ukształtowanej barbarzyńskiej kulturze, że duchowo NIE PRZYSTAJEMY do współczesnego etapu JAKOŚCIOWYCH przeobrażeń cywilizacyjnych”. W rzeczy samej, Szanowny Panie, w rzeczy samej… Sam bym tego lepiej nie ujął. Bycie człowiekiem par excellence ty wysiłek, to dokonywanie wyborów, wreszcie edukacja, a co za tym idzie rozwój sfery całej krytycznej – nie mylić z pospolitym krytykanctwem, jak i duchowej. Cokolwiek to znaczy. Bycie zaś “dwunożnym”, któremu echa dziejów rają jeszcze o byciu człowiekiem, zapewne z rozpędu, wymaga tylko i wyłącznie bezwolnego konsumowania, pochłaniania oraz, co paradoksalnie ważne, wydalania. Stąd też całe oceany i Himalaje odpadów… Oczywiście powstaje pytanie: czy to rozwój cywilizacji świadczy o niedorozwoju ludzkości, czy też może odwrotnie? Nie chcę się tu jednak rozpisywać, bo to temat na rozprawy co najmniej filozoficzne, dlatego dodam tylko na zakończenie, iż: dumnie brzmi człowiek, dwunożny zaś brzmi durnie.
Dziękuję Panu za mądre słowa i serdeczności życzę!
Z poważaniem – Szymon Zychowicz
Comments are closed.