Ewa Zielińska: Jakie wydarzenie w ciągu ostatnich lat najsilniej wpłynęło na obraz polskiej kultury?
Krzysztof Ingarden: Nie czuję się kompetentny do szerokiej oceny całej gamy zjawisk kulturalnych, które wydarzają się w naszym kraju w ostatnim czasie. Raczej wolałbym skupić się na rzeczach, które dzieją się w architekturze.
Proszę bardzo.
Wydaje mi się, że nie ma jednego wydarzenia, lecz cały ciąg wydarzeń związanych ze zmianami, które nastąpiły po ‘89 roku. To pewna linia, która w dziedzinie architektury jest linią wznoszącą, jeśli chodzi o jej jakość. Można ten okres podzielić na dwie części: do roku 2000 i po 2000 roku, a nie wchodząc w szczegóły – na pierwsze i drugie dziesięciolecie. Ze względu na czas trwania, naturalnie dwudziestolecie po ‘89 roku ciekawie jest porównać z dwudziestoleciem międzywojennym – jaka wtedy była dynamika zjawisk związanych z budową państwa, z urbanistyką, z architekturą, a jaka jest dynamika obecna?
W obu tych okresach Polska się odbudowywała, w pierwszym przypadku po okresie zaborów, a w drugim po okresie tzw. „komuny”. Pierwsze dziesięciolecie po ‘89 roku to odbudowywanie, można powiedzieć, infrastrukturalne – zaspokajanie podstawowych potrzeb, takich jak średniej klasy hotele, budynki biurowe niższej jakości, naprawa zaniedbanych dróg, zdegradowanych przez 50 lat powojennych, otwarcie się rynku na nowe materiały i technologie, także w zakresie projektowania, co, można powiedzieć, podnosiło średnią. Ale zaznaczyć trzeba też zjawiska negatywne – chaos i niekontrolowany rozwój miast pozbawionych nagle planów ogólnych, zalew supermarketów, rozrastanie się słabej jakości osiedli mieszkaniowych na przedmieściach. W dziedzinie urbanistyki był to krok wstecz, ale dla architektury były to działania przygotowujące grunt pod to, co mogło się wydarzyć później. Drugi okres to ten, w którym zaczęły funkcjonować fundusze na obiekty publiczne (od około 2004 roku – momentu wstąpienia do Unii Europejskiej), którymi zaczęły dysponować miasta, urzędy marszałkowskie i tak dalej, wydając je na inwestycje typu kulturalnego. Dlatego teraz zaczynają się pojawiać muzea, sale koncertowe, opery czy galerie. Każde większe miasto ma ambicje, żeby obiekt kultury znalazł się w jego centrum.
Na to zjawisko nakłada się drugie, charakterystyczne nie tylko dla Polski, czy też dla krajów naszego regionu, ale też na przykład dla Chin, mianowicie: w latach 80. cała rzesza studentów, młodych ludzi, zaczęła wyjeżdżać i studiować zagranicą, poznawać świat i wracać po kilku–kilkunastu latach do swojej ojczyzny, jako wykształceni architekci. Ludzie wykształceni w innych warunkach wracają z całym bagażem doświadczeń, ze znajomością architektury, która rozwija się na świecie, z narzędziami do nowego sposobu interpretowania zadań architektonicznych i próbują patrzeć na architekturę tworzoną w kraju bardziej krytycznie. To jest coś, co nie jest jeszcze zbyt dobrze widoczne, bo nie jest „wierzchem fali”. W Chinach też nie jest to jeszcze obserwowane na szeroką skalę, bo tam cały czas „wierzch fali” wyznaczają wielkie inwestycje „starchitektów” – gwiazd architektonicznych – o tym się pisze i mówi; niemniej to nowe pokolenie odrzuca architekturę gwiazdorów, jako obcą i płytką kulturowo. Zaczynają więc intelektualną pracę nad istotą współczesnej architektury lokalnej, kulturowo osadzonej, otwartej jednak na wpływy światowe.
W Polsce także obserwujemy że w ostatnim dziesięcioleciu architekci zaczęli z sukcesem eksperymentować, poszukiwać nowych typologii, a także form lokalnie zrozumiałych; zaczęli walczyć o wysoką jakość polskiej architektury w różnych kategoriach. Najczęściej realizowane są małe formy, jak na przykład domy jednorodzinne czy projekty przestrzeni publicznych, ale także obiekty użyteczności publicznej i obiekty kultury. To zjawisko staje się już powoli zauważalne na świecie. Taki wybuch architektoniczny miał już miejsce w Hiszpanii, Portugalii, lat temu dwadzieścia-trzydzieści – wtedy cały świat patrzył na tamte kraje i widział ich fantastyczne warunki do rozwoju architektury. Teraz takie warunki zaczęły się pojawiać w Polsce.
I myśli Pan, że świat zaczyna nas już dostrzegać?
To jeszcze trochę myślenie życzeniowe. Ale już parę lat temu przewidywałem, że tak to się rozwinie i mam nadzieję, że będzie się rozwijało w dalszym ciągu w tym kierunku. Polska dostaje fundusze z Unii na inwestycje między innymi w kulturę i będzie dostawała przez najbliższe parę lat. Wobec tego mamy warunki, żeby realizować architekturę znaczącą czy ważną dla miast. Natomiast w innych krajach europejskich większość obiektów kultury została już zbudowana; poza tym następuje też może zwrot fali popularności. Nikt nie interesuje się Hiszpanią czy Portugalią tak, jak kilkanaście lat temu; poszukuje się nowych źródeł i pomysłów. Myślę, że kraje naszego regionu są nowym polem do eksplorowania, szukania źródeł inspiracji. Myślę że podobnie będzie z nową architekturą Chin, którą już w tej chwili jest zauważana, ale dopiero za kilka lat stanie się zapewne modna. Ci architekci poszukują nowej drogi – drogi, która łączyłaby doświadczenia międzynarodowe, czyli pewne aspekty globalne, ale osadzone w odnalezionej i zreinterpretowanej kulturze i tradycji chińskiej.
Dwa czy trzy lata temu miałem okazję być członkiem międzynarodowego jury konkursu WA Chinese Architecture Award, dla architektów chińskich i byłem zachwycony działaniem młodych architektów w małych ośrodkach chińskich, gdzie tworzy się centra informacji kulturalnej, szkoły i inne budynki o niewielkiej skali, w sposób rewelacyjny. O tym się jeszcze nie mówi szerzej, ale myślę, że za parę lat nabierze to większej wagi. Natomiast z przyjemnością obserwuję to, co się dzieje w pracowniach polskich architektów, i wydaje mi się, że podobnie jak w Chinach – przy zachowaniu wszystkich proporcji z racji wielkości krajów – jako że prace polskie są obecnie na coraz lepszym poziomie, może pojawić się wkrótce „nowa polska architektura” jako zjawisko na szerszą, międzynarodową skalę.
Co wyróżnia naszą architekturę na tle innych krajów? Z jakich osiągnięć w tej dziedzinie możemy być dumni?
Trzeba powiedzieć tak: przez lata nikt nie interesował się polską architekturą. Sam fakt, że w miejscu, które przez lata było niedostrzegane, powstaje coś ciekawego i godnego zainteresowania, jest już pewnym pozytywnym zjawiskiem. Polska nowa architektura jest dynamiczna i świeża, ale czy ma swój stylistyczny wyróżnik? Jeżeli tak, to trudno ten wyróżnik jeszcze uchwycić i zdefiniować, podobnie jak trudno jest odpowiedzieć na pytanie, czy w historii sztuki europejskiej istniało odrębne zjawisko stylistyczne pod nazwą „architektura polska”. Oczywiście były różne stylistyczne idiosynkrazje i epizody, niektóre bardzo ciekawe, jak na przykład lokalny renesans, architektura dworkowa, czy też próba tworzenia nowej polskiej tożsamości architektonicznej w latach 20. ubiegłego stulecia i wielkie nadzieje na syntezę nowoczesnej polskiej sztuki i architektury przez grupę architektów i artystów związanych z Warsztatami Krakowskimi. Mówię o I Wystawie Paryskiej w roku 1925: o pawilonie Czajkowskiego ze świetnymi pracami Zofii Stryjeńskiej i z meblami projektowanymi przez Karola Stryjeńskiego… To było wielkie wydarzenie. Pawilon Polski był „number one” na wystawie, zdobył największą liczbę nagród i Polska została dostrzeżona jako odbudowujący się kraj, w którym w nowoczesnej, współczesnej formie artystycznej wyraża się tradycja, motywy sztuki dekoracyjnej i architektury czerpane z tradycji ludowej. To był może jedyny taki okres, gdy mówi się o polskim nurcie w sztuce – o polskim art déco. A trzeba też powiedzieć, że na tej samej wystawie w Paryżu w 1925 roku skromny, modernistyczny Pawilon Francuski autorstwa Le Corbusiera – „Pavillon de l’Esprit Nouveau” – przeszedł prawie niezauważony. Wszystkie pierwsze nagrody zdobyli Polacy! Jednak to nurt architektury wyznaczony przez Le Corbusiera stał się na lata wzorcem międzynarodowego modernizmu, a art déco podziwiamy jako piękny, choć zamknięty okres. Niemniej to był wielki sukces międzynarodowy, chyba do dziś nie było sukcesu tak spektakularnego.
A w architekturze najnowszej?
Jeśli mnie Pani pyta, czy możemy już mówić o przełomie artystycznym i wizerunkowym w polskiej współczesnej architekturze, to jest na to chyba jeszcze za wcześnie, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Architekturze jest jednak trudniej się przebić, niż innym dziedzinom sztuki. Muszą nastąpić pewne działania wspomagające i promocyjne na większą skalę, aby pojedyncze sukcesy polskich architektów mogły być uchwycone jako szersze zjawisko. To zadanie dla prasy, kuratorów sztuki, Ministerstwa Kultury, MSZ, SARP-u, Izby Architektów, Instytutów Kultury Polskiej, itp. Bez działań promocyjnych tych organizacji stworzenie międzynarodowej mody na polską architekturę nie będzie łatwe.