Postępujący w ostatnich dwóch dekadach rozwój nowych technologii wprowadza zmiany w podejściu artystów do sztuki czy architektów do projektowania. Czy dostrzega Pan owe zmiany w swojej pracy?
Nie mam wątpliwości, że nowe technologie dają ogromne możliwości, przy czym trzeba dobrze poznać ich specyfikę, żeby wiedzieć, co można z nich wykrzesać dla swojej własnej wypowiedzi. Ja przykładam do tego niesłychanie dużą wagę. Najlepiej może świadczy o tym fakt, że jesteśmy, jako wydawnictwo, inicjatorami konkursu „Architektura innowacyjna” o nagrodę im. Macieja Nowickiego – właśnie po to, by ludzi uczulać, że w nowej technologii tkwi potencjał dla własnej wypowiedzi, dla rozwoju, który może służyć innym. W ten sposób próbujemy „wyławiać” młodych ludzi i pokazywać, że nie są skazani tylko na innowacyjność pokazywaną w katalogach firm, ale też mogą sami ją kreować. Uważam to za zagadnienie, które jest niesłychanie ważne. Cały postęp cywilizacyjny polega na tym, że tworzymy, dodajemy coś do istniejących wartości.
Jakie wyzwania stoją przed architekturą na najbliższe lata?
Myślę, że takim podstawowym wyzwaniem jest po pierwsze uzdrowienie architektury, o którym wspomniałem, a po drugie – dbałość o szacunek do własnej kultury i przeszłości. Mówię o tym nie tylko w odniesieniu do okresów takich jak renesans, barok czy nawet przedwojenny modernizm. Powojenny modernizm też jest świadectwem swoich czasów, a barbarzyństwo, które się szerzy poprzez wyburzanie takich obiektów jak Super-sam czy katowicki Dworzec, jest dla mnie bulwersujące. To oburzające, jak niski poziom kultury reprezentują decydenci, politycy, a być może nawet częściowo architekci, którzy…
… umywają ręce…
Niestety. Na otwarciu wystawy polskiej architektury w Wiedniu pojawił się były prezydent Kwaśniewski; to był moment, kiedy dyskutowało się zacięcie o możliwości obrony dworca katowickiego. Przemawiając na otwarciu vis-a-vis prezydenta, zaapelowałem do niego publicznie o to, żeby włączył się w jego ratowanie. Prezydent wyszedł na scenę, stanął przy mikrofonie i obiecał pomoc. Co z tej obietnicy zostało, to pani widzi. Bardzo trudno jest zrozumieć, że ktoś niszczy własną kulturę, że nie docenia jej wartości z punktu widzenia historycznego, edukacyjnego. To przesłanie należałoby skierować właśnie w kierunku decydentów; również środowisko architektoniczne powinno się aktywnie włączyć w obronę tego dziedzictwa.
My tego próbujemy chociażby w przypadku Hotelu Cracovia – żeby jednak nie dać się pokonać komercji. Jeśli jestem przy Cracovii, to muszę powiedzieć, że plan Wielkiego Krakowa stworzył ramę do obudowy Błoń – stąd to wycofanie pierzei, zabudowa Muzeum i tak dalej. PRL, próbując wybudować siedzibę związków zawodowych, również uszanowała te ustalenia planistyczne, a w międzyczasie jeszcze Niemcy stworzyli swój plan, w którym także uszanowali to, co było wartością właściwie tylko duchową. No bo widok na Kopiec Kościuszki, na Błonia nie stanowił w dosłownym sensie wartości materialnej, ale intelektualną, emocjonalną. I nagle przychodzi jakiś inwestor z Kielc i mówi: „ja nie będę szanował waszego całego dorobku historycznego, który się buduje w tych zapisach planów”.
Musimy chronić wszystko to, co wartościowe. Niekoniecznie musi to być najładniejsze, najpiękniejsze, ale wartościowe z punktu widzenia rozwoju cywilizacyjnego. Akurat Hotel Cracovia jest obiektem, który stanowił niegdyś jeden z najładniejszych, najbardziej nowoczesnych budynków; kiedyś to była ikona, oddech zachodu, już nie mówiąc o twórczości wielu artystów, plastyków, którzy włożyli w niego wysiłek artystyczny, stając się prekursorami nowej estetyki. I to nagle ma zniknąć, tylko dlatego, że ktoś potrzebuje sprzedać więcej rajstop czy majtek!
Uważam, że to jest wyzwanie i przesłanie, które architekci czy środowiska przez panią reprezentowane – media – powinny w jakiś sposób, może nawet nachalny, uświadamiać. Nie jest szansą na zachowanie własnego bytu niszczenie dorobku poprzednich pokoleń – mówię o tym, co stanowi wartość szanowaną, chociażby w przypadku Cracovii, przez wiele pokoleń, bo już od XIX wieku. To mój bezpośredni apel: szanujmy kulturę!
6 comments
Pragmatyzm? Dopasowanie do otoczenia? Wolne żarty! Chodzę do tzw. Opery Krakowskiej – salka na ledwie jakieś 500 miejsc, przez co nie ma sensu robić żadnych większych spektakli (ponad tysiąc to minimum), pod głębokimi balkonami, które zacieniają z pół parteru, w ogóle nie da się słuchać – a tak skopać akustykę w tak małym wnętrzu to już osiągnięcie! (ale pan Loegler ma wprawę – udało mu się to wcześniej w Filharmonii Łódzkiej, więc jest specjalistą). Strażak tego nie chce odebrać, bo za mało wyjść i opróżnienie sali (z tych 500 osób…) trwa w nieskończoność, sale ćwiczeniowe i garderoby są za małe – muzycy się w nich nie mieszczą. Może już zainstalowano gniazdka w kanale orkiestrowym, bo jakoś projektant nie pomyślał, że dzisiaj już nie gra się przy świeczkach… w związku z czym grano przy walających się po podłodze przedłużaczach. Jedna zaleta, że jak cię krew zaleje, to i tak nie będzie widać, bo wszystko jest i tak krwistoczerwone, co szczególnie w toaletach robi iście upiorne wrażenie.
Oczywiście, wiem, że warunki były kretyńskie (konieczność zachowania budynku starej ujeżdżalni), ale… na tym właśnie polega talent i inwencja architekta, żeby temu zaradzić. I właśnie tego zabrakło. Wyszedł prymitywny budynek, bez żadnego pomysłu, jak sobie poradzić z przestrzenią, więc wdrażający wszystkie jej ograniczenia, jeszcze popsuty akustycznie i, niestety, estetycznie też, bo to czerwone pudełko wygląda z jednej strony idiotycznie nawet w tym miejscu Krakowa, a z drugiej – superbanalnie. Zresztą nudne i przestarzałe już w momencie projektowania. Prawdę mówiąc – mnie byłoby wstyd coś takiego pokazać publicznie. Nie tylko budować.
W ten sposób właśnie Kraków ostatecznie na kilka pokoleń stracił szansę na posiadanie teatru operowego. Dziękujemy, mistrzu.
A mi się podoba :) ale może ja się nie znam :)
Ale to, co mówi, ma sens. Szkoda, że do tego projektuje…
architekt wielki ROMUALD… temu Panu już podziękujemy!
Genialny człowiek, zawsze jak go słucham staram sie uczyć czegoś nowego. Wielki szacun dla Pana, Panie Romualdzie.
To niech pan Architekt sobie Cracovie odkupi, wyremontuje, zakonserwuje i szanuje przez kolejne lata, a nie opowiada głodne kawałki o ochronie paskudnego pudła. Cała ta jego wypowiedź z daleka śmierdzi tekstem sponsorowanym przez konkurencję, której nie w smak kolejne sklepy w tym miejscu.
Comments are closed.