Debiut-powrót
Jak istotne jest dla muzyków, zwłaszcza młodych, wsparcie wytwórni płytowych, pokazuje dość smutna historia Marka Kazany. Surowo spoglądający z okładki płyty Tangola brodacz może przywodzić na myśl charyzmatycznych gigantów muzyki europejskiej, Petera Brotzmanna czy Evana Parkera. I nie są to skojarzenia bezpodstawne. Marek Kazana był jednym z najciekawszych bezkompromisowych saksofonistów lat 80., grawitujących raczej ku swobodnym ekscesom Young Power i Free Cooperation, niż szkolnemu odgrywaniu standardów, które opanowało akademicki jazz tamtej epoki. Niestety przez te wszystkie lata od debiutu pod koniec lat 70. Kazana nie wydał żadnej (!) autorskiej płyty, a Tangola z 2013 roku jest pierwszym albumem sygnowanym jego własnym nazwiskiem. Czekaliśmy, czekał przede wszystkim sam Kazana, ale było warto. Płyta Tangola może zwieść swoim tytułem, sugerując jazz lekki, czy nawet taneczny. Tymczasem propozycja Kazany to więcej niż solidny free jazz, momentami nawet z inklinacjami do swobodnej improwizacji. Aż chce się napisać, że w dźwiękach saksofonu Kazany słychać mądrość i doświadczenie jednego z najbardziej niedocenionych muzyków swojego pokolenia.
Dodajmy, że poza Tangolą ukazało się kilka debiutów mniej naznaczonych goryczą – poza wspomnianymi produkcjami z katalogu For Tune (Hunger Pangs, Magnolia Quartet, Dominik Wania) młodzi muzycy z zespołu High Definition pokazali, że davisowsko-coltrane’owski jazz uzupełniony współczesną rytmiką i skłonnością do karkołomnych niekiedy aranżacji (i drobną nutką free) wciąż może brzmieć nowatorsko (album Hopasa).
***
Za rok pewnie inny zestaw 150 nagrań znów wprawi nas w osłupienie. Przypływ geniuszu pokaże, jeśli nie Zimpel, to Trzaska, jeśli nie Mikrokolektyw, to Gorzycki, a kolejni artyści wydadzą płyty w prestiżowych amerykańskich i europejskich oficynach. Jak wiadomo, im starsi jesteśmy, tym łatwiej przychodzi nam idealizowanie przeszłości. Jak fascynująca musi być zatem teraźniejszość, że nawet krytycy starej daty twierdzą, że polska muzyka improwizowana wchodzi w swój najwspanialszy okres w dziejach. Dla polskich muzyków, dziennikarzy i fanów trwa sen, z którego nikt nie chciałby się wybudzić.