Ewa Zielińska: Chciwość. Miasta – wystawa, którą prezentujecie obecnie w Małopolskim Ogrodzie Sztuki to, jak rozumiem, rodzaj szkicu.
Piotr Sikora: To jest szkic albo nawet wprawka – do badań historyczno-artystycznych i historycznych dotyczących tej mozaiki[1]. To zabawne, że mamy w Krakowie przypadki takie, jak na przykład w kościele św. Andrzeja, gdzie w jednej z absyd bocznych, w składziku na miotły, odnalezione zostały średniowieczne freski – upłynęły wieki, ciężar historii wybrzmiał i siostrzyczki nagle odnajdują jakieś malarstwo, a historycy sztuki zabierają się za jego badanie.
W naszym przypadku na osiemnaście lat (najprawdopodobniej, bo tego nie wiemy jeszcze na pewno) ta mozaika została zakryta – jakby na fali odium do powojennego modernizmu, do tej estetyki kojarzonej jednoznacznie z reżimem. Dlatego w latach 90. nastąpiło zupełne odcięcie, część mozaik była, niestety, niszczona, część była po prostu zakrywana, jakby estetycznie nie było w tym nic atrakcyjnego – źle się to wszystko kojarzyło i starano się to wyrugować z pamięci ludzi. Takie przestrzenie jak Cracovia musiały się wtedy skomercjalizować, były podnajmowane, dzielone, co zostało do dzisiaj.
Teraz te mozaiki zostały nagle odnalezione.
Mateusz Okoński, artysta i wykładowca Uniwersytetu Pedagogicznego, prowadził z grupą studentek działania dotyczące mozaik krakowskich – do Cracovii trafili w związku z tzw. złotą mozaiką, tą najbardziej znaną, która znajduje się zaraz przy wejściu do hotelu. Mateusz zauważył fragmenty czegoś, co wystawało spod ściany, wszedł do tej przestrzeni i zdarł kawałek kartongipsu, który się tam znajdował. Jak się okazało, to był właśnie fragment mozaiki Miasta…
Nie wiedział wcześniej o jej istnieniu?
Nie – to jest historia jak z filmu, w którym wchodzi się do jaskini i odkrywa się nowe, znane kiedyś, ale już zapomniane dzieła danej epoki. Okazało się, że to była mozaika Husarskich powstała w ’64–’65 roku. W tamtym okresie, kiedy budowano obiekt tak reprezentatywny jak hotel Cracovia, nie robiło się najpierw samego budynku, a potem myślało o dekoracji, ale równocześnie trwały prace związane z dekoracją naścienną, z całym wykończeniem.
To samo dotyczyło wyposażenia pokoi.
Sztuka użytkowa szła zaraz za architekturą. Kiedy okazało się, że to Husarscy stworzyli tę mozaikę, skontaktowaliśmy się z ich rodziną (która cały czas jest w posiadaniu ich posiadłości w Przegorzałach – miejscu, gdzie Husarscy kiedyś skupiali środowisko artystyczne lat 50.–60. Krakowa). Od nich dowiedzieliśmy się, że ta mozaika była zamawiana do jednego z pierwszych biur Orbisu w Polsce, że jej tematyką były miasta, a potem udało nam się pozyskać jej zdjęcia od Witolda Cęckiewicza i pana Misiaszka, który zarządza parkingami przed Hotelem Cracovia. Od słowa do słowa, podążając różnymi śladami, staraliśmy się zebrać poszczególne wątki. Było to o tyle ciekawe, że nie pracowaliśmy na tekstach czy opracowaniach, tylko na opinii pani Bożeny Kostuch z Muzeum Narodowego, na informacjach od rodziny Husarskich, na tym, co powiedział nam Witold Cęckiewicz. Była to taka detektywistyczna praca historyka sztuki, który spotyka się ze źródłami i musi sobie jakoś z nimi poradzić.
A w którym momencie pojawił się kontakt i wsparcie Instytutu Architektury?
Na samym początku. Mateusz [Okoński] skontaktował się z Instytutem, który z kolei zainteresował tym Cecylię [Malik], od początku pracowaliśmy więc w grupie osób związanych z „Hotel Cracovia Pany”, Małopolskim Instytutem Kultury; pomagał nam również Bunkier Sztuki. Była to praca różnych instytucji i aktywistów miejskich z różnych środowisk, którzy zrzeszyli się, by zorganizować protest, „pochód chciwości” – wziąć wózki sklepowe i pójść do Cracovii, która ma być przebudowana na galerię handlową.
Dom handlowy. Marek Dunikowski[2] odżegnuje się od określenia „galeria handlowa”.
Chyba nawet dom towarowy… Ale wiemy, o co chodzi.
A o co chodzi z tą kropką?
Chciwość–kropka–Miasta? Ta kropka jest bardzo istotna. Zastanawiając się nad tytułem, doszliśmy do wniosku, że to, co napędza ten sposób myślenia o dziedzictwie kulturowym, to właśnie chciwość. Chciwość sprawia, że chcemy zniszczyć spuściznę modernizmu i zbudować tę galerię handlową. A Cracovia – nawet jeśli ludzie nie stawiają znaku równości pomiędzy nią a Barbakanem, Wieżą Mariacką czy kościołem św. Anny – niewątpliwie jest dziedzictwem kulturowym i trzeba to szanować. Tym bardziej że Kraków przecież historią stoi, na tej historii jest zbudowany, ukonstytuowany i mimo że najbardziej kojarzy nam się chociażby ze średniowieczem (wiadomo: Wit Stwosz, budowa Kościoła Mariackiego i tak dalej), to czas najwyższy uznać również modernizm.
Ta furtka chyba się dopiero otwiera.
Dla mnie, osoby urodzonej już na skraju komunizmu, modernizm nie kojarzy się z opresyjnym systemem, podchodzę do niego bez tego ładunku emocjonalnego, który towarzyszy ludziom z wcześniejszych pokoleń. To jest ciekawe i zaczyna być widoczne w panującej modzie, zaczyna przenikać do mainstreamu. Powracamy do modernizmu: doceniamy modernizm przedwojenny – publikujemy teksty o Le Corbusierze; powojenny – zajmujemy się Nową Hutą, Miastoprojektem, czyli biurem projektowym, które tworzyło kiedyś Kraków. Jeśli spojrzymy na Kraków, to nie jest miasto XIII-wieczne z czasów wielkiej lokacji czy XIX-wieczne – to jest miasto XX wieku i tego ogromnego procesu urbanizacji.
A wracając jeszcze do tytułu: jego drugi człon – Miasta – to tytuł tej odkrytej mozaiki, przedstawiającej stolice całego świata – od Aten po Brasilię, Nowy Jork, Paryż czy Londyn. To też ciekawe, że w czasach, kiedy nie podróżowało się, a Orbis był synonimem luksusu, którego normalny człowiek nie był w stanie dosięgnąć, stworzono taką mozaikę, pokazującą jak na dłoni te wszystkie miasta, połączone terakotowymi elementami przedstawiającymi media transportowe: samochód, samolot, helikopter, łódź. Intrygująca wydaje mi się tu idea mobilności.
Bez kropki tytuł brzmi natomiast jak mocne oskarżenie.
No tak, to jest gra słów. Dlatego kropka jest, jak mówiłem, ważna.
Bo stanowi dla Was zabezpieczenie? ;)
No tak, jeśli ktoś odczyta ten tytuł bez niej, to odnajdzie w nim oskarżenie, że miasto jest chciwe… Mam takie wyobrażenie, że w momencie kiedy wchodzi w grę ogromna inwestycja dotycząca miasta Krakowa, to jedną rzeczą jest biznes, pieniądze, deweloperzy, a zupełnie inną prawo reprezentowane przez takie organy jak miasto czy urzędy wojewódzkie. Mam tu na myśli konserwatora, który wypisał Cracovię z rejestru zabytków – obecnie znajduje się ona w ewidencji zabytków, ale nie w rejestrze. Miasto powinno jasno stać na straży tego typu budynków. Oczywiście rozumiem, że dla miasta to jest również problem – doprowadzić do renowacji, zrobić coś z tą Cracovią, która nie jest przecież łatwym budynkiem. Kiedy ktoś pyta: „Jaka jest alternatywa dla Cracovii, dla tego centrum handlowego?”…
Uprzedzasz moje następne pytanie.
Nie wiem, jaka jest alternatywa. Ale w momencie, kiedy boli, to się krzyczy; trzeba protestować, gdy dzieje się coś złego. A moim zdaniem dzieje się coś złego, kiedy przychodzi deweloper, mówi: „ja wyłożę pieniądze”, a miasto się zgadza i w związku z tym nagina prawo.