Od samego początku pracy Romana Opałki cechowała go wybredność wobec aktualności. Tak w swoich wczesnych etiudach, jak w pełnym głosem brzmiącej „fudze jednego życia” – jak sam powiada o dziele OPALKA 1965/1 – ∞
artysta zwracał się ku przeszłości, poszukiwał czystości nieskażonej, nie zbrukanej doraźnością. Od początku szukał ciągłości. Oczyszczenia. Towarzyszył mu w tych poszukiwaniach namysł filozoficzny. A także prosta mądrość. W którejś naszej rozmowie, mówił: „Czas istnieje jako esencja trwania. Najsilniej, kiedy pozornie nic się nie dzieje, jak powiadał mój ojciec – kiedy słyszy się, jak trawa rośnie – wtedy dzieje się czas wyzwolony; wyzwolony z wszelkich zobowiązań i frustracji wobec arbitralnie mierzonych jego granic, aby zdążyć na konkretną godzinę spotkania.”
O jakim wyzwoleniu jest tu mowa? Niezgoda artysty na brak nadziei, na niedostatek sensu często przybierały w rozważaniach Opałki formę symbolicznych i negatywnych odwołań; do mitu Syzyfa i wyzwolenia się z wyroku losu, jaki wydany został na bohatera mitu; do zanegowania postawy Marcela Duchampa; do odrzucenia hasła apres moi le déluge („po mnie potop”). Przeszłość dawna i wczorajsza ma w doznawaniu świata przez Opałkę istotne znaczenie. W związku z tym mówił on w naszej konwersacji: „Stąd też u źródeł mojego Programu zawarte są racje ideowo-konceptualne dla stworzenia postawy jakby anty-Syzyfa – anty-Duchampa. Czy bliżej i bardziej adekwatnie wobec mojego Projektu malowania nieodwracalnego czasu, który ewidentnie kreuje niepowtarzalność ekspansji i jedności, daje mi to logiczne i emocjonalne poczucie bycia Syzyfem – wyzwolonym.” Widzieć można tak w aspiracjach artysty, a zwłaszcza w jego dokonaniach skuteczne dążenie do wyzwolenia się z ducha czasu sztuki aktualnej, do osiągnięcia stanu artysty wyzwolonego zeń. Opałka osiągnął ten stan w rezultacie odnalezienia sposobu wyrazu czasu w swojej sztuce, wyrazu teraz wyzwolonego czasu. Udało mu się znaleźć sposób na uchwycenie niepochwytnego. Czyni to jego dokonanie, przekonany jestem, zjawiskiem unikalnym w sztuce Zachodu w naszej współczesności. Jego sztuka jest czymś na podobieństwo współczesnej wersji książęcych Godzinek, na przykład tych rozpoczętych przed sześciuset laty przez Braci Limbourg na zamówienie Jeana, Duca de Berry, Très Riches Heures du Duc de Berry, a przechowywanych w Musée Condé w Chantilly. Jest w niej i modlitwa, i piękno, i cały świat. Zegar, kalendarz, rytm.
Wracając do roku 2010, czterdziestego piątego roku realizowania Programu Opałki, a także progu osiemdziesięciolecia jego życia, można – patrząc wstecz na tę biografię – wskazać trzy fazy albo cykle pracy malarza. Po pierwsze, dzieła, które wcześniej nazwałem etiudami, można zasadnie powiedzieć o nich też – preludia, to poszukiwania odnoszące się już do zagadnienia czasu, liczby, wielości w jedności oraz jedności w wielości, a które to prace sam autor określa jako wiodące „w stronę liczenia”, to dokonania z pierwszej fazy jego pracy. Następną fazę, drugą, zapoczątkowuje namalowanie pierwszej jedynki, namalowanie cyfry/liczby 1 w lewym górnym narożniku pierwszego Detalu programu OPALKA 1965/1 – ∞
dokonane w 1965 roku, ów „wielki wybuch” – według słów artysty – inicjujący malowanie liczb, a zarazem przyjęcie przezeń postawy „racjonalnego rachmistrza czasu nieodwracalnego”, by ponownie przytoczyć jego własne słowa. Następuje wtedy obstawienie przez malarza zakładu o nieskończoność. Po trzecie, wreszcie, obecna faza cechuje się tym, iż artysta zbliża się do „horyzontu siedmiu siódemek (7777777)” oraz do tego, co poza horyzontem, kiedy wypełnia się, wybrzmiewa, jak mówi: „fuga jednego życia”. Narasta jego świadomość (samoświadomość) w rezultacie trwających wiele dziesięcioleci medytacji nad znaczeniami własnej pracy w trakcie jej wykonywania, a także efekty „korporalnego doświadczenia” kumulującego się w nim (w jego ciele o tyle samo, ile w jego jaźni). Owa samoświadomość w trzeciej fazie pracy Opałki wyraża się w mówieniu o „enigmie arytmetycznej”, czy też „dziwności”, w uznawaniu irracjonalnego pierwiastka w pierwotnie zdawałoby się krańcowo racjonalnym malarskim obrazowaniu rachowania czasu własnego życia. Fazy te wyróżniam tu w celu scharakteryzowania programu Opałki. Program ten sam w sobie pozostaje syntezą życia, postawy. Owoc stanowi sztuka będąca amalgamatem tamtych składników egzystencji artysty, mawiającego: „Moje życie stało się moją profesją.” Koniec końców, w moim tekście-eseju mierzącym się z życiem oraz profesją Opałki też o próbę syntezy, nie o analizę mi idzie.
1 comment
Przecież to bełkot. Jeden hucpiarz o drugim hucpiarzu.
Comments are closed.