Wszystko w uniwersum malarza powstaje również z chwili, kiedy maluje on cyfry układające się w liczby, a te składają się na linearne ciągi biegnące od lewego górnego narożnika płócien do ich prawego dolnego rogu – jak w zapisie łacińskiego tekstu, bez przerw pomiędzy kolejnymi liczbami, a w rytm zanurzeń pędzelka w naczyniu z farbą, który to rytm odciska się w obrazie większym nasyceniem farbą cyfr malowanych po kolejnym nabraniu farby akrylowej. Teraz, w fazie bieli zasłużonej, liczby te widoczne są w swoim zrytmizowaniu tuż po ich namalowaniu przez tak długi moment zaledwie, ile trwa schniecie farby białej na białym tle. Artysta obliczył, że siedem siódemek (liczba 7777777), przy stosowanej przezeń metodzie pracy i przewidywalnej długości życia wyznacza kres możliwości osiągnięcia tego rodzaju; dotarcie do liczby składającej się z ośmiu cyfr osiem (88888888) zająć musiałoby czas dwunastokrotnie dłuższy aniżeli czas dotarcia do osiągalnego optimum (7777777) programu OPALKA 1965/1 – ∞
Mówił on: „W przeciwieństwie do makro-progresji Fibonacciego, która nas przytłacza swoim dynamizmem, moja makro-progresja daje do zrozumienia, że 7777777 jest liczbą odpowiadającą czasoprzestrzennemu obszarowi jednostkowego życia ludzkiego. Ta liczba symbolizuje każde dojrzałe życie człowieka, jest jego horyzontem; horyzontem, który w moim programie pragnę osiągnąć i iść jeszcze; dalej docierać do jak najdalszych kresów spotkania z r o z s t a n i e m: gdzie nieskończony obraz definiuje skończone dzieło.” Ten nieskończony obraz to będzie ów Detal, pracę nad którym przerwie śmierć artysty. Wypełnia się sfumato Opałki. Mistrz tej techniki malarskiej – Leonardo, zalecał: „Pierwsze stopnie cienia stanowią ciemności, a końcowe światło; uczynisz zatem, malarzu, cień najciemniejszym na początku swojego zaistnienia, aby jego krańce zamieniły się w światło, to znaczy by stały się nieskończone.” Roman Opałka w naszej rozmowie podkreślał znaczenie, jakie te słowa i dzieło Leonarda miały dlań. Opałka wypracował stan samoświadomości, w którym – podobnie, jak u Johna Cage’a – nie ma miejsca na pojęcie błędu. Wszystko tu jest i pozostaje na swoim miejscu. W trakcie przywoływanego spotkania z artystą w Auli Leopoldina, mówił on: „Chodzi o koncept malarstwa. Jest to (…) malowanie malarstwa i nieprzypadkowo styczność tych cyfr i liczb, ich nieczytelność i zmierzanie do absolutnej nieczytelności, o tym świadczą. I to właśnie jest ta skala sfumato jednej egzystencji, jak ja powiadam. (…) Ja nie konkuruję z filozofią, konkuruję z przeszłością malarstwa. Jest to jakby summa doświadczeń malarstwa.” Jest to, jak dzisiaj widzimy, triumf malarstwa.
Realność rozproszona jest w doznaniach, w osobnych chwilach, jak zamknięte pudełka, które razem wzięte składają się na nasze jej doznawanie. Spojrzenie z oddali, z wysoka w przypadku Prousta, który wybrał spacery i dystans w zamian za życie światowe; metafora spaceru, dystansu nadaje zatem spójność rozproszonej realności w przypadku Prousta. Metafora sfumato, procesu malarskiego przechodzenia od czerni w stronę bieli, co stanowi obraz rozpraszania się wyrazistości egzystowania ku jego kresowi, za którym rozciąga się bezkresna już biel i cisza, nadaje jedność światu w dziele Opałki. Jego malowania liczb, jego wypowiadania liczebników nie będzie można kontynuować po namalowaniu, po wymówieniu przez autora ostatniej liczby. „Nie istnieje nic ważniejszego od świadomości, że musimy umrzeć. Dziś powinniśmy kłaść kwiaty na własnym grobie. Śmierć uwiarygadnia lekturę naszej rzeczywistości, jej prawdziwy wymiar. Przez śmierć jesteśmy w stanie postrzegać sens czasu. Czasu w swoim trwaniu i w swej kreatywności oraz czasu w procesie zacierania się.” – powie malarz. Tak więc, do wskazanych już analogii pomiędzy wizją Prousta i Opałki dodać trzeba teraz tę najważniejszą. Wszystko w nich obu składa się w nader istotnym stopniu z przemijania i ze śmierci. Bycie i jego zanikanie. Znikanie. Teraz jasnym się staje posługiwanie się przez Opałkę pojęciem: spotkanie z rozstaniem. O jakie bowiem spotkanie może tu chodzić? – pytamy. „Emocja bycia jest spotkaniem, emocja idei zniknięcia w śmierci jest rozstaniem.” – powiada malarz. Pozostaje dzieło, dokonanie tak w przypadku Prousta, jak i w przypadku Opałki tworzone za cenę życia. I tak, jak dzieło Prousta to summa osobowości ja autora vis à vis historii zmagania się z czasem w myśli francuskiej, a wsparte na namyśle nad przeżywaniem własnego życia, tak dzieło-życie Opałki unaocznia się nam jako konkluzja i synteza bycia malarza wobec czasu własnej egzystencji oraz wobec dziejów malarstwa i w odniesieniu do refleksji co do sztuki malowania, a jeszcze też w obliczu namysłu nad byciem wobec czasu w kulturze Zachodu. Ekspansja jedności, odnalezionej niegdyś i utwierdzanej dalszym życiem i pracą malarza, potem dzielonej z innymi, z tymi pomiędzy nami, którzy poświęcimy jego dziełu swój czas – oto, co stanowi treść dokonania Opałki. „Jedność, najmniejsza z liczb. Tylko jedność jest mądra. To ona jest nieskończonością.” – zapisała Simone Weil. Dalsze dni i lata dopiszą kolejne wersy tak na Detalach, jak i w rozważaniach o nich, może
Jaromir Jedliński
2002-2010
1 comment
Przecież to bełkot. Jeden hucpiarz o drugim hucpiarzu.
Comments are closed.