R: … po prostu jest tam gdzieś w niepokoju, gdzie tam pisze o tym, że widziałem furgony ludzi, furgony porąbanych ludzi zmasakrowanych i to były takie furgony przypominające, przed wojną jeździły furgony, które mięso rozwoziły do jatek, takie…
K: Ludzi, którzy nie będą zbawieni, dodajmy.
P: Tak było w tym wierszu. To było jakieś dno rozpaczy, że tak zapytam?
R: No, wie pan, dna rozpaczy w ogóle nie ma, jak to mawiają w ogóle dna nie ma, bo zawsze pod tym dnem jeszcze jedno dno się odkryje…
P: Ja słyszałem – pukanie od dołu.
R: Tak, w sensie dowcipów nawet. Tak, jak… Ale wracając do tego pańskiego pytania, oczywiście w jakim sensie mówiłem o estetyce. Piękno i dobro nie było na początku rozróżniane jako dwa zupełnie… Dobro było pięknem, piękno było dobrem jeszcze w estetyce greckiej, o czym Tatarkiewicz bodaj wspominał, prawda. Potem to się rozdzieliło. Mnie się wydawało… Mówię wydawało mi się, byłem przekonany, że to był koniec świata, że człowiek został zabity w swojej istocie, zniszczony, prawda. Ale były to myśli, ja bym to nazwał, przywiązane do tej sytuacji, do tej ziemi, do tego miejsca, prawda. Być może w Ameryce Południowej, w Argentynie czy w Brazylii odbywał się karnawał równie piękny jak teraz, wszyscy się cieszyli, piękne dziewczyny tańczyły, wszyscy się radowali, a my tutaj gdzieś między Wilnem, Lwowem, Radomskiem, Piotrkowem i Częstochową, myśmy swoje piekło przeżyli, oni nie, oni teraz będą przeżywali albo przeżyją. Każdy ma swoje piekło w swoim czasie. Na przykład słuchałem waszej rozmowy z profesorem Nowosielskim, on mówi że żyjemy w piekle, prawda i że on do tego się… Ale ja uważam, że każdy ma swoje piekło, swoje niebo i swój koniec świata.
K: Pan tutaj przywołał swój wiersz i powiedział pan, że nie ma dna, to jest echo, myślę, pewnego hasła, właściwie hasła które wprowadził do kultury, do cywilizacji Dostojewski, ja sobie to tak interpretuję, nie ma dna czyli nie ma piekła, czyli załamała się ta oś, która nas ustawiała przez wieki, Bóg-człowiek- diabeł. Dostojewski powiedział – jeżeli nie ma Boga, to można wszystko.
Co ludzie zrobili z tą wolnością, którą uzyskali? Jak pan sądzi, czy odpowiednio ją wykorzystali, czy rzeczywiście wolno wszystko w takim układzie?
R: Nie, postępowali na ogół bezmyślnie.
K: Ludzie?
R: Ludzie bezmyślnie postępowali. To powiedzenie Dostojewskiego, którego uwielbiam i którego uważam za Szekspira prozy, chyba tak jak Szekspir jest największym dramaturgiem, się mówi, dla mnie Dostojewski jest Szekspirem XIX-wiecznej Rosji, ale to powiedzenie wydało mi się, ja jakby bolałem nad tym, że on coś takiego powiedział, bo wydawało mi się, że jak nie ma Boga, to właśnie nie można wszystkiego, bo Bóg może odpuścić Dostojewskiemu grzech, ale jak Boga nie ma, to on sam sobie tylko może odpuścić winy. Ale, wie pani, ja nie jestem tak, często to podkreślam, ani teologiem, ani nie jestem tak głęboko zanurzony w mistyce, w metafizyce żebym mógł o piekle i niebie za długo mówić.
K: A o Bogu?
R: No, właśnie, na ten temat jużeśmy z panią próbę robili i mój poeta, jeden z tych świętych literatury, Adam Mickiewicz, który kiedyś był zaproszony w Paryżu przez francuskiego przyjaciela intelektualistę, poetę na herbatę i na rozmowę w salonie, powiedział że przy herbacie o Panu Bogu nie będzie rozmawiał, że się nie rozmawia i nie poszedł na to zaproszenie. I ja tu przy naszej herbacie, która tu jest, musi pani wybaczyć, skorzystam z tej dobrej rady Mickiewicza i nie będę o Panu Bogu rozmawiał.
K: Ale ja skorzystam z pana poezji, w takim razie, w odpowiedzi na to, pan pisał o Panu Bogu i jeżeli nie chce pan mówić, to może posłużymy się cytatem?
P: Ale właśnie nie wiem czy o Panu Bogu, bo może tu nie chodzi o pana Boga, tylko o coś dziwnego co jest w człowieku, jak wahanie. W pana wierszu to się nazywa “Bez”… to jest jak… jak gdyby dwie szale wagi się tak ważyły nie mogąc się przeważyć ani na jedną, ani na drugą stronę. Nie można żyć bez Boga?
R: Nie, dosłownie jest – Życie bez Boga jest możliwe, życie bez Boga jest niemożliwe. Ale to jest to dylemat moralny, który każdy musi rozwiązać …
… sam, w samotności, oczywiście przy pomocy, czy ludzi zaufanych, czy kapłanów, czy przyjaciół, ale w gruncie rzeczy on musi sam wiedzieć jak żyć.
I ja nie… w tym wierszu nie napisałem, że takie życie jest lepsze, czy takie jest lepsze. Jest zresztą, wiecie, może to się łączy z wiekiem, im człowiek starszy… jest takie bardzo stare przysłowie – Jak trwoga, to do Boga. No, jak jest starszy, jak choruje, jak już na horyzoncie coraz bliżej ta z kosą, ta postać, która w tańcu śmierci występuje tak pięknie i zaprasza do… wszystkich, od… od papieża, poprzez cesarza, króla, opata, mniszkę, mieszczanina, rzemieślnika, dziecko, młodzieńca, młodą dziewczynę, wszystkich do tańca. Tu macie w Krakowie taki piękny taniec śmierci…
K: Ale to znaczy, że sprawdzało by się to powiedzenie Miłosza, że człowiek jest zwierzęciem, ssakiem metafizycznym, czyli że prędzej czy później, ta tęsknota za transcendencją, za czymś większym, się pojawia?
R: Wie pani, ja bym chętnie z tej dróżki, z tej ścieżki, na którą mnie spychacie bym jednak na bok… może nie bok, ale w inną część krajobrazu się udał. Ja wiem, że w Krakowie to to są najważniejsze pytania.
P: To w ogóle są najważniejsze pytania. Ale proszę nas nie traktować, ze chcemy od pana uzyskać jakąś odpowiedź, deklarację, to nie o to chodzi…
K: Chcemy odpowiedź uzyskać…