K: Opisał pan różne sytuacje związane ze starością, ale czy z tego można by wysnuć wniosek, że świat pod wpływem czasu wygląda inaczej, że inaczej go ogarniamy wzrokiem, że inaczej się w nim poruszamy?
R: To zależy od danego osobnika. Od jego kondycji fizycznej i umysłowej. Trudno mi sprawę uogólniać. Wie pani, jak to się mówi – stary młodzieniec, a wesołe jest życie staruszka, prawda. Oczywiście doświadczenie czym ten świat pachnie, na starość się wie lepiej, ale może tej wiedzy nie powinno się udzielać młodym… młodym ludziom. Pełnej tej wiedzy, co to życie jest warte. (K: Żeby ich nie straszyć?)…Też zależy od… Żeby ich nie straszyć i nie zniechęcać, bo i… oni są i tak teraz w naszym czasie, pod koniec wieku XX, młodzi są niestety, no być może dziennikarze przesadzają i wyolbrzymiają ten problem, ale są skłonni bardziej do depresji, do jakiś uczuć zwątpienia, a nawet graniczy to często z samobójstwami młodych. Już nasi psychologowie, psychiatrzy zwracają uwagę na to zjawisko coraz częściej. I mnie się wydaje, że ono wynika też z rozluźnienia i zerwania międzypokoleniowych więzów, to o czym myśmy już wcześniej mówili. Jakby żyją te światy koło siebie. Więc będzie się mówiło ucz się, będzie się mówiło o karierze, będzie się mówiło o higienie, będzie się mówiło o podróży, o stypendium, o studiach, ale rzadsze jest spytanie, no co z tobą jest, czemu jesteś smutny, co cię tam w środku gnębi, co cię dręczy? Bo jak dziecko jest żywe i najedzone już go się wtedy nikt o nic nie pyta. Ma dobry apetyt, jest żywe, itd. A nagle się okazuje, że znęca się nad kolegą czy koleżanką, a nawet go może zabić, prawda. Nie chcę tego problemu poruszać, bo on jest poruszany teraz tak ogólnie, prawda, że nie chcę go poruszać. Ale wydaje mi się, jak gdyby, starsi ludzie powinni z wielką rezerwą i bardzo oszczędnie mówić o swoich złych doświadczeniach. Ja mówię – nie można wręcz zarażać młodych śmiercią. Nie można ciągle żyć wspomnieniami obozów, katuszy… To nie chodzi o to żeby o tym zapomnieć, ale to absolutnie nie może być jakąś dominującą treścią życia starszego pokolenia. Że myśmy w obozach to i to, w partyzantce to i to, za czasów stalinowskich to i to. Żebyśmy im mówili jednak o tych rzeczach, w których… Pisałem kiedyś taki poemat, że – ‘wierzę, że będę żył w jasności. Ktoś mi powie tu jest zło, tu dobro, to strona lew, to prawa’ Żeby tego nie wytracać, tak mi się wydaje.
K: To może pan zna receptę na to jak żyć będąc starym?
R: No, trzeba nie być starym.
P: Po prostu?
R: Trzeba się bronić. No, ale wiecie, to jest inna sprawa, kiedy tu się siedzi albo kiedy się jest w towarzystwie, kiedy się pije kawę, albo kiedy jest wieczór autorski i dostaje się kwiaty, a inna jest kiedy się wróci do pokoju hotelowego i się… człowiek zmęczony, prawda, usiądzie, jak to i… i nagle znajduje się w innym świecie. Koniec z światem pozorów, koniec z oklaskami, prawda, ze wzruszeniem z kontaktu, ze spotkania, kwiaty jakieś, uznanie, itd. Nagle ten osobnik jest wrzucony do tego świata, do którego przynależy. I to jest wtedy, tak zwana, ciężka chwila. Dobrze jest wziąć na sen, albo coś… jakiś kryminał dobry zacząć czytać, bardzo interesujący, popatrzeć w telewizję, jakiś przyrodniczy film, albo jakiś horror obejrzeć, który by, prawda, straszył….
P: Tu wracamy do takiej, też mickiewiczowskiej frazy. ‘Są prawdy, których mędrzec nie mówi nikomu. Są prawdy, które mędrzec mówi tylko wybranym.
R: Przyjaciołom.
…………………………………………………
R: Ale, wie pani, czuję że już zmęczenie materiału. Czuję w głowie…
K: Ale to ostatnie pytanie.
P: Musimy pointę.
K: Ta pointa.
R: A, pointa.
K: Ja już ostatnie, naprawdę. Czy… wyszliśmy od tej metafory Kościoła Mariackiego i pan powiedział, że dzisiaj po pół wieku widzi pan ten kościół jednak, że to nie jest kupa gruzu, tylko to jest stojąca budowla. Czy to jest pana ostatnie słowo w XX wieku, czy to jest podsumowanie? Czy to jest optymistyczne zakończenie?
R: Jest to o tyle optymistyczne, że uważam że świat nie skończy się razem ze mną. Trzeba długo, długo dochodzić do tej prawdy i jest to taka prawda, która godzi z tym co będzie. Nie mi… No, nie wygodna może czasem, prawda. Nie jest on… Wie pani, chaos jest stąd, że nie został, on, według mnie oczywiście, przez nikogo zaprogramowany. Dlatego… My mówimy tu o Kościele Mariackim, moim doświadczeniu o Krakowie, ale, jak mówię, prócz tego są setki innych punktów naziemnych, w których się świat kończy w tej chwili kiedy my mówimy. I ja nie ma wizji ogólnej… ogólnego końca świata. Tak, jak nie ma wizji końca wieku. Dla mnie nie jest to w ogóle żadna granica, są to dla mnie sprawy absolutnie umowne, że zbliża się rok 2000. Jakbym nie miał kalendarza, zegarka i nie wiedział, to żaden rok 2000 by się do mnie nie zbliżał. I w tej chwili oczywiście jest to jeden z głównych tematów. Coraz bardziej widzicie gazety, rozmowy, filmy, audycje, wszystko jest wypełnione… horoskopy, zbliżającym się końcem naszego wieku i wejścia w wiek XXI. Gdybym się mógł moim doświadczeniem… przeświadczeniem, raczej, podzielić, to dla mnie rok 1998 je… będzie prawdopodobnie niewiele się różnił od 99, poza jakimiś wojnami, itd., a 99 nie będzie się wiele różnił od 2000 i jeszcze 2001 nie bedzie się wiele różnił od 2000. Tak, że jeszcze te cztery, pięć lat, jeśli będę żył, to mam nadzieję, że nie będę żył w jakimś całkowicie nowym świecie. Nie mówiąc oczywiście o klonowaniu, o genetyce, o wyprawie na Marsa, która się już szykuje, itd., itd. Ale mówię tak o zmianach w pani, w panu, w ich sposobie jedzenia, że będziemy jeszcze dalej zupę jedli, prawda, drugie danie, lody, itd.
Bo byłem przed wielu, wielu, laty na kongresie literatury, jak to się mówi, fantastyczno-naukowej i tam taka była ankieta, bardzo poważnie potraktowana, ja się tam przypadkiem znalazłem, jakiegoś delegata brakowało i ja pojechałem, właśnie jak to bę… a to było już 25 albo 30 lat temu, więc rok 2000 był głęboko, głęboko gdzieś ukryty, nie wiadomo było kiedy… i ja napisałem pół żartem, ale pół serio, że takich wielkich zmian nie będzie, że nie będziemy łykali jednej pigułki na dwa tygodnie, tylko będziemy jedli grochówkę, jeśli dobra, jedli śledzia, pili piwo, itd., itd. Troszkę się część tych uczestników, szczególnie organizatorów, wtedy obraziła, że ja takich jakiś wielkich wizji nie mam tych zmian. Oczywiście za mojej młodości tylko w powieściach Jules Verne była wyprawa na Księżyc, czy u Mińskiego, prawda, ale ja tego dożyłem. Przyzwyczailiśmy się wręcz do tego, prawda, że się jeździ na Księżyc, prawda, czy… czy będzie się jeździło za niewielką opłatą. Z tym, że, jak państwo zauważyliście, kosmonauci pierwsi, którzy się dzielili swoimi wrażeniami, nie… nie bardzo byli bogaci. Mówili ciągle, że Ziemia jest piękną niebieską kulką, planetą, a mówili że interesują się jaki jest wynik meczu tam gdzieś…
K: Myślami byli tu.
R: A myślami byli w domu. Czy syn zdał egzamin, powiedzmy, itd. Poza badaniami specjalistycznymi. Więc przenieśli swój świat swoich kłopotów i zainteresowań, co sąsiadka z żoną rozmawia w tej chwili, prawda, właśnie która drużyna wygrała, no pozdrowienia dla prezydenta Nicksona czy tam dla Chruszczowa, niezbyt oryginalne zresztą, prawda. I to świadczyło o tym, że z jednej strony polecieli w niebo, ale polecieli z tym wszystkim co wzięli z Ziemi…
P: Na Marsie będzie…
R: A potem wrócili z tym światem z powrotem.
K: Czyli trwamy w swoim czasie.
R: Miałem okazję, na jednym z festiwali, usłyszeć poemat jednego z kosmonautów. Był taki wielki festiwal poezji, który jeszcze się odbywa. I on przeczytał swój wiersz, amerykański kosmonauta, prawda. I ten wiersz był, no taki sobie, bardzo przeciętny i nieciekawy. Wydawałoby się, że gość, który był na Księżycu, no to jaki wiersz napisze, że wszyscy oniemieją. A tu nudnawy, przeciętny wiersz. Może z tego wynika, że trzeba zabrać nie tylko myszkę, szczura, ale i poetę raz na Księżyc.
Rozmowa z Tadeuszem Różewiczem (1998)
R: Tadeusz Różewicz
K: Katarzyna Janowska
P: Piotr Mucharski
Copyright / Wszelkie prawa zastrzeżone:
Fundacja Muzeum Nowej Sztuki (FMNS) oraz Modulus/O.pl
Artykuł publikowany w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa
ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego