Piotr Mucharski: Przygotowując się do naszej rozmowy, wróciliśmy do pani filmów. Oglądaliśmy pani bohaterów, rozdartych, poszukujących tożsamości, zawsze szukających swojego miejsca, nie mogący go znaleźć. Zastanawialiśmy się, dlaczego wśród tych ludzi nie możemy znaleźć nikogo spełnionego? Czy tylko dlatego, że spełnienie nie jest dobrym tematem filmowym? Czy też może dlatego, że w ogóle nie jest to możliwe? Czy zastanawiała się pani kiedyś nad tym, żeby umieścić w swoim filmie spełnionego człowieka?
Agnieszka Holland: Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się. Widocznie samo mi to tak wychodzi. Podobnie niewiele jest w moim filmie sytuacji, czy może w ogóle nie ma – spełnionej miłości czy szczęśliwej miłości. Moim zdaniem dynamika szczęścia czy spełnienia jest niejako statyczna, więc trudno o niej opowiadać. Nie żebym myślała, że to jest absolutnie niemożliwe. Nie, nie wydaje mi się. Myślę, że znam może jedną osobę albo dwie, którym się to udało. Mędrcy chyba są spełnieniem. Spotkałam może jednego czy dwóch…
Piotr Mucharski: Kto to był konkretnie, jeśli można zapytać?
Agnieszka Holland: Mędrcy?
Piotr Mucharski: Mędrcy. Spełnieni ludzie.
Agnieszka Holland: Przychodzi mi na myśl jeden taki żydowski filozof, którego nazwisko niestety w tej chwili wypadło mi z głowy, ale do tego stopnia się przejęłam jego sposobem mówienia i tym, co mówi, że nawet chciałam pojechać do Izraela, żeby się z nim spotkać, ale umarł. Umarł w wieku dziewięćdziesięciu paru lat. Zbyt długo zwlekałam. Potem poznałam bardzo prostego człowieka, ani nie intelektualistę, ani nie artystę, ani nie człowieka wielkiego sukcesu. Spotkałam go na Hawajach. I wydawało mi się (może to pozór oczywiście, bo nigdy się tak do końca nie wie), że on jest w całkowitej zgodzie z samym sobą i ze światem wokół niego. Że jest mędrcem na swój prywatny użytek.
Katarzyna Janowska: Jeżeli spotkała pani tylko dwóch ludzi spełnionych, to jak rozumiem, częściej widuje pani tych, którym w spełnieniu coś przeszkadza. Co jest najczęstszą przeszkodą w spełnieniu w życiu pani bohaterów filmowych? Ale, jak rozumiem, są to też refleksje, których pani na pewno sama też doświadcza. Co nam przeszkadza w spełnieniu?
Agnieszka Holland: Państwo mnie pytacie o takie głębokie tematy, ja nie wiem, czy na tle tego Wawelu…
Katarzyna Janowska: …który jest spełniony. Architektonicznie.
Agnieszka Holland: Mówimy o spełnieniu tak jakby w kategorii planu całego życia. Zdarza się, że poszczególne fragmenty naszych życiowych projektów czy naszych oczekiwań się spełniają i odczuwamy poczucie pełni, szczęścia czy spokoju. Odczuwamy to przez pewien czas. Ale inna rzecz, żeby to było stanem trwałym. Możliwe, że wynika to z kręgów, w których ja się obracam. Być może, jeżeli weszlibyśmy do zupełnie innych kręgów społecznych czy kulturowych, gdzie pęd do tego, żeby wiedzieć, mieć i osiągnąć, nie jest głównym napędem życiowej energii – to takich ludzi bym spotkała o wiele więcej. Uważam, że osoba spełniona akceptuje siebie, świat oraz siebie w świecie, i nie ma oczekiwań, które powodują, że dąży ona gdzieś wyżej czy dalej. To jest definicja trochę w stylu zen, lekko buddyjska. Chyba nie wszyscy by się pod nią podpisali. Może ona wynika z mojego zmęczenia ciągłym ruchem.
Piotr Mucharski: Rozumiem, że dla pani ciekawsze jest właśnie to dążenie? To coś, co ludziom każe powiedzieć: nie jestem sobą, to nie jest moje miejsce, chcę czegoś więcej, tak? I to są najczęściej iluzje w pani filmach. Mamy takie poczucie, że bycie buntownikiem czy tym kimś, kto szuka czegoś innego, kto twierdzi: życie jest gdzie indziej albo wygląda inaczej – jest najczęściej pogonią za ułudą.
Agnieszka Holland: Pewnie tak. Skoro spełnienie jest niemożliwe (spełnienie, które wynika z takiej postawy), to ten ruch jest ułudą. Ale jak się mówi – ruch jest wszystkim, cel jest niczym. W moich filmach bardzo się wystrzegam jakichkolwiek tego typu osądów, nawet moralnych: to jest słuszne, a to jest niesłuszne; to jest dobre, a to jest złe; to, co robi ten człowiek, jest godne pochwały, a tamto jest godne potępienia. Być może dlatego, wbrew pozorom, te postawy nie są tak skrajne, jak się mówi, bo są prezentowane przez ludzi, którzy dążą dokądś, ale jeszcze nie osiągnęli biegunowej pozycji, która byłaby trwała.
Katarzyna Janowska: Oglądając na nowo pani filmy, mieliśmy wrażenie, że pani bada różne środowiska, możliwości, w których człowiek może się spełnić, i jednocześnie odbiera im pani tę iluzję spełnienia. Na przykład takim miejscem czy relacją, w której człowiek powinien się spełniać, przynajmniej z pozoru, jest relacja między dwojgiem ludzi. Pani tutaj bardzo brutalnie obchodzi się ze związkami damsko-męskimi. Właściwie nie znaleźliśmy filmu, w którym dochodziłoby do spełnienia. Dlaczego? Dlaczego to, co wydaje się czymś naturalnym, pani demistyfikuje, pokazując, że właściwie bardzo trudno się porozumieć kobiecie i mężczyźnie?
Agnieszka Holland: Mężczyźnie i mężczyźnie też.
1 comment
“Tam występuje typ chyba ulubionego pani bohatera, radykalnego buntownika – to Rimbaud. Z drugiej strony jest kobieta – reprezentująca świat, którego właściwie powinniśmy nie lubić czy nawet nie znosić: świat konwencji mieszczańskiej.”
Chodzi chyba raczej o Paula Verlaine’a.
Comments are closed.